Blogrys

Ciągle powiększające się Królestwo Gówna

Czytasz starą notkę zaimportowaną z WordPressa. Niektóre elementy układu stron – w szczególności rozmiary i zakotwiczanie ilustracji oraz światło – mogą pozostawiać sporo do życzenia. Gdzieniegdzie wyparowały też multimedia, w szczególności zagnieżdżone wideo z YT.

Przedstawiam własne tłumaczenie artykułu The Ever-Expanding Kingdom of Bull autorstwa Neila Greenspana. Artykuł ukazał się w 84. numerze dwumiesięcznika Philosophy Now. Ponieważ gówno prawda atakuje zewsząd i zagraża nam wszystkim, myślę, że warto poznać kierunki, z których napływa. ...

* * *

Harry Frankfurt rozpoczął swoją niezwykle popularną monografię filozoficzną "O gówno prawdzie" ("On bullshit", Princeton U.P., 2005) od postawienia następującej tezy: "Jedną z najistotniejszych cech naszej kultury jest to, że wokół zalega tyle gówno prawdy". Późniejsze zdarzenia polityczne nie tylko potwierdziły to stwierdzenie, lecz wręcz wykazały jego nadmierne umiarkowanie. Nie chodzi wyłącznie o to, że wokół nas tyle GP, ale że nieprzerwanie napływa ze wszystkich stron: rządowej, akademickiej, biznesowej i medialnej.

Profesor Frankfurt charakteryzuje GP jako wypowiedzi padające z ust osób niezainteresowanych prawdą. Zaznacza, że należy odróżnić je od kłamstwa, czyli umyślnej nieprawdy. Według Frankfurta kłamca zna prawdę i decyduje się na rozpowszechnianie jej przeciwieństwa; natomiast producent GP niekoniecznie zamierza rozsiewać nieprawdę, ale ma obojętny stosunek do prawdy. Choć pogląd Frankfurta stanowi rozsądny punkt wyjścia, dalsza analiza sugeruje, że zarysowaną przezeń kategorię należałoby powiększyć. G.A. Cohen we wpływowym eseju "Gówno prawda a filozofia" ("Bullshit and Philosophy", pod red. Gary'ego Hardcastle'a i George'a Reischa, 2006) rozszerza ją na akademickie dyskusje odznaczające się, jak to dźwięcznie nazwał sam Cohen, "nierozjaśnialną niejasnością" ("unclarifiable clarity"). Dziedziny zajmujące się ludzką działalnością, emocjami, motywami i aspiracjami, dziedziny, dla których subiektywność stanowi immanentną cechę, być może w szczególności zasługują pod tym względem na uwagę. Któż nie napotkał akademickiej prozy, czy to humanistycznej, czy to socjologicznej, która jednocześnie jest napuszona i całkowicie nieprzenikniona?

Przenieśmy się do nauk przyrodniczych. Tamtejsi naukowcy przedstawiają niekiedy wnioski, w które czasami szczerze wierzą (a czasami nie), lecz które podpierają nieodpowiednimi lub błędnymi informacjami, niechlujnym lub fałszywym rozumowaniem, albo wadliwą metodologią. Niezależnie od zamiarów autorów, krytycy z dużą dozą prawdopodobieństwa określą takie wypowiedzi mianem "gówna prawdy". Podobnież za GP mogą zostać uznane prawdziwe twierdzenia, które zaprezentowano jako nowatorskie lub przydatne naukowo, ale które w gruncie rzeczy nie są ani nowe, ani nie niosą ze sobą żadnej praktycznej wartości. I znów nastąpi to niezależnie od tego, czy ich autorzy byli szczerze zainteresowani prawdą*.

Jaki powód lub powody stoją za domniemanym wzrostem objętości gówno prawdy? Jeden wiarygodny czynnik to kombinacja stosunkowo wolnego rynku z postępem w naukach badających ludzką psychologię i zachowanie. Tak się składa, iż postęp w rzeczywistej wiedzy dotyczącej działania mózgów oraz umysłów w podejmowaniu decyzji utorował niestety drogę nowym rodzajom GP. Na przykład odkrycia związane z zagadnieniami efektywnych kampanii reklamowych umożliwiły stworzenie wydajniejszych — i bardziej wprowadzających w błąd — reklam.

Czynnikiem, który mógł przyczynić się do zwiększenia tolerancji na GP w naukach przyrodniczych, jest narastający poziom specjalizacji. W połączeniu z coraz bardziej wyrafinowanymi i drogimi technologiami eksperymentalnymi, trend ten oznacza, że większość badaczy potrafi w pełni zrozumieć tylko mały fragment swojego poletka. Zważywszy, że akademicy nie mają wiele do zyskania na surowym krytykowaniu już opublikowanych artykułów — w szczególności, gdy ich autorzy są wpływowi — prace wątpliwie metodologicznie mogą akumulować się bez większych przeszkód.

