Przeczytane w 2022
książki ::: 2025-06-09 ::: 2830 słów ::: #878
Nie, w tytule nie ma literówki. Cóż, mam wciąż blogowe zaległości, ale backlogi są wszak po to, żeby z satysfakcją je ścinać.
Rokowi 2022 patronowali literacko Maria Konopnicka i Józef Mackiewicz. Nie odnajdziemy jednak w ich dorobku ani jednej pozycji nasuwającej skojarzenia z pustynią. A ja, na przekór faktom, przyrodzie i ludziom, rozpocząłem czytelniczy rok 2022 od bliskiego spotkania z dwoma słynnymi ludami pustyni. Niektórzy twierdzą, że Żydzi też są zmyśleni.
Najbardziej rzeczowa
Historia Izraela Anity Shapiry jest dość suchym, ale precyzyjnym, schludnym i poczytnym przedstawieniem historii państwa żydowskiego – od okresu wczesnego osadnictwa w Palestynie do końca lat dziewięćdziesiątych minionego stulecia. Początek wyznacza rok 1881 r., kiedy1 odeski nauczyciel, prawnik i lekarz w jednej osobie, niejaki Leon Pinsker, w artykule „Autoemancypacja!” załamał ręce nad nieuleczalnym rosyjskim antysemityzmem i wezwał Żydów do utworzenia ojczyzny.
Shapira kładzie nacisk na historię społeczną Izraela. Jedną trzecią książki poświeca przedpaństwowym okolicznościom jego powstania: projektom syjonistów, wzajemnym oddziaływaniom Żydów, Turków i Arabów w Palestynie, powojennemu mandatowi brytyjskiemu, etosowi jiszuwy (osadnictwa żydowskiego), cechom charakterystycznym kolejnych aliji (fal imigranckich). Od historii społecznej wolę, co prawda, historię polityczną i wojskową, ale te aspekty dziejów Izraela również przecież na karty Shapirowej książki trafiły. Nie rozdzierajmy szat.
Najważniejsze
Czy w literaturze odnajdziemy wyrazistszy, bardziej emocjonujący konflikt niż między Dawidem Ben Gurionem i Menachemem Beginem? Oczywiście – na przykład między Pawłem Atrydą i Władymirem Harkonnenem! Nareszcie przeczytałem Diunę Franka Herberta, ikoniczną powieść SF, kosmiczną odpowiedź na Władcę Pierścieni (jak chcieliby niektórzy).
Klasyk ekologicznej fantastyki naukowej pozostawił mnie z mieszanymi uczuciami. Podobały mi się teatralne sceny nasycone niejednoznacznymi dialogami; całość wydawała się jednak nudnawa. Prawdopodobnie sam jestem sobie winien, jako że świat przedstawiony, fabułę i bohaterów poznałem na wylot dawno temu za sprawą dwóch fenomalnych gier dosowych2. Z drugiej strony: Od razu sięgnąłem po tom następny, o którym nie wiedziałem nic, i po stu stronach rzuciłem go na pożarcie czerwiowi książek nieprzeczytanych do końca.
Jeżeli ktoś pomyślał sobie, że to wstyd, iż taki mądry i fajny bloger tyle czasu zwlekał z sięgnięciem po superklasyka fantastyki naukowej3, to mam dla niego wiadomość tyleż druzgoczącą co sensacyjną: Rok 2022 był też rokiem, w którym pierwszy raz przeczytałem coś Lema.
Tak, tego Lema.
Padło na Niezwyciężonego, jedną z bardziej rozrywkowych powieści twórcy Bajek robotów. Podobało mi się od pierwszego do ostatniego zdania, chociaż w trakcie lektury zastanawiałem się, o co właściwie tyle kanonicznego szumu. Wylądowali, eksplorują wymarłą planetę, szukają zaginionej ekspedycji – toć to schemat doskonale znany z oryginalnego Star Treka. Niemniej, niepowtarzalny styl Stanisława Lema, posępna atmosfera i obowiązkowy dla tamtej epoki retrofuturyzm spenetrowały mi zwoje mózgowe lepiej od niejednego rodzaju nanorobotów. Wspaniała książka.
