Blogrys

Filmorys (6)

Czytasz starą notkę zaimportowaną z WordPressa. Niektóre elementy układu stron – w szczególności rozmiary i zakotwiczanie ilustracji oraz światło – mogą pozostawiać sporo do życzenia. Gdzieniegdzie wyparowały też multimedia, w szczególności zagnieżdżone wideo z YT.

Najwyższa pora na kolejny Filmorys, niewykluczone, że ostatni w tym roku. Uwagę zwraca nowa szata (typo)graficzna oraz całkiem wysokie notowania -- aż pięć z dziewięciu omawianych dzisiaj tytułów zasłużyło w moim odczuciu na cztery gwiazdki. Niestety, nie ma żadnego must-see... za to jest jedno must-not-see. Zapraszam. ...

Buntownik z wyboru
(Good Will Hunting; 1997)


Długo "polowałem" na ten film i bardzo dużo sobie po nim obiecywałem. Niestety, nie okazał się wcale rewelacyjny. Potrzeba naprawdę dobrego reżysera i naprawdę dobrego scenariusza, by powstało coś wyjątkowego na oklepanym schemacie "zbuntowany młodzieniec i mentor, mentor też ma swoje problemy, obaj pomagają sobie nawzajem wyjść na życiową prostą". Oba warunki zostały spełnione w przypadku wyśmienitego Finding Forrester, jednak Gus Van Sant. reżyser Good Will Hunting nie podołał wyzwaniu, nawet pomimo obsadzenia Robina Williamsa w roli mentora (w zbuntowanego młodzieńca wcielił się natomiast Matt Damon).

Dlaczego więc aż cztery gwiazdki? W Good Will Hunting zawarto bowiem przekorne, komformistyczne przesłanie nie spotykane zbyt często w amerykańskich filmach obyczajowych: "Jeżeli jesteś w czymś dobry, wcale nie znaczy, że właśnie to powinieneś robić. Rób to, na co masz ochotę". Polski tytuł streszcza je celnie, choć łopatologicznie.
*****

Gra Ripleya
(Ripley's Game; 2002)


Snobistyczna sensacja. To określenie samo ciśnie się na usta. Nie tylko dlatego, że tytułowy bohater jest snobem idącym po trupach do celu, ale także dlatego, że cała stylistyka Ripley's Game jest jakaś taka... snobistyczna. Wiecie, tak jakby Liliana Cavani celowo nakręciła film sensacyjny dla ludzi, którzy nie zwykli oglądać filmów sensacyjnych, bo uważają je za zbyt prymitywną rozrywkę.

Ripley's Game jest ekranizacją ostatniej części trylogii spod pióra Patricii Highsmith. Grę... można oglądać bez znajomości poprzednich filmów. Móc można, ale czy warto? Chyba tylko dla solidnej, antypatycznej kreacji Johna Malkovicha w roli tytułowej oraz dla ocierającej się o absurd, lecz i tak trzymającej w napięciu scenie egzekucji w pociągu.
*

Polskie drogi
(1977)


Kolejny przykład na to, że polska kinematografia produkowała kiedyś znakomite seriale (tudzież miniseriale, jeśli wziąć pod uwagę obecnie obowiązujące kryteria dotyczące ilości i długości poszczególnych odcinków). Polskie drogi to jedenastoodcinkowa opowieść o Polsce i Polakach w czasach Drugiej Wojny Światowej, od września 1939 r. do lata 1943 r. Jej głównymi bohaterami są podchorąży Niwiński (Karol Strasburger) i kapral Kuraś (Kazimierz Kaczor), ale w fabule znalazło się też miejsce dla wielu postaci drugoplanowych, z których każda uosabia jakąś grupę społeczną lub postawę obywatelską z tamtego okresu. We wszystkich rolach -- świetni polscy aktorzy.

Polskie drogi nakręcono w okresie PRL-u, ale, o dziwo, elementów propagandowych odnajdziemy tu bardzo niewiele. Komuniści nie są wcale przedstawieni jako zbawcy narodu, a różnicę poglądów między nimi a akowcami przedstawiono całkiem obiektywnie i bez oczerniania tych drugich. Co więcej, protagonista Niwiński ostro sprzeciwia się komunizmowi i wcale nie "nawraca się" w końcówce. Rzecz jasna, poprawkę na ówczesną cenzurę trzeba brać -- w Polskich drogach nie wspomina się ani słowem o napaści sowieckiej na Polskę w połowie września 1939 r., o Katyniu nawet nie wspominając.

