Blogrys

Dwadzieścia-dwadzieścia tysięcy (1)

Czytasz starą notkę zaimportowaną z WordPressa. Niektóre elementy układu stron – w szczególności rozmiary i zakotwiczanie ilustracji oraz światło – mogą pozostawiać sporo do życzenia. Gdzieniegdzie wyparowały też multimedia, w szczególności zagnieżdżone wideo z YT.

Kto zostaje w tyle, nie może być pionierem. Ta stara prawda, odkryta prawdopodobnie przez komunistycznych przodowników pracy, dotyczy też blogów. Ergo: Blogrys musi się rozwijać. Podążając więc za przykładem pewnej opiniotwórczej i zaprzyjaźnionej strony -- ale bynajmniej nie zniżając się do poziomu ohydnego plagiatu, bo przecież sam autor rzeczonej strony wspomina o inspiracji z zewnątrz -- inauguruję niniejszym Blogrysowy cykl muzycznych polecanek. Naprzód.

Sieciowym odkryciem września było dla mnie Miasto Muzyki. Nie jest to żaden niszowy serwis i wielu z Was z pewnością go już zna, ale dla porządku wyjaśniam: Miasto Muzyki to na chwilę obecną pięćdziesiąt radiowych stacji internetowych nadających w wirtualny eter pod egidą RMF-u. Z wyjątkiem samego RMF FM, wszystkie są stuprocentowo muzyczne (zero gadania) i tematyczne. W Mieście znajdziemy m.in. RMF 80s, RMF Chillout, RMF Flamenco i RMF Szanty. Dla każdego coś miłego.

Przez kilka tygodni słuchałem RMF Muzyka Filmowa, a niedawno wypróbowałem RMF Alternatywa. Oczekiwałem schizowej elektroniki, dostałem wpadające w ucho indie. Jako że od pewnego czasu mój gust muzyczny podąża właśnie w kierunku nowoczesnych, niekomercyjnych odmian popu i rocka, zagościłem na Alternatywie na dłużej i praktycznie codziennie jestem nagradzany jakimś naprawdę fajnym kawałkiem. A przy okazji poszerzam swoją wiedzę muzyczną na temat zespołów, których nie usłyszymy na listach przebojów. Ze stratą dla list.

Ratatat to nowojorski duet składający się z gitary (Mike Stroud) i syntezatora (Evan Mast). Osoby obdarzone wyobraźnią dźwiękową powinno domyślić się wyników tej prostej, choć niecodziennej kombinacji. Ratatat udanie zmiksował We Share Our Mother’s Health, o którym niedawno pisał Law, ale mnie na antenie Alternatywy zauroczył Mirando. Ci, którzy pamiętają przedpotopowe gry komputerowe, nie przejdą obok niego obojętnie.

I okej, niech będzie: Akurat Mirando więcej ma wspólnego ze schizową elektroniką niż z indie. Co do Predatora, to domontowali go zapewne fani, ale pasuje nie najgorzej.






Komentarze

mwisniewski (2008-10-24 23:10:58)

Ratatat dobry jest. Choć "We Share Our Mother’s Health" akurat wolę w oryginale, "Mirando" wymiata. I, ten, przywołujesz "przedpotopowe gry komputerowe", ale słowem nie wspominasz o ośmiobitowych konsolach. Wstyd!

Borys (2008-10-25 16:10:06)

W sensie muzycznym oryginał i remiks to raczej dwie różne piosenki, ich jedyny wspólny mianownik to wokal (no i klip). Owszem, w remiksie Ratatat poszli na łatwiznę, bo wrzucili chwytliwy refren z chórkiem. Ale wiesz, ja mam słabość do chórów... I do klaskania. :)