Najgrubsze
Od 2020 r. czytam w każde wakacje biografię, najchętniej grubą. Po dwóch tomach opowiadających o życiu oraz sukcesach Stalina przyszła pora na męża stanu młodszego o półtorej dekady, działającego w stolicy nadwiślańskiej. Mowa o Józefie Becku Marka Kornata i Mariusza Wołosa (1150 stron z przypisami), obfitującej w polityczne szczegóły opowieści o kontrowersyjnym ministrze spraw zagranicznych Drugiej Rzeczpospolitej w latach 1932-1939 r.
To właśnie podczas Beckowej wachty na Szucha (gdzie po dziś dzień mieści się polski MSZ) Niemcy do spółki z Sowietami dokonali częściowej anihilacji naszego kraju – łatwo więc zgłaszać gorzkie pretensje do Becka, notabene prawej ręki Piłsudskiego, że jego przedwrześniowa polityka zagraniczna poniosła druzgoczącą klęskę. Kornat i Wołos wytrwale bronią swojego bohatera tłumacząc, że Beck zrobił sporo i że w ówczesnych, z polskiego punktu widzenia totalnie przerąbanych realiach geopolitycznych, nie dało się zrobić nic więcej.
Józef Beck stanowi wnikliwe, wciągające, uporządkowane omówienie zawiłości polskiej polityki zagranicznej lat 30. Ale jako biografia wypada nie najlepiej. Mariuszowi Wołosowi odpowiedzialnemu za rozdziały poświęcone młodości Becka w ogóle nie chciało napiąć się literackich muskułów i przyłożyć do odmalowania fascynujących realiów ówczesnego świata (Polska u schyłku zaborów, Pierwsza Wojna Światowa, odzyskanie niepodległości), które przyszłego ministra ukształtowały. Z kolei w części zasadniczej, napisanej przez Marka Kornata, bardzo mało jest o Becku jako osobie prywatnej – o ile dobrze pamiętam autor nie napisał wprost, czy powód takiego stanu rzeczy stanowi brak źródeł, czy raczej patriotyczny pracoholizm następcy Augusta Zaleskiego.
Drugim najgrubszym, wartym wzmianki tomem był The Second World War Anthony’ego Beevora (860 stron). Brytyjski historyk zdobył swojego czasu rozgłos jako autor książek o bitwie stalingradzkiej i o upadku Berlina w 1945 r. Kreml wyróżnił go nawet mianem „naczelnego opluwacza Armii Czerwonej”. Niestety, Beevor nie poradził sobie do końca z zadaniem stworzenia panoramy lat 1939-1945. Fragmenty poświęcone polityce i strategii wypadają dobrze, lecz wątki bitewne, które w narracji dominują (Beevor specjalizuje się w wojskowości), nie trzymały mnie w szczególnym napięciu. Przede wszystkim brakuje map, które pomogłyby czytelnikowi zwizualizować ruchy oddziałów i przebieg starć. Ale i Beevor nie operuje najzręczniej rytmem słowa. Szkoda, że nie wypowiedział mej militarnej wyobraźni Blitzkriegu.
Najcieńsza
O szczęściu Pierre’a Gassendiego liczy raptem 73 stron. Na wolumenek składa się kilka filozoficznych tekstów zebranych przez François Berniera. Kim był Gassendi? Współczesnym Kartezjusza, z którym polemizował na temat możliwości istnienia wiedzy pewnej. Gassendi opowiadał się za empiryczną niepewnością i odniósł spore sukcesy jako naukowiec: wyjaśnił zjawisko parhelionu, przy pomocy kamery otworkowej zmierzył średnicę Księżyca i wykazał, że szybkość dźwięku jest niezależna od jego częstotliwości. Edward Gibbon nazwał go „le meilleur philosophe des littérateurs, et le meilleur littérateur des philosophes”, w czym z pewnością było sporo przesady.
Najstarsza
W sezonie 2022/2023 odwiedziłem teatr aż cztery razy: Dla szekspirowskiego Snu nocy letniej, bergmanowskiego Tam, gdzie rosną poziomki, znakomitej monodramy osnutej wokół zagadek mechaniki kwantowej (sic! możecie zazdrościć), oraz Trylogii Jona Fossego, od niedawna noblisty. Odkryłem, że dorosłem do wieku, w którym scena przemawia do wyobraźni i uczuć bardziej niż kinowy ekran, i że zdecydowanie częściej powinienem u Melpomeny gościć.
