Mistrzostwo świata
varia ::: 2016-03-02 ::: 730 słów ::: #514
Czytasz starą notkę zaimportowaną z WordPressa. Niektóre elementy układu stron – w szczególności rozmiary i zakotwiczanie ilustracji oraz światło – mogą pozostawiać sporo do życzenia. Gdzieniegdzie wyparowały też multimedia, w szczególności zagnieżdżone wideo z YT.
Poświęć dziesięć minut na przeczytanie poniższej notki, a uczynię cię mistrzem świata. Serio. Nie będziesz musiał nawet wpłacić stu dolarów na konto nigeryjskiego księcia, ani kupić kilogramowego opakowania viagry.
Wymyśl najpierw sześć rzeczy, w których jesteś naprawdę dobry, choć w których nie jesteś bynajmniej żadnym mistrzem. Kategorie powinny być możliwie różnorodne. W grę wchodzą codzienne umiejętności, dziedziny wiedzy powszechnej, talenty manualne i artystyczne, prywatne pasje, sporty, wiedza „fanowska” (na przykład o jakimś serialu), osobiste rekordy (na przykład w jojo), wszelakie hobby.
Pamiętaj: możesz śmiało brać przykład z polskich urzędników. Tak jak oni ustawiają niekiedy przetargi pod wybrane zawczasu firmy, tak i ty możesz śmiało zawężać powyższe „dyscypliny” dostosowując je do swych uwarunkowań i wyróżników. Jeśli na przykład dużo jeździsz samochodem po Łodzi, możemy spokojnie przyjąć, że jesteś naprawdę dobry z łódzkiej topografii. Teraz poszukaj jeszcze pięciu podobnych rzeczy.
Ale, ale! Co właściwie znaczy „naprawdę dobry”? Otóż w każdej z wybranych „dyscyplin” musisz być lepszy od 98% ludzi na świecie, czyli mieścić się w górnych dwóch procentach. Brzmi nieosiągalnie? Nie, sprawa jest prostsza niż się wydaje. Dzielnikiem są bowiem wszyscy ludzie żyjący obecnie na świecie.
Załóżmy na przykład, że Twój konik to sklejanie modeli samolotów. Nie musisz bynajmniej znajdować się wśród najlepszych dwóch procent modelarzy na świecie. Nie. Masz być po prostu lepszy w sklejaniu modeli od 98% mieszkańców kuli ziemskiej. Zatem: Wśród losowo wybranych stu ludzi zamieszkujących wszystkie kontynenty, Ty musisz być jednym z dwóch najlepszych. Biorąc pod uwagę, że znakomita większość naszych bliźnich nigdy nie sklejała modeli – ba, przynajmniej połowa pewnie w ogóle nie wie, na czym to polega – bycie naprawdę dobrym w modelarstwie wcale nie jest tak trudne.
Przykładowo, mój zestaw sześciu rzeczy prezentować się może następująco:
• wiedza o filmach
• rozpoznawanie piosenek Queen
• fizyka
• blogowanie
• gotowanie żurku (warunek dwóch procent spełnię z wielkim marginesem, nawet jeśli byłbym najgorszy w gotowaniu żurku ze wszystkich Polaków)
• oprowadzanie turystów po Oslo (mówiłem przecież, to jak ustawiony przetarg)
Po ułożeniu pod siebie jakiegoś „sześciobóju”, pora na odrobinę rachunku prawdopodobieństwa. Szansa, że losowo wybrany człowiek jest lepszy od ciebie w jednej z wybranych rzeczy wynosi mniej niż dwa procent. Prawdopodobieństwo, że przewyższa cię we wszystkich sześciu jednocześnie wynosi mniej niż dwa procent podniesione do potęgi szóstej:
0,02^6 = 0,000000000064
Na Ziemi żyje około siedmiu miliardów ludzi. Ilu z nich, statystycznie rzecz biorąc, przebija cię we wszystkich sześciu wybranych „dyscyplinach” naraz?
0,000000000064 * 7000000000 = 0,448
Mniej niż jeden! Czyli taki człowiek najprawdopodobniej nie istnieje. To właśnie ty w swoim „sześcioboju” jesteś mistrzem świata!
Jesteś zwycięzcą.
https://www.youtube.com/embed/watch?v=tvbyY7oMT2E
Sprytne? Nie ja to wymyśliłem. Parafrazuję tutaj tylko wpis z angielskiego blogu Many Worlds Theory. Jego autor, Matthew Rave, miał swoje internetowe pięć minut, gdy w humorystyczny i bardzo celny sposób sportretował wykresami dziewięć typów seminariów z fizyki. Potem udało mu się także odnaleźć najgłupszą osobę na legendarnym plakacie z Piątego Kongresu Solvaya w 1927 r. – niebagatelne osiągnięcie.
Czy w „mistrzostwie świata” kryje się jakiś haczyk? Owszem. Wybrane przez nas kategorie, choćby i „ustawiane”, muszą odznaczać się jak największą różnorodnością. Nie mogą stanowić podtypów określonego hobby.
Załóżmy, że ktoś jest naprawdę dobry w robieniu na drutach. Jeśli taka osoba jako swoich sześć rzeczy wybierze szycie z białej wełny, szycie z zielonej wełny, szycie z niebieskiej wełny itd., to na ważności straci linijka, gdzie podnosiliśmy 0,02 do szóstej potęgi. Stanie się tak, ponieważ każdy inny człowiek, który jest dobry w szyciu z białej wełny, jest też w analogiczny sposób dobry w szyciu z wełny kolorowej. Między kategoriami występuje silna zależność.
W komentarzach pod oryginalną notką Matthew Rave'a wytknięto autorowi, że różnorodność wcale nie uratuje nas przed zależnością. Rzeczy, w których jesteśmy naprawdę dobrzy, nawet jeśli pozornie odmienne, są ze sobą skorelowane częściej niż nam się wydaje. Ja sam celowo nie wybrałem więc wiedzy o muzyce filmowej obok wiedzy o filmach, ani matematyki obok fizyki. Sądzę jednak, że mój zestaw się broni:
Samo oprowadzanie turystów po Oslo zawęża populację do plus minus pół miliona osób. Ilu spośród nich bloguje? Załóżmy, że pięć procent. Zostaje dwadzieścia pięć tysięcy osób. Ilu mieszkających w Oslo blogerów zna się na fizyce? Załóżmy, że dziesięć procent (przypuszczam, że występuje jakaś korelacja między fizyką a blogowaniem). Zostaje dwa i pół tysiąca osób. Załóżmy, że jedna czwarta „siedzi” w filmach i że kolejna jedna czwarta zna na wylot muzykę Queen. Zostaje coś koło stu pięćdziesięciu osób. A ilu spośród nich umie ugotować żurek na samodzielnie przygotowanym zakwasie?
Jestem zwycięzcą.
Komentarze
malwinastrus (2016-03-03 10:16:39)
najmniej motywujące wystąpienie świata :D