Przeczytane w 2021 (5)
literatura ::: 2022-03-10 ::: 1080 słów ::: #827
Czytasz starą notkę zaimportowaną z WordPressa. Niektóre elementy układu stron – w szczególności rozmiary i zakotwiczanie ilustracji oraz światło – mogą pozostawiać sporo do życzenia. Gdzieniegdzie wyparowały też multimedia, w szczególności zagnieżdżone wideo z YT.
Najgęstsza:
Cztery decyzje Józefa Becka:
Polityka zagraniczna Polski, 1938-1939 (Marek Kornat)
Tytuł mówi chyba wszystko. Dalsze wyjaśnienia są w zasadzie zbędne, ale kategoria zobowiązuje mnie do zagęszczenia wywodu.
Cztery decyzje… oferują studium krytycznego okresu historii dyplomatycznej Polski: studium obszerne, szczegółowe, uporządkowane, chociaż gdzieniegdzie kulejące rytmem zdań i akapitów, prawdopodobnie dlatego, że pisane trochę pospiesznie. Marek Kornat – badacz, którego zawsze warto poczytać i posłuchać, współautor głośnej biografii Becka – skomponował je bowiem w odpowiedzi na lekkomyślny rewizjonizm historyczny uprawiany przez niektórych publicystów. Czy pod koniec lat trzydziestych mogliśmy, ba, powinniśmy sprzymierzyć się z Hitlerem, żeby uniknąć katastrofy września '39 i późniejszej okrutnej okupacji? Nie, odpowiada Kornat, po czym rozsypuje worek dyplomatycznych detali i pieczołowicie składa je w uzasadnienie. Nigdzie nie stara się stworzyć wrażenia, że zagadnienie nie jest szalenie złożone – ale konkluzja cały czas jawi mu się jednoznacznie.
Polityka zagraniczna każdego państwa rozgrywa się w realiach, jakie stwarzają uwarunkowania zewnętrzne: geopolityka, sąsiedzi, system międzynarodowy. Zawsze też polityka zagraniczna danego państwa jest rezultatem wewnętrznego układu sił w tym państwie, ustroju tego państwa, jego możliwości gospodarczych i siły militarnej. Te oczywiste prawidłowości występowały w odniesieniu do Polski lat 1918–1939. Byłoby jednak wielkim uproszczeniem ze strony historyka nie uwzględnić czynników ludzkiej woli i zbiorowej wyobraźni społeczeństwa w kształtowaniu polskiej polityki zagranicznej tego okresu. (...) Zadaniem historyka nie jest wydawanie wyroków, obrona czy oskarżanie, ale gromadzenie argumentów „za i przeciw”, rozpatrywanie dylematów z przeszłości, odtwarzanie klimatu czasów, które są przedmiotem jego studiów. Historyk jest tłumaczem przeszłości – nie sędzią. Nigdy nie powstanie pełna, skończona synteza problemu tak złożonego jak położenie międzynarodowe Polski w latach 1938–1939. (...) Ideałem dla historyka jest zrekonstruowanie sposobu myślenia tych, którzy w historii uczestniczyli.
Z lektury wyniosłem niemało. Między innymi:
• W drugiej połowie lat 30. Polska za wszelką cenę próbowała zachować neutralność pomiędzy ZSRR a Trzecią Rzeszą, ponieważ nie chciała angażować się w europejską wojnę ideologiczną. Beck uważał, że ideologizacja polityki międzynarodowej prowadzić musi do wojny, i to nawet wyniszczającej „wojny religijnej”. Nie mylił się.
• W maju 1938 r. Wielka Brytania i Francja zaproponowały Polsce, aby we trójkę pogrozić Hitlerowi palcem. Beck odrzucił pomysł, ponieważ nie chciał narażać polsko-niemieckiego układu o nieagresji z 26 stycznia 1934 r. Zdawał sobie sprawę z ogromnego zagrożenia czającego się na wschodzie.
• Słynnych Beckowskich imponderabiliów – „my w Polsce nie znamy pokoju za wszelką cenę” – nie należy rozpatrywać jako przejawu ryzykanckiego romantyzmu politycznego. Dla dyplomaty wartościami nienaruszalnymi były po prostu niepodległość i integralność terytorialna. Nie powinniśmy tutaj wydziwiać nad jego stwierdzeniem. Wszak tylko bardzo słabe państwa kupczą swoją wolnością i granicami.
• Projekt Międzymorza skazany był na porażkę, ponieważ nie były nimi zainteresowane państwa zachodnie, a ZSRR-owi nie odpowiadał geopolitycznie, między innymi dlatego, że umniejszyłby znaczenie Czechosłowacji, radzieckiego sojusznika w Europie Środkowej. Poza tym Węgry i Rumunia, delikatnie mówiąc, nie przepadały za sobą, a Polska nie była w stanie ich pogodzić.
• W trakcie kryzysu sudeckiego Warszawa miała ograniczone pole manewru. Gdyby zaangażowała się po stronie zagrożonej przez Niemcy Czechosłowacji, Rosjanie zażądaliby prawa przemarszu Armii Czerwonej przez terytorium Polski. Wpuszczenie „iwanów” do kraju mogłoby się skończyć nie najlepiej, gdyż dla ZSRR byłaby to doskonała sposobność do wbicia Polakom noża w plecy.
