Przeczytane w 2021 (8)
książki ::: 2022-05-18 ::: 790 słów ::: #830
Czytasz starą notkę zaimportowaną z WordPressa. Niektóre elementy układu stron – w szczególności rozmiary i zakotwiczanie ilustracji oraz światło – mogą pozostawiać sporo do życzenia. Gdzieniegdzie wyparowały też multimedia, w szczególności zagnieżdżone wideo z YT.
Najfajniejsza
Evolution (Stephen Baxter)
Zetknąłem się z opinią, że brytyjski pisarz SF Stephen Baxter jest duchowym następcą Arthura C. Clarke'a. Niewykluczone – ale tylko jeżeli porównamy obwód bicepsa wyobraźni i umiejętność twórczego wyciskania światów przyszłości rozpiętych na gigantycznych skalach czasowych. Niestety dla Baxtera, literatura, nawet gatunkowa, polega jeszcze na stylu. Pod tym względem proza twórcy cyklu Xeelee pozostawia sporo do życzenia, i to pomimo jego ogromnego doświadczenia zawartego w długiej bibliografii.
Przeczytałem trzy książki Baxtera. Dawno temu Voyage, rzetelną historię alternatywną o pierwszej załogowej misji na Marsa odbytej jeszcze w połowie lat 80. Niezła rzecz, chociaż obszary niskiego napięcia ciągnęły się niekiedy przez dziesiątki stron. Potem The Time Ships, autoryzowany sequel Wehikułu czasu Wellsa, z nijakimi postaciami oraz wyblakłą temporalną intrygą. I wreszcie Evolution, arcyciekawą powieść (?) z 2003 r., w której zalety i wady pisarstwa Baxtera zlewają się w trudną do oceny rzekę, hm, genów?
Ewolucja to fabularyzowana opowieść o – tytuł nie kłamie – ewolucji gatunku ludzkiego. Pierwszą protagonistką jest myszowata samiczka usiłująca przeżyć w brutalnym świecie zdominowanym przez mięsożerne dinozaury. Nie wie, że w jej świat lada dzień uderzy apokaliptyczna asteroida. Nie wie też, że jej dalecy potomkowie wynajdą kulturę i religię na sawannie. I na tym bynajmniej narracja Baxtera się nie skończy, bo historię ludzi będziemy obserwowali aż po kres ziemskiego czasu.
Grube dzieło pisarza z Liverpoolu składa się de facto z długiego szeregu sążnistych opowiadań oddzielonych od siebie eonami. Każdy rozdział przedstawia naszych ewolucyjnych przodków – lub potomków – uczestniczących – zazwyczaj nieświadomie – w przełomowym momencie swojej ewolucji. Rozpiętość czasowa całości wynosi, bagatela, 165 milionów lat. Powieść ustanowiła zapewne literacki rekord.
Ewolucja jest niczym spekulatywny serial przyrodniczy, pełen egzotycznych obrazków z mozolnie rekonstruowanej przeszłości lub brawurowo odgadywanej przyszłości, podparty zdystansowanym głosem spoza kadru. Gdyby wydano ją po polsku i gdyby wyprodukowano audiobook, lektorką powinna zostać oczywiście Krystyna Czubówna.
Spoglądając „z lotu ptaka” książka Baxtera prezentuje się znakomicie. Ze świecą szukać drugiej pozycji opartej na podobnym pomyśle i strukturze. Do opowiadania o ewolucji służy wszak literatura popularnonaukowa – autor zasługuje więc na szacunek już za samo podjęcie się pozornie niemożliwego zadania przeniesienia tematu na grunt literatury fantastycznonaukowej. Ale nie tylko za to.
Baxter radzi sobie sprawnie z opisową częścią poszczególnych epizodów doboru naturalnego. Wyważa aspekt biologiczny i emocjonalny kierując prozatorskie światło na żywe stworzenia walczące ze wszystkich sił o przetrwanie. W przebojowy sposób uświadamia czytelnikowi skalę czasową ewolucji, a także udowodnia, że każdy ewolucyjny zwrot miał swojego bezimiennego bohatera, który przepadł w pomroce dziejów. Parokrotnie doprawia też narrację melancholijnym gdybaniem dotyczącym ślepych ścieżek ewolucyjnych. Nie obyło się niestety bez kilku dłużyzn, ale wszystko razem wziąwszy uznaję część przeszłościową za kawał fajnej, jedynej w swoim rodzaju, pobudzającej do darwinowskiej zadumy lektury.
