Blogrys

Postanowienia na 2024

Nigdy dotąd postanowień noworocznych nie czyniłem. Tym razem spróbuję, przede wszystkim po to, by w grudniu móc w konstruktywny sposób podsumować mijający rok. Oto moje postanowienia na 2024, które dotyczą konsumpcji kultury tudzież tematów przewijających się na blogu. Mam dodatkowo kilka ambicji o charakterze zawodowym lub prywatnym, ale ponieważ Blogrys nie służy mi ani do opowiadania o pracy, ani o codziennym życiu, zachowam je dyskretnie dla siebie.

Będę czytać jedną książkę naraz. Od kilku lat moje lekturowe wojaże przypominają pojedynek z Hydrą; kończę jeden tytuł, zaczynam dwa następne. Usprawiedliwia mnie częściowo fakt, że zazwyczaj wygodniej jest czytać na Kindlu, chociaż niekiedy chce się poczuć magię cięższego papieru; i że czasami miło zrobić beletrystyczną przerwę w trakcie czytania najeżonego faktami bucha. Niemniej, mój książkowy multitasking przekroczył rozsądne rozmiary i najwyższa pora zwęzić go gwałtownie do pojedynczego pasma tytułów.

Chcę przesłuchać – znowu – całą dyskografię Queen. „Queen” to odruchowa odpowiedź na pytanie o mój ulubiony zespół muzyczny. Słuchałem ich na okrągło przez całe liceum (nosiłem w plecaku empetrójkowego discmana z płytą ze wszystkimi albumami w skompresowanym formacie), ale przez blisko dwadzieścia lat nie miałem z nimi akustycznego kontaktu nie licząc Made In Heaven, ostatniego longpleja z Freddiem. Czy Królowa się obroni? Czy odkryję nowe perełki w jej dorobku? Czy jakieś szlagiery mnie rozczarują? Jakie albumy uznam za najlepsze? Zoba… posłuchamy.

Zamierzam obejrzeć wszystkie miniseriale na DVD kurzące się na półce. Jest ich siedem: Anioły w Ameryce, Północ-Południe, Wojna i pokój (koprodukcja rosyjsko-francusko-włosko-niemiecka z 2007 r. z Malcolmem McDowellem), Ja, Klaudiusz, Mildred Pierce, Na południe od Brazos (Michał wolałby pewnie, żebym najpierw przeczytał książkę), Sherlock (pierwszy sezon z Cumberbatchem).

Nie będę oglądał filmów dłuższych niż dwie godziny, chyba że mowa o epickich nowościach uznanych reżyserów (mam tu na myśli przede wszystkim Czas krwawego księżyca Scorsese, do którego się przymierzam); długich, acz nieznanych mi jeszcze klasykach; lub bardzopełnometrażowych evergreenach (dlaczego miałbym odmawiać sobie powtórki Titanica?!). Postanowienie brzmi filuternie, lecz jest całkiem poważne. W ciągu minionych lat zbyt wiele razy rozczarowałem się długimi filmami, natomiast okazji na długie seanse mam w obecnej fazie życia niewiele. Zaprawdę rację miał ten, kto powiedział, że skoro Stanley Kubrick potrzebował 139 minut na opowiedzenie historii ludzkości od prehistorii po transcendencję, to każdą inną fabułę spokojnie da się zmieścić w dwóch godzinach.

Nie będę oglądał filmów i seriali na małym ekranie (iPada). W łóżku przed snem tylko książka. Jeżeli wieczorny seans, to wyłącznie na kanapie.

Wyzeruję wszystkie listy do obejrzenia na YouTubie. Brzmi jak niemożliwa niemożliwość, ale już zrezygnowałem z subskrybcji większości kanałów i nowe pozycje do „łoczlejter” dodaję rzadko. Pozostaje mi obejrzeć – lub nieodwołalnie skasować – to co dodałem kiedyś.

Chcę ogarnąć podstawy „wywoływania” zdjęć robionych w formacie RAW. Pikselowe surówki nie uczynią ze mnie oczywiście lepszego fotografa, ale pozwolą poprawić kolorystykę dobrze skadrowanych i ostrych zdjęć. Poza tym pstrykanie w RAW-ie w sentymentalny sposób przypomina robienie fotek analogiem: po pierwsze, na karcie pamięci robi się ciaśniej, więc fotografowanie staje się zajęciem wymagającym większego namysłu; po drugie, optyczny wytwór nie uwidocznia się od razu i trzeba wpierw udać się do komputerowej ciemni (a więc pojawia się pełne napięcia oczekiwanie).

Zrealizuję jakiś osobisty projekt informatyczny. W zeszłym roku impulsywnie zbudowałem Blogrys na nowo i proces ten, choć niezwykle czasochłonny, przysporzył mi mnóstwo frajdy. W roku bieżącym chciałbym nauczyć się nowego webowego lub programistycznego narzędzia i ponownie wyrzeźbić sobie coś fajnego, a może nawet przydatnego.