Innym kluczowym czynnikiem promującym nieustanne propagowanie gówna jest namnażanie się kanałów telewizyjnych i radiowych z ramówkami, które trzeba przecież jakoś zapełnić. A łatwiej wyprodukować program opiniotwórczy niż informacyjny, jako że ten ostatni wymaga zebrania i zweryfikowania newsów. Poza tym, wyważone opinie afirmujące złożone przyczyny i konkurujące skutki generują zazwyczaj mniejszą oglądalność niż skrajne poglądy nieskrępowane niewygodnymi faktami i zaprojektowane tak, by zyskać uznanie o odgórnie wyselekcjonowanych grup odbiorców. Niezdrowa skłonność dziennikarzy do tworzenia narracji wokół krótkich, nierzadko wyrwanych z kontekstu setek, prowadzi do zniekształcenia przekazu. Bodźce finansowe i ograniczenia narzucane przez ciasne deadline'y również faworyzują nadmiar GP.

Równolegle, rozrost Internetu i przyrost okazji do internetowego wyrażania własnej opinii doprowadził do znaczącego powiększenia się grona uczestników publicznego dyskursu. Niektórzy komentatorzy-amatorzy posiadają co prawda wyczucie i szacunek względem swych źródeł informacji (w przeciwieństwie do niektórych zawodowych dziennikarzy). jednak po uśrednieniu i tak okaże się, że spójność oraz rygor przedstawianych uzasadnień jest odwrotnie proporcjonalny do liczby osób, które oferują swe poglądy innym pomimo posiadania małego lub żadnego doświadczenia i wiedzy na dany temat. Internet przyczynia się zatem do dalszej ekspansji gówno prawdy.

Swoje trzy grosze dokłada też coraz ślepsze zapatrzenie się ogółu na celebrytów, których każdy ruch śledzony jest przez telewizję i media społeczne. Celebryta zarządzający swoim wizerunkiem musi przedkładać widoczność nad wstrzemięźliwość. Aktorzy, sportowcy, naukowcy, biznesmeni, politycy a nawet dziennikarze nieustannie się sprzedają. W takim środowisku trudno spodziewać się, by prawda została uznana za niezawodnego, lojalnego przyjaciela, bo przecież każda prawda z czasem okaże się niewygodna dla dosłownie każdego.

Dodajmy do powyższych czynników nastawienie się edukacji na CV i towarzyszący temu nastawieniu pogląd, że edukacja jest przede wszystkim środkiem do ekonomicznego celu. Wśród wielu nawet bardzo zdolnych studentów panuje przekonanie, że należy skupiać się głównie na pytaniach następnego sprawdzianu i na wymaganiach, które stawia przed nimi następny stopień schodów wiodących do zawodowego nieba. Poświęcanie czasu na zmaganie się z abstrakcyjnymi i trudnymi pojęciami, które nie mają natychmiastowego ilościowego zastosowania praktycznego, nie jest zbyt dobrze widziane przez środowisko żaków. Tym sposobem mamy zbyt wielu cheerleaderów i zbyt mało krytycznych myślicieli.

Dodajmy na koniec, że kulturowa ewolucja doprowadziła do kojarzenia odważnego myślenia z absolutystycznymi stwierdzeniami redukującymi niemalże każde zagadnienie do dwóch kategorii: za albo przeciw. Taka klasyfikacja sprowadza się często do fałszywych dychotomii, które utrudniają poważną dyskusję i dogłębne rozważania. Zauważyłem, że aby lepiej stawić czoła jakiemuś problemowi w badaniach biomedycznych i medycynie klinicznej, nierzadko nieodzowne jest sięganie po kategorie o granicach bardziej rozmytych, bardziej niedookreślonych niż granice kategorii wykorzystywanych na co dzień (por. mój artykuł "Dimensions of antigen recognition and levels of immunological specificity", Advanced Cancer Research #80, 2001). Potrzeba wciskania zjawisk w niepasujące schematy także ułatwia produkowanie GP.

Ograniczona ilość gówna prawdy może być ceną za kreatywność i odkrywanie nieznanego. Osiągnęliśmy jednakowoż etap, na którym ciągłe generowanie tendencyjnej dezinformacji i pseudoinformacji poważnie nas wszystkich zubaża. Musimy powstrzymać, albo jeszcze lepiej, odwrócić rozrost Królestwa Gówna. Niewykluczone, że największa nadzieja leży w szerszym i wydajniejszym nauczaniu wyważonego sceptycyzmu oraz krytycznego myślenia.

__________
* W tym miejscu Greenspan wydaje się zaprzeczać wcześniejszej definicji Frankfurta, ale trudno powiedzieć, czy kontestuje ją świadomie (przyp. tłum.).






Komentarze

pan wróżek siarkowodór (2011-06-03 10:06:10)

tylko kto się tym zajmie? gównoroby złamanego centa na taką edukację zagrażającą ich istnieniu nie wydadzą - end the shit goes on.

MuadiM (2011-06-03 22:06:42)

Wspaniały artykuł!

WesolyArek (2011-06-04 09:06:10)

W zasadzie, mogę tylko potwierdzić opinię Pana Wróżka Siarkowodoru - to nie pyknie.

Borys (2011-06-04 20:06:28)

Tylko pojawia się pytanie, czy za gównogennym przemysłem kryją się mechanizmy umyślności, czy też mamy raczej do czynienia z niezdrową, lecz nieświadomą, tendencją. Jeżeli to pierwsze, to faktycznie, z GP można walczyć jedynie metodami oddolnymi. Jeśli to drugie, kontrinicjatywa może równie dobrze przyjść z góry.