Blogrys

Obejrzane w 2014: Zaskoczenia

Czytasz starą notkę zaimportowaną z WordPressa. Niektóre elementy układu stron – w szczególności rozmiary i zakotwiczanie ilustracji oraz światło – mogą pozostawiać sporo do życzenia. Gdzieniegdzie wyparowały też multimedia, w szczególności zagnieżdżone wideo z YT.

W zeszłym roku obejrzałem 55 filmów (z czego 10 powtórek) oraz sześć sezonów seriali (łącznie 75 odcinków). Zaliczyłem także sześć epizodów dokumentalnego miniserialu o Holokauście, oraz jeden cykl fabularny składający się z dziewięciu niedługich filmów. Do nikomu niepotrzebnej statystyki jeszcze wrócimy. A teraz o filmach, które w 2014 r. przyjemnie mnie zaskoczyły:

6. Poradnik pozytywnego myślenia (Silver Linings Playbook; 2012)

silver_linings_playbookZacznę nietypowo, bo od produkcji nagrodzonej kilka lat temu aż ośmioma Oskarami. Poradnikowi... daleko mimo to do wybitności i mógłby w zasadzie wylądować też wśród rozczarowań. Tak się jednak złożyło, że tamtego niedzielnego wieczoru moje oczekiwania nie były wysokie. Dostałem zapięty na ostatni guzik feel-good movie będący zarazem oryginalną mutacją komedii romantycznej – i on, i ona są (lekko) chorzy psychiczni, więc w romkomowej formule pojawia się porcja ludzkiego dramatu. Doskonały Robert De Niro na drugim planie dopełnia i uwiarygodnia świat przedstawiony. Natomiast na planie pierwszym przekonałem się do Bradleya Coopera oraz wreszcie osobiście zweryfikowałem tezę o charyzmie i talencie Jennifer Lawrence. Poradnik pozytywnego myślenia nadaje się do wielokrotnego oglądania, nie dla odkrywania w nim nowych rzeczy, a dla czystej filmowej przyjemności.

5. Dzieciątko z Mâcon (The Baby of Mâcon; 1993)

the_baby_of_maconWielka Ambiwalencja 2014 Roku, która w ostatecznym rozrachunku wypada na plus, aczkolwiek nie dałbym chyba rady obejrzeć jej po raz wtóry. Dzieło Petera Greenawaya jest bardziej widowiskiem aniżeli filmem. Oglądamy tu barokową inscenizację średniowiecznej sztuki o "cudownym" dziecku wykorzystywanym przez niegodziwą matkę dla zysku. Pełne symboliki przedstawienie przenika się z kościelną rzeczywistością barokowego teatru, oraz poniekąd z rzeczywistością widza przed telewizorem. Co autor chciał nam właściwie przekazać? Nie mam zielonego pojęcia. Dzieciątko... zachwyca jednak pełnymi przepychu kostiumami i scenografią, daje też po głowie kilkoma bezpardonowymi scenami. Pozycja obowiązkowa dla teatrologów; wszystkim innym film również poszerzy horyzonty, lecz w nieco bolesny sposób. Podobno to jedno ze słabszych dzieł Greenwaya. W takim razie niezmiernie ciekawią mnie pozostałe.

4. Opowieść wszech czasów (The Greatest Story Every Told; 1965)

the_greatest_story_ever_toldEpicka superprodukcja o żywocie Jezusa Chrystusa. Niby tylko ekranizacja najbardziej znanych scen z Ewangelii, lecz ogląda się wyśmienicie. Wystąpiła w niej plejada ówczesnych gwiazd, między innymi supercharyzmatyczny Charlton Heston w roli Jana Chrzciciela, Telly "Kojak" Savalas jako Piłat, no i młody Max von Sydow w roli Chrystusa mówiącego po angielsku z doskonałą dykcją, choć z leciutkim niemieckim akcentem. Jego Jezus jest bardzo uduchowiony, niemalże nawiedzony, mówi wyłącznie przysłowiami, ale... von Sydow to wybitny aktor i potrafi sprzedać każdą kreację. Więcej opowiadać nie trzeba, bo każdy potrafi wyobrazić sobie, jak wygląda wysokobudżetowy, hollywoodzki, staromodny film o Zbawicielu.

3. Take Shelter (2011)

take_shelterMłody mąż i ojciec zaczyna dostrzegać wokół siebie znaki świadczące o nadchodzącej Apokalipsie, lecz cała sprawa ma prawdopodobnie drugie dno... Internetowe opisy dodają jeszcze parę zdań wyjaśnienia, choć ja urwę swój w tym miejscu, by uniknąć spojlerów. Ten znakomity, niepozorny, mało znany film zasługuje na ochronę przed nimi. Smutek miesza się tu z grozą i tworzy opary tak gęste, że od pierwszej do ostatniej sceny atmosferę da się kroić nożem. Wyciszona, maksymalnie skupiona narracja łapie szybko widza za kark i zabrania odrywać się od ekranu. Wady? Mdły Michael Shannon i sukowata Jessica Chastain w rolach głównych. Nie lubię tych aktorów. Ale inni lubią, zatem istnieje spora szansa, że Schroń się przypadnie Wam do gustu jeszcze bardziej niż mnie.

2. Dealer (Pusher; 1996)

pusherChciałbym określić Pushera następującym bon motem: "Quentin Tarantino spotyka Guya Ritchiego w Kopenhadze". Niestety nie mogę, bo ani sensacyjny scenariusz, ani dynamiczny montaż nie dociskają pedału gazu do deski. Chociaż i tak jest świetnie. Debiut fabularny Nicolasa Windinga Refna (Drive) opowiada o gangsterze Franku, który po nieudanym dealu narkotykowym musi szybko spłacić dług zaciągnięty u serbskiego bossa. Sytuacja oczywiście coraz bardziej się wikła. Oglądaliśmy podobne matnie wiele razy, lecz akcja Pushera rozgrywa się w Europie, nie w Stanach, po drugie film nakręcono w całości z ręki, a po trzecie, cóż, dobre kino umie przecież odświeżać wyświechtane historie.

1. Dziewczyna z sąsiedztwa (The Girl Next Door; 2004)

the_girl_next_doorCzy wyłazi ze mnie prymityw? Dziewczyna z sąsiedztwa nie jest bynajmniej komedią wulgarną, choć opowieść o chłopaku, który zakochuje się w pięknej sąsiadce – byłej gwiazdce filmów pоrno – musi wzbudzić podejrzenia nawet najbardziej pobłażliwego pracownika (jurora? agenta?) MPAA. Niemniej, film nie jest też niczym więcej niż młodzieżowo-szkolną komedią romantyczną odhaczającą kolejne punkty dość przewidywalnego schematu. Trzeba być jednak bardzo pruderyjnym, by nie docenić wdzięku, z jakim dzieło Luke'a Greenfielda przedstawia branżę XXX. Ogromne plusy stanowią przeurocza, pełna seksapilu Elisha Cuthbert w roli tytułowej, oraz maniakalny Timothy Olyphant jako jej były gach. Parafrazując Kamila M. Śmiałkowskiego: pоrnobiznes i amerykańskie liceum to tematy z dwóch różnych bajek, ale tutaj ktoś wpadł na szaleńczy pomysł, by je połączyć, i wyszło nadspodziewanie dobrze.