Blogrys

Lapidarium: Stirling i Loch Lomond

Czytasz starą notkę zaimportowaną z WordPressa. Niektóre elementy układu stron – w szczególności rozmiary i zakotwiczanie ilustracji oraz światło – mogą pozostawiać sporo do życzenia. Gdzieniegdzie wyparowały też multimedia, w szczególności zagnieżdżone wideo z YT.

Pod szyldem bezczelnie gwizdniętym Kapuścińskiemu przyszła pora na opisanie dwóch kolejnych wycieczek w Szkocję, które odbyłem w ostatnim czasie. Oba miejsce okazały się na tyle interesujące i/lub malownicze, że szkoda byłoby o nich w ogóle nie wspomnieć, ale zarazem każda z wojaży trwała tylko kilka godzin, więc nie warto pisać dwóch osobnych notek i niepotrzebnie zużywać blogowy licznik na dole strony.

Do Stirling, położonego 35 km na północny wschód od Glasgow, wybraliśmy się w niedzielę, 13 lipca. Stirling, najmniejsze ze szkockich miast, jest wielkie historycznym i patriotycznym duchem. Właśnie tutaj stoczono dwie ważne bitwy Pierwszej Szkockiej Wojny o Niepodległość na przełomie XIII i XIV wieku. Pierwsza z nich miała miejsce 11 września 1297 r. przy Moście Stirling, a druga w pobliskiej wiosce Bannockburn 23-24 czerwca 1314 r. Za każdym razem Szkoci skopali Anglikom zady, a przy Moście poprowadził ich do zwycięstwa sam William Wallace, którego upamiętnia obecnie siedemdziesięciometrowy Monument postawiony na szczycie Abbey Craig. Pod Monument nie dotarłem, ale sfotografowałem go spod Zamku w Stirling, skąd rozciąga się fantastyczny widok na całe miasteczko i okalające je niewysokie góry.


Stirling cieszy się opinią urokliwej szkockiej miejscowości i krótka wędrówka po jej ulicach wyraźnie sugerowała, że musi to być opinia wielce zasłużona. Na dokładną eksplorację zakamarków miasta nie mieliśmy jednak czasu, ponieważ gwoździem programu na tamtą niedzielę była wycieczka na Stirling Highland Games, tradycyjny turniej sportowy odbywający się pod gołym niebem, dziesięć minut jazdy autobusem od "centrum". Jak łatwo się domyślić, impreza nie sprowadzała się wyłącznie do kibicowania zawodnikom przeciągającym linę czy rzucającym w dal ciężką, metalową kulą. Pod Highland Games podpięty był bowiem regularny festyn, w ramach którego można było zjeść frytki lub lody (skorzystałem), przejechać się na karuzeli (nie skorzystałem), kupić kilt (nie skorzystałem) lub zrobić sobie zdjęcie z żywą, wielką sową (skorzystałem). Odbył się też pokaz perfekcyjnie wyszkolonych owczarków, które kierowane głosem "pasterza", zaganiały do zagrody gęsi. O tym, że wszędzie dookoła grali dudziarze, wspominać zapewne nie muszę.


Nad Loch Lomond, drugie największe szkockie jezioro (tym największym jest, zgadliście, legendarne Loch Ness), pojechaliśmy natomiast w poniedziałek, 21 lipca. Loch Lomond leży w obrębie parku narodowego sąsiadującego od północnego zachodu z Glasgow. Mieszczuchy nie muszą więc latem wyprawiać się daleko, by móc odetchnąć pełną piersią świeżym powietrzem i nacieszyć oczy kombinacją niebieska woda plus soczyście zielone wzgórza. Po przybyciu na miejsce podzieliliśmy się na dwie grupy. Niektórzy wypożyczyli kajak i popływali po jeziorze, inni (w tym niżej podpisany) woleli rowery i urządzili sobie przejażdżkę "tam i z powrotem" do oddalonego o 12 km "żywego skansenu"* Luss. Trasa odrobinę mnie rozczarowała, ponieważ liczyłem, że cały czas będziemy jechać wzdłuż jeziora -- ale tylko odrobinę, ponieważ przejechaliśmy przez widokowy pitstop, gdzie zdołałem zaspokoić głód obiektywu. Zresztą sam cel (albo półmetek, jak kto woli) naszej rowerowej wycieczki położony był w nader malowniczym zakątku Loch Lomond, z doskonałym widokiem na Ben Lomond (819 m wysokości względnej) po drugiej stronie jeziora.

* Zapropnowane przez mojego nadwornego etnografa tłumaczenie angielskiego terminu conservation village. Chodzi o wioskę, w której mieszkają "zwyczajni" ludzie, ale w której władze (uosabiane czy to przez urząd powiatowy, czy to przez UNESCO, nieważne) dbają o zachowanie historycznego wyglądu domów i ulic.






Komentarze

Borys (2008-07-28 00:07:02)

Na festynie kosztował ok. 50 funtów. Cena "sklepowego" kiltu plasuje się natomiast w okolicy 200-300 funtów.

mwisniewski (2008-07-28 00:07:28)

A ile kosztuje kilt? To dobry szit czy coś w rodzaju ciupaski z Zakopanego?

mwisniewski (2008-07-28 01:07:24)

I wszystko jasne.

Misiolak (2008-07-28 20:07:59)

No jasne. W sklepie by przepłacił. :D