Blogrys

Najlepsze z usłyszanych w 2020: Albumy

Czytasz starą notkę zaimportowaną z WordPressa. Niektóre elementy układu stron – w szczególności rozmiary i zakotwiczanie ilustracji oraz światło – mogą pozostawiać sporo do życzenia. Gdzieniegdzie wyparowały też multimedia, w szczególności zagnieżdżone wideo z YT.


  • FUNKOWE BALLADY od malo znanej w Europie wielkiej diwy afrykańskiej muzyki.

  • Trzy zdolne przedstawicielki al jeelu, czyli popu i reggae WYMIESZANYCH w jemeńsko-izraelskim kociołku.

  • Muzyka mandańska ZANURZONA w jazzowych klimatach lat 70. Zdjęcie na okładce nijakie i cudne jednocześnie.

  • Nostalgiczny synthop Bluszczu jest nierówny, ale akurat tej płyty chciałoby się słuchać W KÓŁKO, no bo wiesz, lata dwudzieste.

  • Tytułowy szlagier znamy wszyscy. Popowa płyta, z której pochodzi, ku mojemu zaskoczeniu okazała się dobra od PIERWSZEJ do ostatniej nuty.

  • Pojedyncze piosenki Czesława znam oczywiście od dawna, ale dopiero teraz uszy powiedziały mi, że jego debiutancka płyta w całości trzymała WYSOKI POZIOM.

  • Masz jakiś PROBLEM z hip-hopem ze Wschodniego Wybrzeża, lamusie?

  • Inspektor pyta grzecznie, czy masz jakiś PROBLEM?!

  • Druga NAJLEPSZA płyta Jarre'a.

  • A tutaj MAJSTERSZTYK Francuza, który wreszcie miałem okazję przesłuchać od początku do końca (z dziesięć razy), i który swojego czasu przeorał elektroniczną świadomość milionów.

  • Soul trochę zapomniany, ale nadal UROCZY. Rozpoznacie fragmenty, bo Labiego samplował Eminem.

  • Bardzo modne było i jest mieszanie Maty z błotem. Ja uważam, że jego debiut to WYJĄTKOWY hip-hopowy album koncepcyjny. Każda piosenka ma na siebie pomysł. Dopiero następna płyta młodego Matczaka okazała się mocno przeciętna (ja się łudziłem).

  • Niespodziewanie GENIALNY soundtrack do NIEUDANEGO WYBITNEGO filmu. Richter i Balfe z domieszką Frahma, cóż za kombinacja.

  • „O SZCZĘŚCIU” Meli Koteluk i Czesława Śpiewa uważam za jedną z najlepszych polskich piosenek w ogóle, więc z niecierpliwością czekałem na kolejną porcję INTERPRETACJI BACZYŃSKIEGO.

  • Ich COVER COHENA jest jak elektryczny wstrząs przepuszczony przez gitarę. Cała płyta, łącząca flamenco nuevo z eksperymtalnym rockiem, stanowi niezwykły, porażający eksperyment.

  • Roxette znałem do tej pory ze składanki „The Best Of”, ale jej pojedyncze płyty, ekhem, kasety, też TRAFIAJĄ w popową dziesiątkę.

  • Jeden z tych koncertów, na których człowiek POWINIEN był się znaleźć, gdyby tylko urodził się trochę wcześniej. Święty ogień – w pełni zasłużony tytuł.

  • Trochę progresywny rock, trochę jazz fusion. WPADA W UCHO.

  • Jeżeli masz jakiś problem, to idź lepiej do nich, bo też rapują, ale są MNIEJ GANGSTA.

  • DOSKONAŁY soundtrack do wybitnego filmu. MOTYW PRZEWODNI znacie już na pamięć, mam nadzieję?

  • Kapitan Kirk świetnie radzi sobie z MELORECYTACJĄ. Aktorska dykcja, chwytliwe piosenki.

  • Właściciel samotnego serca? NIE TYLKO.

22 kapitalne albumy, które poznałem w 2020 r. W opisach płyt pod wielkimi literami kryją się linki do piosenek. Musiałem wyróżnić je w krzykliwy sposób, gdyż czarnych podkreśleń niekiedy nie widać na ciemnym tle.

Tą notką kończę książkowo-filmowo-muzyczne podsumowanie 2020 r. Czy ktoś naprawdę podejrzewał, że przed końcem 2021 r. nie zdążę?






Komentarze

5000lib (2021-12-16 12:15:18)

Zapraszam do posłuchania np. Trio Tingballa.
Tu trochę o jazzie jako takim:
https://5000lib.wordpress.com/2020/02/01/607-o-entuzjazmie-z-nuta-improwizacji-albo-odwrotnie-tak-tak-o-jazzie/
Z innej półki Lutosławski: https://5000lib.wordpress.com/2015/10/20/195-jeszcze-posluchajmy/
Piano Works II – Ringing The Luminator, pianista i producent: George Gruntz
https://5000lib.wordpress.com/2015/07/03/95-saturday-pianist-jazz-george-gruntz-ringing-the-luminator-act-2005/
Polecam Jasona Morana. Johna Coltranie'a i jego Blue train. Blue chociaż mi nie wchodziło od razu, porzuciłam, a po latach okazało się, że gra... Pozdrawiam, gdybyś chciał pogadać o muzyce, polecam się. Dobrego dnia.