Blogrys

Nowej notki na razie nie będzie (14)

Czytasz starą notkę zaimportowaną z WordPressa. Niektóre elementy układu stron – w szczególności rozmiary i zakotwiczanie ilustracji oraz światło – mogą pozostawiać sporo do życzenia. Gdzieniegdzie wyparowały też multimedia, w szczególności zagnieżdżone wideo z YT.

nnnrnb

internet_explorer-old.PNGDowiedziałem się, że w starych wersjach Internet Explorera, jeszcze z końca lat dziewięćdziesiątych, przeglądarka w oryginalny sposób radziła sobie z nieznanym kodowaniem znaków. Jeżeli informacja o stronie kodowej nie była umieszczona w nagłówku witryny, IE przeprowadzał statystyczną analizę częstotliwości występowania liter w tekście. Język był rozpoznawany na podstawie powstałego histogramu. Oczywiście, przeglądarka myliła się za każdym razem, gdy słów było za mało, albo gdy by©y ekstraordynaryjne.

Mawiają, że bitcoin to pieniądz przyszłości. Ba, mawiają też, że blockchain, czyli rozproszona baza danych, na której oparte jest działanie bitcoina, posłuży w przyszłości także do innych celów: do prowadzenia ksiąg wieczystych, do podpisywania umów, do rejestrowania aut, do głosowania.

Wypadałoby zgrabnie przetłumaczyć blockchain na polski. Wyszło mi coś takiego:

blockchain = blokołańcuch = klocołańcuch = klocuch

Kto zrozumiał, ten zrozumiał.

Jadę ostatnio ostro na nostalgii. Urządziłem sobie retrospektywę spod znaku czerwonych „Tajnych Służb” z niebieskim piorunem w logo. Przeglądam na iPadzie archiwalne numery Secret Service, legendarnego magazynu komputerowego z lat dziewięćdziesiątych, które obok klocków Lego i anime emitowanej na Polonii 1 stanowi najważniejszy atrybut kulturowy mojego dzieciństwa.

secret_service-11Nostalgia weszła mi w żyłę szczególnie mocno przy numerze jedenastym, tym z dżinoszkieletorem z Might & Magic 4 na okładce. Ileż tam sentymentalnego dobra: The Settlers („jedynka”, oczywiście), Cannon Fodder, sequel Alone in the Dark, ciosy do Mortala („jedynki”, oczywiście), opisy przejścia Simon the Sorcerer 2Star Trek: Judgment Rites oraz Gabriela Knighta. Za sprawą screenshotów z tej ostatniej trójki tytułów przeniosłem się na krótką chwilę w czasie, do roku 1994, kiedy z wypiekami na twarzy pochłaniałem taśmowo przygodówki point’n’click.

secret_service-15Swoją drogą: Dopiero przeglądając stare SS-y dwadzieścia lat później zauważyłem erotyczne zabarwienie okładek. Co numer, to rozpikselowana, wydekoltowana baba. Gdy byłem mały i wiek dojrzewania miałem dopiero przed sobą, na wizualne bodźce tego typu zupełnie nie zwracałem uwagi. I w ten sposób dzięki prasie komputerowej doświadczyłem na własnej skórze zjawiska analogicznego do iluzji z delfinami, w której dzieci widzą, cóż, wyłącznie delfiny, a dorośli coś zgoła fajniejszego.

Proszę się ze mnie nie śmiać: Dopiero w tym roku obejrzałem od początku do końca Króla Lwa. Pomimo solidnego spóźnienia przyłączam się do chóru zachwytów: to monumentalny film animowany, prawdopodobnie najwspanialszy ze wszystkich dzieł Disneya.

Przyszło mi też do głowy, że w 2001 r. DreamWorks popsuło gatunek Shrekiem. Od tamtej pory pełnometrażowe kreskówki („komputrówki”?) muszą nie tylko opowiadać wesołą, kolorową historię, która będzie podobać się dzieciakom, ale powinny też intertekstualnymi nawiązaniami radować oczy i uszy zdziecinniałego dorosłego widza. Jeżeli nie spełnią drugiego kryterium, recenzenci są im nieżyczliwi.

dory.jpgTo zupełnie idiotyczne podejście. Czy oceniamy thrillery przez pryzmat tego, czy będą podobały się dzieciakom? Rodzice powinni oglądać z pociechami filmy animowane nie dla fabuły i zawoalowanego dowcipu, ale dla szczerej, infantylnej „miodności” (żeby użyć określenia ukutego przez wyżej wspomniany Secret Service). W przeciwnym razie wartościowe filmy animowane pokroju Gdzie jest Dory będą oceniane niezasłużenie surowo, a na ołtarze wynoszone będą obrzydlistwa pokroju Ratatuj, w którym brudny szczur steruje spod czapki kucharzem ciągnąc go w różne strony za włosy.

Nie zgrywam się, nie ironizuję. Gdzie jest Dory oraz Ratatuj także miałem okazję w tym roku obejrzeć, porównać, i uważam, że niewinna rybka bije na głowę ohydnego gryzonia.

Masz tablet albo smartfon? To zainstaluj sobie bezzwłocznie darmową aplikację Daily Art i odchamiaj się codziennie pięknym obrazem. Odłóż tego Twittera. Zostaw tego Snapchata. Nie przewijaj już kotków na Fejsie. Zostaw, mówię.

dupa_tytana Przypadkowo wybrany fragment szesnastowiecznej „Tytanomachii” van Haarlema.






Komentarze

m. (2017-12-14 20:55:50)

Dobrze zauważyłeś ten numer SS11. Myślałem, że tylko mi jakoś zapadł w pamięci bo często go przeglądałem. Ale rzeczywiście jest on naszpikowany tytułami kultowymi, nawet w tych krótkich zajawkach jest Buggy Boy i Swiv. Aż przekartkowałem cyfrowo jeszcze raz całość.