Nauczyłem się także, iż przed wizytą w teatrze warto odrobić pracę domową, czyli przeczytać sztukę, którą zamierzamy obejrzeć. Pomoże to lepiej zorientować się w najeżonej dialogami fabule i pozwoli skonfrontować nasze wyobrażenia z wizją reżysera. A we Śnie nocy letniej (1595-1596) dzieje się niemało: czworokąt miłosny wiruje coraz szybciej, oglądamy przezabawną sztukę-w-sztuce, zaś Puk gorliwie realizuje zlecenie swojego elfiego szefa. Nie jestem wielkim miłośnikiem Szekspira – gdyż nigdy nie miałem okazji porządnie się weń wczytać – ale zrozumienie, dlaczego jego sztuki wystawiane są nadal pomimo upływu czterystu lat, przychodzi mi bez większego wysiłku umysłowego.
Najnowsze
Trzy tytuły:
Ameryka: Dom podzielony (wrzesień 2022) Andrzeja Kohuta: Politolog i podkaster obdarzony doskonałym głosem napisał wprowadzenie w realia społeczno-polityczne dzisiejszych Stanów Zjednoczonych. Czyta się dobrze, ale nikt, kto choć trochę próbuje zgłębiać bieżące problemy Ju Es Of Ej, nie dowie się z tej książki niczego nowego. Sądzę poza tym, że autor-amerykanista powinien zadać sobie trud pojeżdżenia po kraju swojego przedmiotu i osobistego porozmawiania z ludźmi. Tymczasem książka sprawia wrażenie zręcznej i faktograficznie zweryfikowanej, ale tylko syntezy informacji, które można wyszukać w internecie.
Pasterze smoków (luty 2022) Karoliny Lewestam: Zbiór esejów poświęconych rodzicielstwu spod pióra autorki, która spędziła chyba setki godzin na czytaniu i skrupulatnym analizowaniu stylu The New Yorkera. Niektóre świetne, inne tylko dobre. Nie chciałbym upolityczniać macierzyństwa, ale Pasterzy… powinni przeczytać rodzice lewicowi i prawicowi, ponieważ Lewestam mimowolnie napisała pamiętnik matki-lewaczki odkrywającej uroki rodzicielskiego konserwatyzmu.
Nadchodzi III Wojna Światowa (październik 2021) Jacka Bartosiaka i Piotra Zychowicza: Geopolityczne lanie wody z dwóch kubłów zilustrowane grzybem atomowym na okładce.
Najbardziej zaskakujące
Nigdy nie przypuszczałbym, że tyle frajdy dostarczy mi lektura atlasu historycznego, na dodatek nędznie wydanego. Kupując w Amazonie The Routledge Atlas of the First World War Martina Gilberta spodziewałem się rozkosznych, kolorowych mapek – a pocztą przyszedł monochromatyczny kołonotatnik. Nie osądzajmy po okładce! Powtórzenie sobie przyczyn, przebiegu i skutków Wielkiej Wojny poprzez oglądanie 173 prostych, lecz poglądowych map opatrzonych ramkami z kluczowymi, uporządkowanymi chronologicznie faktami, okazało się wspaniałym sposobem na wyremontowanie historycznej wyobraźni. Przykładowe plansze (wybieram spośród nietypowych, bo wiadomo, że Verdun i Somme muszą być):
- Serbia i jej sąsiedzi (1878-1914)
- niemieckie cele wojenne w Afryce (1914-1915)
- pierwszy atak przy użyciu gazu fosforowego (grudzień 1915)
- Churchill we Flandrii (1916)
- niemieckie rajdy lotniczne na Paryż (1914-1918)
- system konwojowy (1917-1918)
- sprzeciw wobec wojny w Stanach Zjednoczonych (kwiecień 1917)
- pokonanie Turcji (1917-1918)
- zaopatrzenie Aliantów w mięso (1916)
- wojna z bolszewizmem (1918-1919)
- cmentarze wojenne pod Somme
Ja chcę więcej atlasów historycznych!