Serial nie zawodzi od strony fabularnej. Środkowe odcinki wciągają na całego i ogląda się je z niegasnącym napięciem. Niestety, dwa ostatnie epizody niespodziewanie zawodzą na całej linii, zupełnie jakby nagle zmieniono scenarzystę. Szkoda tym większa, że wszystko wydaje się zmierzać ku wspaniałej kulminacji... i nagle historia się rozjeżdża. Gdyby nie nieudany finał, byłoby pięć gwiazdek.
*****

Obłęd
(The Jacket; 2005)


Wiosną zetknąłem się z bardzo nędznym filmem pt. Numer 23 (wrażeniami z seansu podzieliłem się zresztą w jednym z wcześniejszych Filmorysów). Przez pierwszych kilkadziesiąt minut oglądania Obłędu wydawało mi się, że mam oto do czynienia z krewnym Numeru 23 -- ambitny, zahaczający o metafizykę pomysł popsuty marnym wykonaniem. Na szczęście w ostatecznym rozrachunku Obł€d okazuje się lepszy. Po części jest to utrzymana w duchu Dicka opowieść o facecie rozdartym pomiędzy dwoma przeplatającymi się rzeczywistościami, po części postawione na głowie "ghost story" (nie, nie spojleruję, nawiązań do Szóstego zmysłu brak). W rolach głównych ześwirowany Adrien Brody i urocza Keira Knightley, ale zwróćcie też uwagę na Daniela "Bonda Blonda" Craiga przewijającego się w tle.
*

Underworld
(Underworld; 2003)


Wampiry walczą z wilkołakami. Od stuleci. A uprzywilejowany widz obserwuje na ekranie współczesny, i być może ostateczny, etap wojny (ale nakręcili później sequel, więc jednak nie ostateczny). Innymi słowy, Underworld to wysokobudżetowe kino akcji mocno osadzone w fantastyce i WoDziarskich klimatach. Z jednoznaczną oceną filmu mam pewien problem. Underworldowi zdecydowanie przydałoby się trochę autoironii -- wszyscy tu na siebie wrzeszczą, są strasznie przejęci swoimi rolami (mam na myśli postacie, nie aktorów) i biegają z miejsca na miejsce w stanie totalnego wkurwu. Z drugiej strony fabuła nie jest zupełnie denna; wrzucono do niej pewien twist, na który, przyznaję, dałem się złapać. Poza tym w roli głównej występuje nader powabna Kate Beckinsale odziana w czarne obcisłe wdzianko... tylko że nie dość, że jest chorobliwie blada (bo to wampir), to na dodatek niewyraźnie ją widać, bo akcja filmu toczy się wyłącznie w mrocznych miejscach.

Ciężka sprawa, ale niech będą te trzy gwiazdki, bo całość przynajmniej nie jest nudna. Lecz na sequel się nie skuszę.
*

Papieska toaleta
(El Baño del Papa; 2007)


W ramach festiwalu Filmy z Południa w pierwszej połowie października obejrzałem dwie produkcje wywodzące się spoza anglojęzycznego kręgu kulturowego. Pierwsza była całkiem fajna, z drugą rozprawimy się za chwilę. Ale po kolei.

Akcja Ubikacji papieskiej rozgrywa się w Melo, małej urugwajskiej mieścinie niedaleko granicy z Brazylią. Mieszkańcy klepią biedę i próbują jakoś związać koniec z końcem. Co bardziej zaradni żyją z drobnego przemytu, ale żadnych kokosów też na tym nie zbijają. Nagle okazuje się, że miasteczko odwiedzi Jan Paweł II. Melo ogarnia gorączka, jednak nie tylko religijna, ale również kapitalistyczna -- wizyta papieża wiąże się przecież z ożywionym ruchem w okolicy, a na tym zawsze da się zbić interes. Większość mieszkańców postanawia zainwestować w stoiska gastronomiczne, tymczasem Beto, główny bohater, podchodzi do zagadnienia "od drugiej strony" i decyduje się na zbudowanie odpłatnego wychodka dla pielgrzymów.

