Blogrys

Jednak się domknie

Czytasz starą notkę zaimportowaną z WordPressa. Niektóre elementy układu stron – w szczególności rozmiary i zakotwiczanie ilustracji oraz światło – mogą pozostawiać sporo do życzenia. Gdzieniegdzie wyparowały też multimedia, w szczególności zagnieżdżone wideo z YT.

Poniższą notkę musicie potraktować jako krzyżówkę zjadliwego komentarza, wyrozumiałego, choć smutnego pokiwania głową i dementi wpisu sprzed prawie dwóch lat. Otóż do moich oczu dotarła niedawno informacja, że telenowelowy serial fantasy pt. Koło czasu, przerwany przedwczesną śmiercią autora, Roberta Jordana, jednak doczeka się końca. Obie wdowy po pisarzu -- ta uosabiana przez jego żonę, i ta uosabiana przez wydawcę -- do domknięcia cyklu wyznaczyły niejakiego Brandona Sandersona. Nie słyszeliście o nim wcześniej? Nic dziwnego. W każdym razie, tyle jeśli chodzi o dementi: jednak się domknie (się). ...

Teraz pora na szczyptę zjadliwości: Ostatni tom, zatytułowany Wspomnienie Światła (skądinąd ładnie, jak już kiedyś zauważyłem), ukaże się w trzech, bynajmniej nie cienkich, częściach. Publikacja pierwszej (o zdecydowanie mniej ładnym podtytule Nadciągająca burza) nastąpi w listopadzie bieżącego roku; publikacje kolejnych najprawdopodobniej w rocznych odstępach. Wszystkie zaangażowane strony jednocześnie zarzekają się, że mówienie o trzech osobnych książkach jest absolutnie bezpodstawne, że to po prostu jeden tom, tyle tylko, że podzielony (ze względu na objętość) na trzy odcinki. Do niechęci do zabijania kury znoszącej złote jajka nikt oczywiście nie chce się przyznać. Zamiast tego wspomina się, że po wydaniu ostatniego tomu ostatniego tomu na półkach księgarskich pojawia się też omnibus, czyli wszystkie trzy tomy ostatniego tomu w jednym woluminie.

I wreszcie wyrozumiałe kiwanie głową. Rozwleczone i rozwłóczone do granic przyzwoitości wątki dałoby się może doprowadzić do zgrabnego finału w przeciągu kilkuset stron. Gdyby jednak DNA (Desygnowany Nowy Autor) obrał właśnie taką strategię -- niewątpliwie korzystną z punktu widzenia czysto literackiego -- to zgrzyt pomiędzy ostatnim tomem a jedenastoma poprzednimi byłby na tyle duży, że nigdy nie przystałyby na to wdowy po Jordanie. Czytelnicy zresztą też; w końcu jeśli ktoś z lubością taplał się w rozwodnionej prozie przez 9300 stron (sic), to zapewne odznacza się wytrwałością i konsekwencją.

Pozostaje mi tylko odpowiedzieć na pytanie, dlaczego problematykę wydawniczą Koła Czasu omawiam w kolejnej notce. Otóż dlatego, że chociaż czasu poświęconego na lekturę pierwszych dziesięciu tomów summa summarum żałuję, to przynajmniej nauczyłem się przy nich trzech ważnych -- z czytelniczego punktu widzenia -- rzeczy:

  • Wszelkie cykle fantastyczne trzeba traktować z dużą dozą podejrzliwości, a jeżeli pierwszy tom jest zamkniętą całością (Oko Świata co prawda nie było...), to należy porządnie się zastanowić przed sięgnięciem po następne.
  • Nie wolno zaczynać lektury cyklu -- choćby i najbardziej obiecującego -- jeśli nie jest on jeszcze zamknięty. Dopóki nie będzie ukończony, dopóty nie będziemy wiedzieli, czy autor nie umrze przed napisaniem ostatniego tomu, ile tych tomów łącznie będzie, i czy z czasem jakość storytellingu nie poleci na łeb, na szyję. Warto więc uzbroić się w cierpliwość. Jest wystarczająco dużo innych książek, które można poczytać w międzyczasie.
  • Cykle zasługują na bardzo niewielki kredyt zaufania. Jeżeli po przeczytaniu kilku recenzji podejrzewamy rozdęcie, pustosłowie i radosne grafomaństwo, to najprawdopodobniej mamy rację.






Komentarze

Borys (2009-06-30 15:24:00)

Jest i czwarta rzecz, o której zapomniałem: Najwyraźniej kanon fantasy przedstawiony przez Sapkowskiego w "Rękopisie znalezionym w smoczej jaskini" należy traktować "ze szczyptą soli" (takie norweskie przysłowie, domyślta się z kontekstu, o co cho). :)

Staszek (2009-06-30 10:30:00)

+1 :-)