Drugim zaskoczeniem było Czarne Anny Kańtoch. Spodziewałem się kryminału z elementami fantasy, dostałem przemyślaną, precyzyjną, „dukajową” w pomyśle (ale na pewno nie w stylu) nowelę fantastyczno-psychologiczną, która
Spore spojlery:
z jednej strony tworzy melancholijną pętlę czasową, a z drugiej jest całkiem ponurą opowieścią o uwięzieniu w alternatywnej rzeczywistości.Muszę przeczytać ponownie, żeby odnaleźć wszystkie rozsiane przez autorkę tropy. Nie ukrywam też, że zrozumienie fabuły przysporzyło mi niemałych trudności i musiałem ratować się kwerendą w cudzych interpretacjach. Kańtoch to jednak cwana bestia; nie mam wątpliwości, że od początku do końca wiedziała, co pisze.
Najbardziej rozczarowujące
Rozczarowaniami obrodziło.
Rozczarowała mnie Szczelina Jozefa Kariki, który miał okazać się słowacką odpowiedzią na Stephena Kinga. Wyprawa w góry Trybecza, słowackiej odpowiedzi na Trójkąt Bermudzki, częściej od strachu wzbudza zażenowanie nieporadnością stylistyczną autora. Niemniej, zapamiętałem dwie sceny. Jedną na zasadzie wyjątku, bo jako jedyna była fajnie rozpisana i niepokojąca4. Drugą, bo była wprost idiotyczna5.
Rozczarował mnie Święty Wrocław Łukasza Orbitowskiego. Fajny pomysł, trochę klimatu, ale toporny układ wydarzeń fabularnych woła o pomstę do nieba. Tracę ciepło też było fatalne. Czyżby Orbitowski umiał pisać tylko opowiadania? Szkoda, bo to taki sympatyczny chłop, który dokłada starań, żeby każda powieść była o czymś innym.
Rozczarowało mnie It’s Behind You Boba Pape’a, wspomnienia o konwertowaniu strzelanki R-Type na Spectruma. R-Type jest jedną z najlepszych gier na „speka”, ale choć uwielbiam czytać historie starych gier komputerowych, wygląda na to, że Pape jest lepszym programistą niż memuarystą.
Rozczarowała mnie po raz wtóry Anna Karenina. Znowu nudziłem się jak mops księżnej. Trzeciej szansy Tołstojowi już nie dam.
Rozczarował mnie Dziki ojciec Szymona Grzelaka. Tylna okładka zachęca: „Rytuały inicjacyjne zawsze pełniły ważną rolę w życiu ludzi i społeczeństw. W inicjacjach jest moc, którą można wykorzystać, by wychować dzieci w duchu wyznawanych wartości. Dzieci potrzebują, by stawiać im progi rozwojowe, wtajemniczać w nowe obszary życia, pozwalać na nowe obowiązki, dawać nowe przywileje. Jeśli ze strony rodziców i wychowawców zabraknie świadomej, pozytywnej strategii inicjacyjnej dla dzieci, bardzo prawdopodobne, że ich postawy i system wartości kształtować będą jedynie popkultura i rówieśnicy” W praktyce dostajemy autoterapeutyczne zapiski z odkrywania bycia ojcem połączone z natarczywym katolicyzmem. Wystarczy więc przeczytać i przemyśleć streszczenie.
Rozczarowały mnie The Story of the Jews Simona Schamy oraz Wędrujący świat Grzegorza Kołodki. Rozchełstana erudycja, albo po prostu chaotyczne ględzenie. U Schamy roi się od mikrodygresji i zdań nie wynikających za bardzo z poprzednich. Kołodko z kolei leje wodę hektolitrami; nawet jeżeli ma coś interesującego do przekazania, to dałoby się to zmieścić na 50 stronach zamiast na 400.
Najgęstsza
Opus magnum Jacka Dukaja pt. Lód mnie przytłoczył, wzruszył, zafascynował, wynudził, zaskoczył, rozczarował, wciągnął, pokonał i uniósł. Licząca tysiąc stron powieść, wzorowana na XIX-wiecznych „cegłach”, stawia przed czytelnikiem niebanalne wymagania, ale czy wynagradza mu wysiłek z nawiązką?
W największym skrócie: Lód jest historiozoficzną fantastyką naukową, gdzie historia zamarzła w 1908 r. wskutek przybycia na Ziemię Obcych (chyba jeszcze dziwniejszych niż Obcy z Innych pieśni). Warszawski matematyk jedzie na Syberię, by odnaleźć swojego ojca, który podobno nauczył się z nimi komunikować.