El Baño del Papa to pogodny, okraszony humorem film z niezłymi aktorami (którzy oczywiście w moich oczach sprawiają wrażenie zupełnych naturszczyków). Napisałbym, że jego tematem są marzenia i ambicje ubogich ludzi, ale zabrzmi to dęto, a Papieska toaleta dęta bynajmniej nie jest. Jednak przydałoby się tutaj lepsze zakończenie, nawet niekoniecznie dobitniejsze, co po prostu sprawniej rozegrane. Mimo to, jak na pierwszy kontakt z kinem urugwajskim, jest całkiem nieźle.
*****

Nocny pociąg
(Ye Che; 2007)


Chińskiego kina obyczajowego nie ruszę kijem przez kilka następnych lat. Z samej fabuły Ye Che dałoby się pewnie wycisnąć coś przyzwoitego: ona jest milicjantką, która wykonała wyrok śmierci na jego siostrze, on jest robotnikiem przemysłowym, który postanawia się na niej zemścić. Materiał nadaje się bardziej na sensację w stylu Johna Woo aniżeli na dramat, ale w założeniu Nocny pociąg miał być metaforą samotności w totalitarnym społeczeństwie. Tak czy owak, film jest przeraźliwie nudny, tempo tu zbyt wolne, wydarzeń zbyt mało. Walorów realizacyjnych i aktorskich brak. Zdecydowanie odradzam.
*****

Ucieczka z Alcatraz
(Escape from Alcatraz; 1979)


Studium twardziela starającego się wykaraskać z ciężkiej sytuacji. W roli głównej oczywiście twardziel nad twardziele, czyli Clint Eastwood, w roli ciężkiej sytuacji -- Alcatraz. Wyreżyserowana przez Dona Siegela historia brawurowej ucieczki z okrytego niesławą amerykańskiego więzienia oparta jest na faktach. W 1962 r. wraz z dwójką kompanów czmychnął stamtąd autentyczny Frank Morris. Czy udało im się przepłynąć zatokę, czy też utonęli, nie wiadomo po dziś dzień. Ciał nigdy nie odnaleziono, żywych zbiegów też nie.

Ucieczkę z Alcatraz warto obejrzeć nie tylko dlatego, że jest dobrym (choć wyciszonym, podobnie zresztą jak wiele innych produkcji z Eastwoodem) filmem, ale także dlatego, że stanowi prototyp jeszcze lepszych Skazanych na Shawshank.
*****

Kafka
(Kafka; 1991)


Czarno-białe kino eksperymentalne nie będące ani biografią Franza Kafki, ani ekranizacją żadnego z jego utworów, lecz... czymś pomiędzy. Tytułowy Kafka to nie wadzący nikomu, cichy praski urzędnik trudniący się w wolnych chwilach pisarstwem. Gdy w niewyjaśnionych okolicznościach znika jego kolega z pracy, Kafka rozpoczyna poszukiwania na własną rękę i rychło wpada na ślad Spisku. Trop prowadzi (oczywiście) do tajemniczego zamku położonego na wzgórzu nieopodal miasta.

Kafka to film dla tych, którzy znają twórczość prawdziwego Kafki i wiedzą coś niecoś na temat jego życia. Pozostałym umkną bowiem wszystkie smaczki i nawiązania, jakimi scenarzysta obficie posypał fabułę. Na stołku reżyserskim zasiadł Steven Soderbergh, więc wysmakowana strona wizualna nie powinna być dla nikogo zaskoczeniem. Obsada jest mocna: w roli głównej Jeremy Irons, a sekundują mu Ian Holm i Alec Guinness. Najmocniejszą stronę filmu stanowią jednak nie zdjęcia czy aktorstwo, a klimat. Aczkolwiek przyznam, że ja na miejscu Soderbergha spróbowałbym nieco innego, mniej surrealistycznego a bardziej mroczniejszego podejścia do tematu.
*****






Komentarze

meserfantasy (2008-11-25 17:11:04)

Buntownik z wyboru i Ucieczka z Alcatraz naprawdę dwa bardzo dobre filmy polecam!!!

Staszko (2008-11-25 18:11:32)

"Stan totalnego wkurwu" wygrywa w kategorii "Tekst ostatniego tygodnia listopada".Znalazłeś "Kafkę"! To bardzo dobrze. Ja się przyznam, że nie szukałem.

Borys (2008-11-25 20:11:34)

Seji: Ale wiesz, ja akurat na brak fabularnego sensu nie narzekam, bo przecież film jest tak czy owak kinem łubudu,,, ale właśnie na ten sposób prowadzenia postaci (BTW, dziękuję, Staszko! :)).

Seji (2008-11-25 20:11:38)

Sequel Underworld obejrzyj. Dopiero raz z druga czescia pierwszy film ma jakikowliek sens.