Chcę przejść trzy gry, a jedną z nich powinno być fenomenalne Disco Elysium, które zacząłem w wakacje na Switchu. Na nintendowej konsolce rozgrzebałem też The Witcher 3 (który przez wiele lat mi się marzył), ale do „wiedźmaka” chyba nie wrócę, bo raz, że w open-worldy powinno jednak grać się na dużym ekranie, a dwa, że za stary już jestem na zgłębianie cRPG-owych mechanik craftingowych i uganianiem się po mapie za szóstym klejnotem do czwartej rękojeści siódmego magicznego miecza.

Odpiszę na wszystkie zaległe maile. Arku, wiesz, o co chodzi.

Rozpiszę harmonogram słuchania podcastów i uporządkuję słuchanie muzyki. Chodzi o to, że w szwach pękają nie tylko moje nierealistyczne listy „do przeczytania”, „do obejrzenia” i „do pogrania”, ale również ta „do posłuchania”. Obserwuję kilkadziesiąt podcastów i nowych odcinków słucham spontanicznie klikając w to, co akurat nawinie się w feedzie. Wolałbym jednak w poszczególne podcasty qua kanały się „wsłuchiwać” i rezygnować bezlitośnie z subskrypcji tych, które w gruncie rzeczy mi się nie podobają. Muszę też ogarnąć moją listę albumów i podgatunków muzycznych odłożonych na później – muszę wyrobić w sobie nawyk częstszego zakładania słuchawek w robocie (byle nie podczas prowadzenia lekcji).

Będę pisał notkę blogową, choćby i krótką, o każdej przeczytanej książce.

Zrobię kurs analizy (matematycznej). Moje zgłębianie wyższej matematyki zakończyło się w okolicy twierdzeń Sylowa i prostych dowodów z epsilonami i deltami. Czyli algebrę znam lepiej niż funkcje. Chciałbym wreszcie popchnąć do przodu także moje rozumienia rygorystycznej analizy. Jesienią planuję zapisać się jako wolny słuchacz na odpowiedni kurs na uniwersytecie, a przedtem, to znaczy wiosną, przerobić na własną rękę stosowny podręcznik, żeby i z kursu wynieść jak najwięcej, i zdać egzamin na przynajmniej B.






Komentarze

Michał (2024-01-12 08:51:16)

No tak, ja bym rekomendował najpierw książkę, ale jako liberał dopuszczam, że ktoś wybierze inną ścieżkę (wszak "wśród tylu różnych dróg przez życie każdy ma prawo wybrać źle"). Też mam do powtórki "Północ-Południe" i "Klaudiusza", a także "Wichry wojny"/"Wojna i pamięć", a także "Miami Vice". I w końcu muszę obejrzeć "Pogranicze w ogniu". I też uprawiam multitasking, którego wypieram się sam przed sobą, ale jak podliczyłem, to czytam naraz beletrystykę przed snem, Marka Aureliusza na sedesie i wiersze Herberta do kawy. No ale to tryb, który jeszcze kontroluję. Powodzenia w realizacji postanowień.

Borys (2024-01-12 11:48:42)

Ja jako zagorzały czytacz też w zasadzie rekomendowałbym sobie najpierw książkę, no ale kombinacja postanowień „czytać pojedynczo” i „obejrzeć kurzące się seriale” nie pozostawia mi większego wyboru. „Miami Vice”? To chyba dość długie jest, więc zazdroszczę ilości wolnego czasu!

Michał (2024-01-13 14:07:39)

Długie, ale to projekt zakrojony na lata albo nawet dekady :) A tak serio to przywykłem oglądać kawałkami, bo na tygodniu to udaje mi się wyszarpać max 0,5 h. Tylko w niektóre weekendy większy luz.

Arek (2024-01-18 09:49:12)

No pięknie to wygląda, mam nadzieję, że pyknie. Z moich postanowień to chcę ruszyć włoski, bo kiedy jak nie teraz? Po drugie chcę mocniej zgłębić polską kulturę stąd pomysł przesłuchania 52 polskich albumów i obejrzenia 52 polskich filmów. Póki co idziemy w miarę zgodnie z planem. A poza tym więcej aktywności fizycznej, bo bez tego będzie pucha. Co do czytania to ja mam kilka książek na raz, ale to tomik Leśmiana (więc poezja) Erna od Ciebie (więc trening norweskiego), no i "Srebrne Orły". Czy planujesz jakieś kamienie milowe czy też po prostu na koniec roku napiszesz podsumowanie?

Borys (2024-01-18 12:42:58)

Kamieni milowych nie planuję. Dobrze byłoby zabrać się seryjnie za nieprzeczytane książki stojące na półkach, ale one nierzadko są zbliżone gatunkowo (dużo fantastyki), a ja właśnie w tym roku chciałbym unikać wpadania w królicze nory (np. w zeszłym roku przeczytałem spontanicznie dużo, za dużo książek poświęconych zagadnieniom informatycznym) i sięgać raczej po możliwie zróżnicowane tytuły.