Szczerze mówiąc, odkładałem Lód na półkę z uczuciem zawodu, bo oczekiwałem czegoś innego. Czego, sam nie wiem. Niemniej, wielka literatura ma to do siebie, że pozostaje w głowie i powoli, choć nieustępliwie się w niej rozpycha. Gdy przeczytam Lód ponownie, będę prawdopodobnie gotowy do wystawienia jej najwyższej noty.
Najmądrzejsza
Zrozumieć pojęcie to umieć wytłumaczyć je innym. Ja nie rozumiem niestety inflacji. Owszem, umiałbym przytoczyć jej definicję, podać kilka przykładów, może nawet wymienić przyczyny. Wywróciłbym się szybko przy próbie analizy jej mechanizmów, a inteligentny interlokutor z łatwością mógłby mnie zagiąć (jak inflacja związana jest z rozwojem? czy może istnieć zdrowa gospodarka bez inflacji? dlaczego niestabilność monetarna przejawia się inflacją, a nie deflacją? jak inflacja wiąże się z siłą waluty?).
Przeczytałem Understanding Money Mechanics Roberta P. Murphy’ego. Znalazłem się o krok bliżej do odpowiedzi na powyższe pytania. Jednak przede mną jeszcze długa droga. Chyba bez sięgniącia po podręcznik makroekonomii się nie obejdzie.
Najfajniejsza
Mnóstwo frajdy beletrystycznej dostarczyli mi Broken Angels, druga część trylogii cyberpunkowej Richarda Morgana o Takeshim Kovaksie, najemniku działającym w świecie, w którym ludzka pamięć i świadomość mogą wędrować pomiędzy ciałami na płytkach wpinanych w rdzeń kręgowy. Część pierwsza, Altered Carbon była opowieścią kryminalną; część trzecia, Woken Furies okaże się opowieścią przygodowo-sensacyjną6. Natomiast w Upadłych aniołach Morgan serwuje nam kawał wybuchowej rozrywki spod znaku militarnego SF.
Mnóstwo frajdy historycznej dostarczył mi Over the Top Spencera Jonesa i Petera Tsourasa, przegląd alternatywnych scenariuszy Pierwszej Wojny Światowej. Warto przytoczyć wszystkie:
- latem 1914 r. Niemcy atakują wpierw Rosję zamiast Francji, wojska cara zostają ogarnięte, i Wielka Wojna kończy się na warunkach korzystnych dla Kajzera;
- Niemcy wygrywają z Brytyjczykami pod Ypres jesienią 1914 r. i przełamują front zachodni;
- dzięki zmienionej strategii ekspedycyjnej Brytyjczycy nie ponoszą klęski pod Gallipoli, lecz energicznie odbijają Bliski Wschód z rąk Osmanów;
- Grecy już w 1915 r. rezygnują z neutralności i przyłączają się do brytyjskiej eskapady przeciwko Osmanom;
- Theodore Roosevelt wygrywa z Wilsonem w wyścigu prezydenckim w 1912 r., USA wkracza do wojny przeciwko Niemcom już w 1915 r.;
- flota Wielkiej Brytanii odnosi całkowite (nie tylko strategiczne) zwycięstwo w bitwie jutlandzkiej (co w zasadzie za dużo nie zmienia…);
- ofensywa Brusiłowa latem 1916 r. jest jeszcze większym sukcesem niż w rzeczywistości, wojska rosyjskie wkraczają na Węgry, przerażone Austro-Węgry zgadzają się na rozejm zostawiając Niemców na lodzie;
- Brytyjczycy wygrywają nad Sommą latem 1916 r., co staje się początkiem przyspieszonego końca Niemców;
- czołgi brytyjskie okazują się skuteczną bronią pancernej zagłady;
- niemieckie rajdy powietrzne osłabiają morale Brytyjczyków, premier David Lloyd George zostaje zlinczowany podczas zamieszek, zaś jego srogi następca nakazuje bombardować Berlin gazem musztardowym w ramach odwetu.
