Blogrys

Szachista

Czytasz starą notkę zaimportowaną z WordPressa. Niektóre elementy układu stron – w szczególności rozmiary i zakotwiczanie ilustracji oraz światło – mogą pozostawiać sporo do życzenia. Gdzieniegdzie wyparowały też multimedia, w szczególności zagnieżdżone wideo z YT.


Wszystkie dotychczas przeczytane wczesne książki Waldemara Łysiaka niezwykle mi się podobały -- może z małym wyjątkiem debiutanckiej Kolebki, której brakuje polotu typowego dla kolejnych pozycji. Na Szachiście natomiast się potknąłem. Owszem, jak na ogólnie przyjęte standardy książka jest przynajmniej dobra, ale ponieważ zawsze należy stosować odpowiednią miarę, do Szachisty przyłożyłem Łysiakową i stwierdzam, że autor mógł się bardziej postarać. Rzecz w tym, iż w zamierzeniu W.Ł. książka miała zapewne stanowić syntezę eseju historycznego z powieścią sensacyjno-szpiegowską. Niestety, zmuszony jestem wystawić surowszą cenzurkę: Szachista to już nie esej, ale jeszcze nie powieść z prawdziwego zdarzenia.

Z pierwszą częścią powyższej opinii zgodzą się prawdopodobnie wszyscy, z drugą tylko nieliczni. Uważam otóż, że w Szachiście akcja za szybko gna naprzód. Niecodzienna to wada; książkom znacznie częściej wytyka się rzecz dokładnie odwrotną. Niestety, Szachista składa się prawie wyłącznie z dialogów i akcji. Bardzo brakuje wolniejszych, "opisowych" fragmentów, w których czytelnik odpocząłby od natłoku wydarzeń i nacieszyłby się wirtuozerią pióra Łysiaka -- przejawów tej ostatniej znajdziemy tu bowiem mało (w porównaniu z innymi jego książkami). Odczułem poza tym inny brak stylistyczny, co prawda drobny, ale wart wzmianki. W Cesarskim pokerze i Empirowym pasjansie autor przepięknie operował karcianymi metaforami. W Szachiście ma nie mniejsze pole do popisu, lecz przenośnie szachowe są blade i nieliczne.

Przeczytać oczywiście warto. Primo, ponieważ "jak na ogólnie przyjęte standardy książka jest przynajmniej dobra"; secundo, gdyż historia opowiedziana w Szachiście, z zakończeniem włącznie, wydaje się nieprawdopodobna, a przecież całość oparto na udokumentowanych faktach. Życie pisze najlepsze sensacje.






Komentarze

Scobin (2006-12-29 18:12:43)

Ha.Mnie, jak pewnie pamiętasz, "Szachista" bardzo się podobał -- no ale ja nie mam stosownej miary łysiakowej, bo to wciąż niestety jedyna książka WŁ, jaką przeczytałem. Za to niedługo będę miał może miarę freudową...Ciekawe zjawisko z tym udokumentowaniem. Łysiak tak napisał "Szachistę", że do tej pory zachodzę w głowę, co z tego jest fikcją, a co prawdą. Na przykład ten słynny dziennik, o który się wszystko rozchodzi: byłżeby on prawdziwym źródłem historycznym? Ile z listów i książek wspomnianych w tekście byłby Łysiak w stanie wyciągnąć z szuflady i pokazać podejrzliwym czytelnikom?

s (2007-08-18 18:08:59)

,,szachiste,,przeczytalem jak mialem 15 lat.Cale szczescie ,ze nie mialem dostepu do internetu nie nie przeczytalem pow. recenzji.Jestem bowiem zachwycony ta pozycja.Bardzo czesto przez te lata siegalem raz po raz po te ksiazke.Otwieralem na dowolnej stronie i przezywalem przygode od nowa...