Niestety, pechowo dla Baxtera, w pewnym momencie nasi przodkowie posiedli umiejętność mowy. A ponieważ dialogi u autora z Liverpoolu notorycznie kuleją, od tamtego momentu proza na pewien czas znacząco obniża lot. Najgorzej wypada teraźniejszość, w której Baxter przedstawia pewne dramatyczne wydarzenie rodem z książki Michaela Crichtona (nie, nie chodzi o ożywione dinozaury) i zupełnie nie radzi sobie z wytworzeniem półmetkowego napięcia.
I potem przechodzimy do przyszłości, najpierw tej bliższej, potem post-ludzkiej, w której czytelnika czeka gigantyczna niespodzianka. Na miano najfajniejszej lektury minionego roku Ewolucja zasłużałyby zapewne i bez tych ostatnich rozdziałów, lecz Baxter wspiął się jeszcze wyżej niż wysokość zadania i Arthurowi C. Clarke'owi przynajmniej na stu ostatnich stron z gracją dorównał.
Jeżeli sądzicie, że nie przeczytacie nigdy Ewolucji, a chcielibyście wiedzieć, o co chodzi, oto zarotowany trzynastką spojler:
Oenłrz mn bpmljvfgr, żr Onkgrebjfpl cbfg-yhqmvr bfvątaą genafpraqrapwę, żr oęqmvrzl pmlgnyv b bqxeljnavh cbmnmvrzfxvpu śjvngój yho cemlanwzavrw wnxvrwś sbezl „cemrfgemrav jrjaęgemarw” (jveghnyarw, qhpubjrw). Glzpmnfrz cvfnem cemlwął fgengrtvę bqjebgaą b fgb bfvrzqmvrfvąg fgbcav.
Grenźavrwfmbść fgnabjv h avrtb cbpmągrx xbńpn. Wrfgrśzl fmpmlgbjlz zbzragrz mvrzfxvrw rjbyhpwv, xgóel żlwr an qbqngrx j fmpmlgbjlz zbzrapvr fjbwrw uvfgbevv. Nyr xngnfgebsn anghenyan cbłąpmban m pljvyvmnplwalzv ceboyrznzv mrcpuavr ubzb fncvraf ynqn qrxnqę an gbe qrtrarenpwv.
J anwoneqmvrw cemrwzhwąplz ebmqmvnyr „Rjbyhpwv” bofrejhwrzl tehcę yhqmv, xgóeml jlohqmvjfml fvę m uvoreanpwv, ołąqmą cb śjvrpvr bqyrtłlz bq anfmrtb b xvyxn glfvępl yng v mr mqhzvravrz bqxeljnwą, żr… yhqmv whż cenjvr avr zn. Gn pmęść wrfg gnxn qboen, cbavrjnż Onkgrebjv hqnłl fvę gnz wnx avtql v cbfgnpvr, v vpu vagrenxpwr jfnqmbar j cbfgncbxnyvcglpmal xenwboenm.
N cbgrz ubzb fncvraf jgnpmn fvę an eójavę cbpulłą. Anfgęchwr qrrjbyhpwn j pbenm tłhcfmr znłcbyhql fgnabjvąpr cbżljvravr qyn vaalpu, abjlpu, fcelgalpu tnghaxój (bw, avr mtnqyvolśpvr, m pmrtb h Onkgren jlrjbyhbjnłl anfv cemlfmyv cemrśynqbjpl).
J bfgngavz ebmqmvnyr – cemrqmvjavr yvelpmalz, fgnabjvąplz erjref zvglpmartb cebybth „Bqlfrv xbfzvpmarw” – gensvnzl an jlzvrenwąpą, hcbqnoavnwąpą fvę qb Znefn Mvrzvę v bofrejhwrzl crjar jlqnemravr m żlpvn Bfgngavrtb Pmłbjvrxn. Gę fzhgaą, avrfnzbjvgą, ołlfxbgyvją jvmwą, Onkgre mnfłhżlł an jlwągxbjr zvrwfpn j cnagrbavr gjóepój cebml cbfg-ncb, cb fąfvrqmxh m ZpPnegulz.
V wnx h nhgben „Qebtv”, svanłbjr mqnavn cemlabfmą xvyxn bxehpuój xbfzvpmarw anqmvrv.