Najładniejsza
…w sensie stylistycznym, ale z pominięciem fajerwerków w stylu Dukaja. W tej kategorii wygrywa bezsprzecznie The Long Valley, wyśmienity zbiór opowiadań Johna Steinbecka z 1938 r. Te najlepsze to The Vigilante, historia pewnego linczu z niemiłym zakończeniem7, oraz The Red Pony, wzruszająca czteroczęściowa nowela o chłopcu żyjącym na kalifornijskim ranczo.
Najlepsza
Raz jeszcze Pierwsza Wojna Światowa, choć tym razem w ujęciu faktycznym, nie kontrafaktycznym. Cataclysm: The First World as Political Tragedy Davida Stevensona jest nie tylko najlepszą książką przeczytaną przeze mnie w zamierzchłym roku 2022, ale w ogóle najwspanialszą, poważną książką historyczną, jaką dotąd poznałem. Stevenson wyważył elementy narracyjne, analityczne oraz eseistyczne, i dokonał fascynującej syntezy. To nie jest książka dla tych, którzy nie wiedzą prawie nic o Wielkiej Wojnie; ale jeżeli wiedzą choć trochę, Kataklizm będzie perfekcyjnym sposobem na wiedzy dalsze poszerzenie i pogłębienie.
Wbrew podtytułowi Stevenson nie skupia się wyłącznie na historii politycznej. Sporo miejsca poświęca bitwom, nie unikając przy tym wątków gospodarczych, społecznych, technicznych. Jednak udaje mu się również w stu procentach zrealizować cel postawiony w tymże podtytule i ukazać Pierwszą Wojnę Światową jako gigantyczną międzynarodową tragedię, (a)po(ka)li(p)tyczną matnię bez dyplomatycznego wyjścia.
Najładniejsza okładka
…wśród książek, które nadczytałem albo przeczytałem, ale które do żadnej z powyższej kategorii się nie załapały.
-
Wikipedia podaje jednak 1 stycznia 1882 r. jako datę publikacji. W poprzednim roku doszło zaś do drugiego pogromu odeskiego i do zawiązania się pionierskiej organizacji syjonistycznej Hibbat Zion. ↩
-
Do annałów historii gier komputerowych przeszedł sequel – prawdopodobnie najbardziej przełomowy sequel w dziejach elektronicznej rozrywki – który utorował drogę strategiom czasu rzeczywistego (nie będąc jednak wcale pierwszą przedstawicielką gatunku). Osobiście za znakomitą grę uważam także niedocenianą „jedynkę”, błyskotliwą syntezę pierwszoosobowej przygodówki ze strategią turową. ↩
-
Czy Diunie bliżej do „space opery”, czy do „science fantasy”? ↩
-
Bohaterowie nocują na zboczu. Wiedzą, że gdzieś na dole znajduje się górska droga. Widzą w oddali dwa światełka samochodu. Uspokojają się na chwilę; najwyraźniej okolica nie jest aż tak bezludna. Nagle światełka przyśpieszają i wjeżdżają w las, a potem wystrzeliwują w niebo. ↩
-
Bohaterowie natrafiają na opuszczony dom na polanie. Myszkują w nim przez chwilę, ale poza rupieciami nie znajdują niczego ciekawego. Ruszają w dalszą drogą. Choć idą prosto, po kilku godzinach trafiają na tę samą polanę z tym samym domem. To na razie ich nie wzrusza. Ale wchodzą do środka, gdzie jeden z nich odkrywa, że ściana dzieląca dwa pomieszczenia jest przesunięta o kilkanaście centymetrów względem tego, co zapamiętali. Wszyscy wariują ze strachu. Ja miałbym problemy z zauważaniem tak niewielkiej ingerencji w dyslokację pomieszczeń we własnym mieszkaniu. ↩
-
Wiem, bo w międzyczasie też przeczytałem. ↩
-
Nie chodzi o sam akt linczu, bo od niego opowiadanie się zaczyna. Ale w finale odsłonięta zostaje znienacka pewna emocja jednego z uczestników. ↩
Komentarze
rozie (2025-06-10 16:44:09)
Minęły ponad dwa lata, a o tym co czytałeś w kolejnych latach pewnie nieprędko napiszesz, zatem zapytam, bo nie da mi to spokoju: czy czytałeś coś jeszcze Lema od tamtej pory? Jeśli tak, to co? Jak wrażenia?
Borys (2025-06-11 09:34:30)
Przepraszam :-), ale nie, jeszcze nie czytałem.