• Piotr Zychowicz w Pakcie Ribbentrop-Beck twierdzi, że gdyby Polska zawarła pakt wojenny z Hitlerem przeciwko Stalinowi, mogłaby w kluczowym momencie go zerwać i obrócić się przeciwko nazistowskim Niemcom. Wątpliwe, odpowiada Kornat. Taka sztuka udała się tylko Finlandii leżącej na uboczu Europy oraz Włochom, lecz dopiero w obliczu desantu Aliantów. Inne państwa, które próbowały podobnego manewru – na przykład Węgry i Słowacja – poniosły bolesną porażkę.
• „Rok 1939 związał sprawę Polski z losami pokoju w Europie tak mocno, jak nigdy wcześniej ani później. Ani bowiem w wieku XVIII, kiedy dokonywały się przy bierności Europy rozbiory Rzeczypospolitej, ani w czasach narodowych powstań w wieku XIX – wybuchających zawsze w niekorzystnej konstelacji geopolitycznej – od decyzji polskiej nie zależało tak wiele jak w roku 1939. Dlatego tłumacząc polską politykę zagraniczną, historycy polscy za dużą wagę przywiązują do podkreślania, że staliśmy się ofiarą sprzysiężenia ościennych mocarstw totalitarnych, ponieważ gubią zarazem inną wielką prawdę historyczną: że w roku 1938/1939 mieliśmy jako państwo pole manewru politycznego, ale odrzuciliśmy możliwość współpracy z Niemcami, chociaż otrzymaliśmy od Hitlera konkretną ofertę. Że do wojny przystąpiliśmy z całą świadomością straszliwych konsekwencji, ale i z przekonaniem, iż jest ona nieunikniona, a pozbycie się niepodległości, aby zachować pokój za wszelką cenę, nie wchodzi w rachubę. Że jesteśmy nie narodem-ofiarą, narodem, któremu odpowiada wewnętrznie stworzone w wieku XIX hasło „Polski męczeńskiej” (Pologne-martyre), ale narodem, którego postawa „decydowała w przełomowych chwilach historii”. Że historia Europy wyglądałaby inaczej, gdyby Polska na przełomie 1938/1939 r. stała się aliantem III Rzeszy. (...)
Doprowadzenie do umiędzynarodowienia sprawy Polski stanowiło realne osiągnięcie dyplomacji Becka, aczkolwiek stwierdzenie to może dla kogoś wydawać się usprawiedliwianiem drogi do klęski. Żadna polityka polska nie mogła udaremnić paktu Ribbentrop–Mołotow, ani też żadna polityka nie mogła zapewnić Polsce czynnej pomocy sojuszników zachodnich we wrześniu 1939 r. Jeżeli uznać, że polityka to sztuka osiągania tego, co możliwe, to dyplomacja Becka osiągnęła maximum tego, co możliwe, gdyż spowodowała, że w obliczu chwilowej utraty terytorium państwa ocalono jego podmiotowość prawną, a wojnę mógł kontynuować rząd będący depozytariuszem praw i zobowiązań w rozumieniu prawa międzynarodowego. Za sprawą przymierza polsko-brytyjskiego udało się mimo wszystko w pewnej mierze pokrzyżować pierwotne plany Hitlera. Nie wszedł w życie ani jego scenariusz numer jeden, czyli pokojowego opanowania Europy Środkowo-Wschodniej, a następnie zwrócenia się przeciw mocarstwom Zachodu, ani też scenariusz drugi – pokonania całkowicie izolowanej i osamotnionej Polski w krótkiej kampanii wojennej. Dzień 1 września 1939 r. stał się pierwszym dniem II wojny światowej.”
• Teza, że Wielka Brytania z premedytacją wciągnęła Polskę do wojny, aby to Polacy przyjęli na siebie pierwsze ciosy hitlerowskiej furii, nie ma żadnych podstaw źródłowych. Zrodziła się z peerelowskiej propagandy. Ani jeden z ujawnionych brytyjskich dokumentów rządowych nie zawiera prowadzącej w tym kierunku argumentacji. Równie dobrze Brytyjczycy mogliby twierdzić, że to Beck cynicznie wciągnął biednych Brytyjczyków do wojny, wymuszając na nich fortelami dyplomatycznymi rezygnację z neutralności.
• Ani Wielka Brytania, ani Francja, nie ostrzegły Polski przed tajnym protokołem paktu Ribbentrop-Mołotow. W tej sprawie zawiódł też rodzimy wywiad. Wątpliwe jednak, czy informacja o planowanym podziale polskiego terytorium przez dwa ościenne totalitaryzmy w jakikolwiek sposób by Polakom pomogła. Do 1 września 1939 r. pozostało zaledwie kilka dni. Świadomość istnienia protokołu mogłaby wręcz osłabić morale.
Oj, historia dyplomatyczna jest zdecydowanie bardziej skomplikowana i złożona niż chciałby tego Zychowicz.
Najbardziej rozczarowująca:
Wobec nadchodzącej Drugiej Wojny Światowej
(Władysław Studnicki)
O Studnickim – na którego namiętnie powołują się rewizjoniści „ribbentropobeckowi” – dyskutowaliśmy z Arkiem tutaj.
Komentarze
Arek (2022-03-18 09:44:36)
Dzięki za wpis, może kiedyś też przeczytam.