Przeczytane w 2020 (1)
książki ::: 2021-01-24 ::: 1120 słów ::: #748
Czytasz starą notkę zaimportowaną z WordPressa. Niektóre elementy układu stron – w szczególności rozmiary i zakotwiczanie ilustracji oraz światło – mogą pozostawiać sporo do życzenia. Gdzieniegdzie wyparowały też multimedia, w szczególności zagnieżdżone wideo z YT.
Najgrubsza:
Latem czytałem namiętnie pierwszy tom nowej biografii Stalina spod pióra Stephena Kotkina (prawie 1000 stron). Słuchałem też sporo Cypress Hill. Stalin i Sajpresi weszli za mocno. Pomyślałem, że muszę koniecznie zrobić mem z generalissimusem. Na górze: „What's your name, what's your number?”. Na dole: „I'd like to get to know you”.
Uznalibyście wówczas, że to topоrna ironia wymierzona w stalinowską bezpiekę, która najpierw spisywała nazwiska oraz adresy, a potem gorliwie przesłuchiwała (i nie tylko…) prawdziwych i urojonych wrogów reżimu. Tymczasem w memie chodziłoby o coś zgoła innego, czego dowiedziałem się z lektury Paradoksów władzy:
Stalin był wybitnym, pracowitym kadrowcem. Miał nosa do ludzi. Lenin mianował go gensekiem z początkiem wiosny 1922 r. Gruzin Wszech Czasów spędził następne lata na tworzeniu doskonale naoliwionego aparatu partyjnego. Starannie i cierpliwie budował z żywej tkanki swoją maszynę. Jeśli było trzeba, ściągał pracowników do Moskwy z dalekich zakątków ZSRR.
Oczywiście kluczowe było dlań bezwzględne posłuszeństwo mianowanych – ale liczył się też organizacyjny talent u podwładnych. Dzięki temu macki KPZR, które w latach dwudziestych oplotły ogromne eurazjatyckie państwo, były i okrutne, i zwinne. Nie traktujmy pobłażliwie ambitnych HR-owców.
Kotkin jest prawdopodobnie największym żyjącym specjalistą od Stalina. Jego książka bywa jednak rozdziałami tyleż precyzyjna, co sucha. Autor jak ognia unika psychologizowania. Pierwszy tom obejmuje zresztą okres do 1927 r., zanim Stalin stał się superdyktatorem, jakiego wszyscy znamy. Paradoksy władzy są więc w równym stopniu biografią co kroniką bolszewii.
Żałuję, że historyk z Princeton prześlizgnął się nad młodością swojego bohatera, słabo udokumentowaną co prawda, chociaż przypuszczalnie barwną. Nie wyjaśnił na przykład, dlaczego syn biednego szewca z Gori został prawą ręką Lenina, który otaczał się raczej marksistowskimi intelektualistami pokroju Lwa Trockiego i Michała Bucharina. Bodajże Montefiore w Młodym Stalinie spekuluje, że przed wybuchem Pierwszej Wojny Światowej Stalin (wtedy jeszcze ps. Koba) rabował na Zakaukaziu carskich i posyłał pieniądze Leninowi. Kotkin nawet nie pochyla się nad tą hipotezą.
Nie znaczy to, że w Paradoksach władzy nie ma fragmentów bardzo dobrych. Za absolutnie mistrzowski uważam podrozdział opisujący okoliczności wybuchu Pierwszej Wojny Światowej. Na kilkudziesięciu stronach Kotkin przedstawił błyskotliwą syntezę, uwzględniając przy tym przeróżne polityczno-historyczne niuanse.
Autor poradził sobie także z opisaniem dynamiki w trójkącie Lenin-Trocki-Stalin. Czytelnik łatwo pojmie całkowicie odmienne, lecz uzupełniające się role, jakie w latach 1917-1920 pełnili trzej tenorzy Rewolucji Październikowej. Świadectwem kompozycyjnego uszczerbku książki jest natomiast tytuł. Nie zrozumiałem, o jakie właściwie paradoksy władzy chodzi.
W trakcie lektury wynotowałem szereg ciekawostek:
- Stalinek mieszkał z rodzicami w izdebce o powierzchni dziewięciu metrów kwadratowych. Jego łóżeczko stało w piwnicy, tam gdzie ojciec miał swój warsztat i sklepik szewski.
- Piłsudski i Dzierżyński chodzili do tego samego wileńskiego gimnazjum, chociaż nie w tym samym czasie. Piłsudski i Lenin, już w tym samym czasie, mieszkali na jednej ulicy w habsburskim Krakowie.
- W 1914 r. rosyjska armia posiadała najwięcej samolotów ze wszystkich uczestników Pierwszej Wojny Światowej (ok. 400 sztuk), ale ponieważ brakowało części zapasowych, maszyny były zazwyczaj uziemione.
- Do ogarniętego ustrojową gorączką Petrogradu Stalin przyjechał przed Leninem (25 marca 1917 r.). Prosto z syberyjskiego zesłania; wąsaty, 38-letni. Miał walonki, maszynę do pisania i sporo pomysłów.
- Lenin pojawił się w Petrogradzie trzy tygodnie później, późnym wieczorem, w poniedziałek wielkanocny (16 kwietnia). Przybył na Dworzec Fiński pociągiem specjalnym z Zurychu. Ktoś od razu podstawił reflektory, Lenin wdrapał się na dach wagonu i rozpoczął bezzwłocznie agitację. Na peronach prawie nikt nie miał pojęcia, co to za dziwny gość.
