Blogrys

Wolna wola córki profesora

Czytasz starą notkę zaimportowaną z WordPressa. Niektóre elementy układu stron – w szczególności rozmiary i zakotwiczanie ilustracji oraz światło – mogą pozostawiać sporo do życzenia. Gdzieniegdzie wyparowały też multimedia, w szczególności zagnieżdżone wideo z YT.

Wolna wola jest jednym z wielkich tematów metafizyki. Nie wiem dokładnie, jak toczyły się jego losy przez ostatnie stulecia, lecz wiem, że we współczesnej filozofii trwa ożywiona dyskusja o ludzkiej swobodzie wyboru. Jak zdefiniować wolną wolę? Jak pogodzić ją z nieubłaganymi prawami fizyki? Czy brak wolnej woli znosi pojęcie moralnej odpowiedzialności? Czy wolna wola jest psychologiczną iluzją?

Nie czas tu i nie miejsce na popularyzowanie możliwych odpowiedzi. Chciałem tylko zacytować pewną zgrabną ripostę, jaką pewien filozof umysłu został "pojechany" w internetowej dyskusji. Nie obędzie się bez naszkicowania jej kontekstu.

Gregg D. Caruso wygłosił TED-a, a potem napisał artykuł, w którym rozważa pragmatyczne skutki niewiary w wolną wolę. Jeżeli większość ludzi zaakceptuje jej nieistnienie – niezależnie od tego, czy wolna wola istnieje naprawdę – to czy społeczeństwo na tym zyska, czy straci? W pierwszej chwili wydaje się, że oczywiście to drugie. Wyparuje pojęcie odpowiedzialności, nagradzanie dobrych i karanie złych uczynków stanie się absurdem, zapanuje psychologicznie usprawiedliwiona anarchia.

Caruso wyraża jednak zgoła odmienne zdanie. Twierdzi, że niewiara w wolną wolę przyniesie nam wiele korzyści. Jego argumentacja jest rzeczowa, ale zupełnie do mnie nie przemawia, gdyż napędza ją liberalny hurraoptymizm. Ideologiczna podszewka staje się doskonale widoczna, gdy Caruso raz za razem używa przymiotnika "konserwatywny" w negatywnie zabarwionym znaczeniu. Tak, konserwatyści rzeczywiście wierzą, że nie ma moralności bez odpowiedzialności, ale droga od niezgody na konserwatywne poglądy polityczne do niewiary w wolną wolę powinna być dalsza.

Caruso kwestionuje zarazem badania, które sugerują, że zanegowanie wolnej woli osłabia nasze sumienie. W pewnym eksperymencie z 2008 r. ochotnikom dano najpierw do przeczytania fragment książki oznajmiający, że wolna wola jest iluzją. Następnie poproszono ich o rozwiązanie szeregu matematycznych zadań na komputerze. "Jeszcze jedna mała sprawa", powiedział psycholog nadzorujący przebieg badań. "Do programu wkradł się błąd i można w tych zadaniach oszukiwać, o, w ten sposób. Nie róbcie tego, rozwiązujcie je normalnie, zależy nam na rzetelnych wynikach". Osoby, które wcześniej przeczytały o iluzji wolnej woli, oszukiwały częściej niż przedstawiciele grupy kontrolnej.

Wyniki nie zgadzają się z tezą Caruso. Szuka dla nich alternatywnych wyjaśnień i tłumaczy je między innymi "zużyciem ego" (ang. ego depletion). Miałoby to polegać na tym, że "ludzie są bardziej skłonni do oszukiwania przeczytawszy autorytatywne teksty naukowe, które podważają (a nawet wyszydzają) ich hołubione poglądy, gdyż taka lektura zużywa naszą zdolność do samokontroli". Brzmi mętnie? Trudno dostrzec związek? Jeden z komentatorów poprosił o wyjaśnienie. Caruso przytoczył więc jako przykład zachowanie swojej pięcioletniej córki, która w przedszkolu przez cały dzień wykazuje samokontrolę, ale gdy po południu wraca do domu, jest zmęczona i agresywna, ponieważ jej ego zostało na ten dzień zużyte.

Użytkownik schlafly odpowiedział następująco:

Mam lepsze wyjaśnienie. [Przedszkolni] opiekunowie wierzą w wolną wolę, więc chwalą [dziecko] za właściwe zachowanie i pouczają je, gdy zrobi coś źle. Ale po powrocie do domu jej ojciec wykazuje obojętność wobec zachowania córki traktując ją jako z góry zaprogramowany automat.

Istotnie, są chyba lepsze zawody dla rodzica niż filozof umysłu.