Blogrys

Czerwcowa piosenka

Czytasz starą notkę zaimportowaną z WordPressa. Niektóre elementy układu stron – w szczególności rozmiary i zakotwiczanie ilustracji oraz światło – mogą pozostawiać sporo do życzenia. Gdzieniegdzie wyparowały też multimedia, w szczególności zagnieżdżone wideo z YT.

And Jesus was a sailor
When He walked upon the water
And He spent a long time watching
From His lonely wooden tower.

Niektóre piosenki kojarzą się z określoną porą roku. Nie mam oczywiście na myśli tak banalnych i pospolitych konotacji jak ta pomiędzy White Christmas a Bożym Narodzeniem czy ta między Surfin' USA a latem. Chodzi o skojarzenia bardziej subtelne, bardziej indywidualne, zazwyczaj nie dające się w pełni uzasadnić.

Jedną z moich ulubionych piosenek jest Suzanne Leonarda Cohena. Pierwszy raz usłyszałem ją w czerwcu i zawsze już będzie mi się z czerwcem kojarzyć. Bo i jest w niej coś ciepłego, coś przywołującego na myśl najpiękniejszy miesiąc roku*. Nie tylko dzięki wersowi o słońcu lejącym się jak miód, ale też za sprawą urzekającej, choć leniwej muzyki, oraz hipnotycznego głosu Cohena śpiewającego o herbacie, pomarańczach, łodziach płynących po rzece, śmieciach i kwiatach. Fakt, białej poezji z reguły nie znoszę, ale wyjątki czasem się zdarzają. Suzanne jest jedną z nich.

Suzanne to znana piosenka i doczekała się licznych coverów. Na uwagę zasługuje wersja Petera Gabriela, który zmienił muzykę (zachowując jednak tę samą melodię) i przesunął utwór w kierunku typowych dla niego onirycznych klimatów. Oryginałowi nie dorównuje, ale... zabrakło niewiele.

And when He knew for certain
Only drowning men could see Him
He said "All men will be sailors then
Until the sea shall free them"

* Tak, ja wiem, że sesja i upały, ale nie zapominajcie, że czerwiec to też początek prawdziwego lata i wakacji. Tak, wiem też, że dla mojego pokolenia pojęcie "wakacje" właśnie traci swoje podstawówkowo-licealne znaczenie, ale sentyment przecież pozostaje.