- Latem 1917 r. na powstrzymanie radzieckiej rewolucji było już o wiele za późno. Ale na powstrzymanie bolszewików – nie. Motorami frakcji byli Lenin i Trocki. Kotkin pisze brutalnie: „Wystarczyłyby dwie kule”.
- W trakcie wojny domowej komisarz Trocki jeździł po czerwonych frontach opancerzonym pociągiem z dwiema lokomotywami. Zagrzewał, agitował, administrował. W skład pociągu wchodziły wagon z podarkami dla żołnierzy wypchany zegarkami, płaszczami, papierośnicami; prasa drukarska zajmująca całe dwa wagony; stacja telegraficzno-radiowa; mobilna elektrownia (!); biblioteka; garaż z ciężarówkami (!); warsztat kolejowy; łaźnia (!); drużyna A (agitatorska). Dla załogi wydawano specjalną gazetę. Ubrany od stóp po szyję w czarną skórę Trocki przejechał łącznie 65 tysięcy mil. Jego Snowpiercer kilkanaście razy uczestniczył w walkach.
- Dziadek Putina ze strony ojca, Spiridon, był kucharzem Lenina w podmoskiewskim dworku w Gorki. Towarzysz Uljanow z powodu pogarszającego się stanu zdrowia (wylewy? kiła?) spędził tam łącznie połowę pięciu ostatnich lat życia.
- Gdy Gorki (już nie dworek, a człowiek, tzn. pisarz Maksym Gorki) próbował uchronić grupę dyrektorów i intelektualistów przed pokazowym procesem, Lenin napisał mu dosadny list: „Lokaje kapitału uważają się za mózg narodu. W gruncie rzeczy nie są żadnym mózgiem, tylko g.....”.
- Z kolei brytyjski rzeźbiarz Clare Sheridan tak wypowiedział się o Feliksie Dzierżyńskim: „Jego oczy wyglądały jak skąpane we łzach wiecznego smutku, jednak jego usta uśmiechały się pobłażliwą dobrocią”. Notabene, szef Czeki był prawdziwym tytanem pracy. Prowadził ascetyczny tryb życia, harował dla rewolucji od świtu do nocy. Zmarł na zawał w wieku 48 lat, chwilę po wygłoszeniu płomiennej, dwugodzinnej przemowy.
- Latem 1926 r. Stalin dał się namówić na wakacje w rodzinnych okolicach. W sanatorium pod Soczi zgodził się ponadto, żeby grupka lekarzy gruntownie go przebadała. Stwierdzono: przewlekłą, pasywną gruźlicę; owrzodzenia jelitowe spowodowane tyfusem przebytym w młodości; niedokrwienie serca (Stalin łagodził bóle w klatce piersiowe kurując się cytrynami); atrofię mięśniową w lewym przedramieniu; ropień okolomigdałkowy. Wiele lat później wykryto jeszcze patologiczne zmiany w prawym płucu, które wytłumaczyły kłopoty z oddychaniem. Po sanatoryjnym badaniu Stalin zaproponował lekarzom napicie się gorzałki. Też miał wtedy 48 lat – ale dożył aż 74.
- Stalin był fachowcem od neggingu. Z przemówienia na plenum KC (19 grudnia 1927): „Towarzysze! Już od trzech lat proszę, byście zwolnili mnie z obowiązków genseka. Plenum zawsze mi odmawia. (…) Przyznaję, że pomimo upowszechnionego listu tow. Lenina [krytykującego Stalina], istniała konieczność utrzymania mnie w tej roli. Ale te okoliczności są już przeszłe. Są przeszłe, gdyż opozycja została zmiażdżona. (…) Teraz już czas, według mnie, by wysłuchać instrukcji Lenina. Dlatego proszę plenum o zwolnienie mnie z funkcji sekretarza generalnego KC. Zapewniam was, towarzysze, że partia tylko na tym zyska”. Oczywiście, skromnisiowi znowu odmówiono.
Pierwszy tom Kotkinowskiej biografii kończy się w roku 1928 r. W przeciągu następnych pięciu lat — inni komuniści twierdzili, że zajmie to dwa pokolenia — Stalin skolektywizował jedną piątą ziemi ornej na świecie. Książkę kończy doskonałe zdanie:
Historię, na dobre i na złe, tworzą ludzie, którzy nigdy się nie poddają.
Na mojej półce stoi już tom drugi zatytułowany Czekając na Hitlera, jeszcze grubszy od poprzedniego. Za lekturę zabiorę się lada tydzień i pewnie do lata skończę.
W międzyczasie osobom osłuchanym z językiem angielskim gorąco polecam wysłuchanie debaty Davida Kennedy'ego, Andrew Robertsa (biograf Churchilla) i Stephena Kotkina o współpracy Roosevelta, Churchilla i Stalina. Rozmowę prowadzi znakomity Peter Robinson odpowiedzialny za Uncommon Knowledge z Instytutu Hoovera. Tak właśnie, mili państwo, wygląda dyskusja historyczna, gdy poziom kultury oraz przygotowania merytorycznego wszystkich dyskutantów osiągnie maksimum.
Zwróćcie ponadto uwagę, że Kotkin głosem przypomina Joe'a Pesciego.