Blogrys

Obejrzane w 2014: Najlepsze, cz. 2

Czytasz starą notkę zaimportowaną z WordPressa. Niektóre elementy układu stron – w szczególności rozmiary i zakotwiczanie ilustracji oraz światło – mogą pozostawiać sporo do życzenia. Gdzieniegdzie wyparowały też multimedia, w szczególności zagnieżdżone wideo z YT.

(Poprzednia część)

5. Taksówkarz (Taxi Driver; 1976)

Nie przekonują mnie jakoś filmy wielkiego Martina Scorsese. Infiltracja rozczarowała w ostatnim akcie, Wściekły Byk w ogóle nie porwał, a Chłopcy z ferajny wynudzili. Wyspa tajemnic była pod wieloma względami bardzo dobra, ale i tak brakowało jej tego czegoś. W zeszłym roku obejrzałem wreszcie Scorsesesowskie opus magnum czyli Taksówkarza z Robertem De Niro w wieku chrystusowym i jeszcze młodszą Jodie Foster. W trakcie seansu daleko było mi do zachwytu, ale film w głowie został i z biegiem czasu musiałem sam przed sobą przyznać, że jest dobry.

Plusy za nocny Nowy Jork z lat 70., za sylwetkę psychologiczną tytułowego bohatera, za Petera Boyle'a w drugoplanowej roli i za finałową, plastyczną sceną z krwią skapującą powoli z palców. Dowiadujemy się też, jak w koncertowy sposób spalić pierwszą randkę.

taxi_driver Narysował: Neneza

4. Wesele (2004)

Oto przepis na film doskonały: wziąć pod lupę określone zjawisko społeczne i wykorzystać je jako naturalistyczne tło dla rozgrywającej się na pierwszym planie intrygi sensacyjnej bądź kryminalnej. Zresztą, ta rada tyczy się chyba także literatury, bo wszak z powyższego połączenia brała się narracyjna moc wielu książek Edmunda Niziurskiego. Niestety, filmowcy rzadko bawią się w socjologów, a jeśli już, to nie starcza im zapału na rozpisanie dobrej fabuły. Tak było w Projekcie X, gdzie w tle obserwowaliśmy epicką studencką imprezę, a na pierwszym planie... jeszcze więcej epickiej studenckiej imprezy.

Na szczęście Wojciech Smarzowski w swoim wielkoekranowym debiucie wiedział, którędy droga. Wiejskie wesele Kasi Wojnarówny rozkręca się na całego, ale napięcia dostarcza miotanie się bogatego ojca panny młodej (fenomenalny Marian Dziędziel), któremu w trakcie zabawy grunt coraz bardziej pali się pod nogami. Wyśmienity, wciągający komediodramat podstawiający zabrudzone lusterko polskiemu społeczeństwo.

wesele_smarzowski

3. Nimfomanka (Nymphomaniac; 2013)

Słownikowa definicja głosi, że film pоrnograficzny to taki, który wywołuje podniecenie seksualne. Jeśli więc ktoś uznał głośną Nimfomankę Larsa von Triera za pоrnografię, to znaczy, że jej w ogóle nie widział i plecie za kimś farmazony, a jeśli widział i faktycznie się podniecił, to albo jest za młody, albo powinien porozmawiać z seksuologiem. Make no mistakes: Film pełen jest bezpruderyjnych scen seksu (z niejakim trudem przyszło mi znalezienie "przyzwoitego" kadru), ale na dłuższą metę mogą one co najwyżej wywołać seksualny niesmak. Reżyserowi chodzi bowiem o o opisanie i skomentowanie w swym osobliwym stylu ludzkiej płciowości, a jego bezpruderyjna opowieść jest na przemian ironiczna, smutna i dosadna.

Notabene, Duńczyk na meandrowanie między emocjami dał sobie bardzo dużo czasu, gdyż Nimfomanka w wersji producenckiej trwa bite cztery godziny, a w wersji reżyserskiej dodatkowe półtorej. Oglądanie ułatwia podział na rozdziały, z których dwa ("Pani H" z gościnnym występem rozhisteryzowanej Umy Thurman oraz "Szkółka organowa" z seksualną polifonią) ocierają się o wybitność. Co prawda pierwsza połowa Nimfomanki ma widzowi więcej do zaoferowania niż druga, a finałowe cięcie winno było nastąpić minutę wcześniej, lecz summa summarum uważam całość za nadzwyczaj oryginalne, zapadające w pamięć kino psychologiczne.

nymphomaniac

2. Truman Show (The Truman Show; 1998)

Kiedyś miałem nadzieję, że Jim Carrey po osiągnięciu wieku średniego przestanie występować w komedyjkach i zaprzęgnie swój niewątpliwy talent aktorski do poważnego kina. Niestety, Carrey skończył właśnie 54 lata, a dramaty z jego udziałem wciąż można zliczyć na palcach jednej ręki. Na szczęście, co jeden to lepszy, bo i w każdym ten świetny aktor miał okazję współpracować z wybitnym reżyserem: z Michelem Gondrym w Zakochanym bez pamięci, z Frankiem Darabontem w The Majestic, z Milosem Formamen w Człowieku z księżyca i z Peterem Weirem w Truman Show.

Opowieść o facecie, który nie wie, że jego życie to wielkie telewizyjne reality show, dopisać należy do listy filmów kwestionujących otaczającą nas rzeczywistość, których na przełomie tysiącleci powstało bardzo dużo. Pamiętamy przede wszystkim Matriksa, ale przecież był jeszcze Szósty zmysł, Mroczne miasto, Fight Club, eXistenZ, Donnie Darko, Vanilla Sky, oraz właśnie Truman Show. Wszystkie powstały na przestrzeni raptem trzech lat. Przypadek? Nie sądzę.

truman_show1

1. Zniknięcie (Spoorloos; 1988)

Z fabularnego tropu "ona znika, on jej szuka" wychodzą zazwyczaj bardzo dobre filmy. Wspomnijmy choćby Frantic Romana Polańskiego albo całkiem niedawną Zaginioną dziewczynę Davida Finchera. Jeśli jednak macie ochotę obejrzeć dzieło mniej głośne, ale za to z absolutnie miażdżącym zakończeniem, musicie zawrzeć znajomość z kinem holenderskim końca lat osiemdziesiątych. Spoorloos to dla kinomaniaka prawdziwy rarytas; film zajął 14. miejsce w Esensyjnym zestawieniu najlepszych filmów grozy wszech czasów.

Tak pisał o nim Konrad Wągrowski: "Mówi się o tym, że dla rodzin zaginionych najstraszliwszy jest brak pewności – i to w Zniknięciu zostało doskonale oddane, do tego stopnia, że widz w pełni rozumie finałową desperację bohatera, choć może się domyślać, w jakim kierunku go prowadzi. Ale, tak czy inaczej, finał Zniknięcia jest szokujący, potwornie logiczny i po prostu przerażający." (Nie pomylcie tylko oryginalnego filmu z późniejszym o pięć lat amerykańskim remakiem).

spoorloos






Komentarze

xpil (2018-02-21 23:33:18)

Oglądałem "Wesele" i "Truman Show", obydwa filmy moim zdaniem genialne, chociaż każdy na swój sposób.