Ćwiara

Gdyby na początku swojej działalności mnie zamordował, i gdyby każde dziesięć blognotek było jak jeden rok spędzony za kratami, dziś Blogrys wychodziłby na wolność. Czy jakoś tak.

Poprzedni wpis był oto dwieście pięćdziesiąty. Fakt ten kwalifikuje się przede wszystkim do przegródki otagowanej jako "Metablog"; warto zarazem skorzystać z jubileuszowej okazji i wyłuszczyć do końca poruszoną trzy miesiące temu sprawę zmian na lepsze.

Tematyka bloga pozostanie ta sama (i tak samo zróżnicowana). Zamierzam jednak ograniczyć długość notek i chociaż całkowicie z "analitycznych" wpisów nie zrezygnuję, to będę starał się uaktywnić aspekt spontaniczno-impresyjno-felietonowy Blogrysa. Natomiast nie zdecydowałem jeszcze, jaki los spotka dłuższe teksty, bo nie mam wątpliwości, że i takie od czasu do czasu będę popełniał. Albo będą publikowane tutaj, albo na jakiejś osobnej "domowej" witrynie nie będącej blogiem. Zobaczymy.

Wątpliwości nie imają się działalności recenzenckiej. Moje recenzje książkowe (nie to, żeby było ich ostatnimi czasy tak dużo) będą trafiać na Biblionetkę tudzież do "Esensji"; te filmowe z kolei, zarówno pełnowymiarowe jak i miniaturowe, publikować będę, zgodnie z wcześniejszym postanowieniem, na Filmasterze. Na tym ostatnim trochę bajtów już naprodukowałem, więc możecie śmiało zaeresesować moje postfilmorysowe minirecenzje i/albo zwykłe notki. Co ważne, do całej owej pozablogrysowej działalności publicystycznej linkować z Blogrysa z reguły nie będę (chyba że w związku z jakimś uzupełnieniem).

Tyle. Teraz zmierzać będziemy w stronę pięćsetnej notki. No dobra, najpierw trzechsetnej.