Powędrować przez Ansarac
książki ::: 2021-09-30 ::: 260 słów ::: #816
Czytasz starą notkę zaimportowaną z WordPressa. Niektóre elementy układu stron – w szczególności rozmiary i zakotwiczanie ilustracji oraz światło – mogą pozostawiać sporo do życzenia. Gdzieniegdzie wyparowały też multimedia, w szczególności zagnieżdżone wideo z YT.
Antologia fantastyki naukowej pt. „Year's Best SF 8” (z utworami z roku 2002) pod red. Hartwella i Cramer jest, jak wszystkie tomy z tej serii, doskonale średni. Obok paru opowiadań wybitnych i kilku dobrych znajdziemy tutaj liczne historie z niewykorzystanym potencjałem, szereg „trójek z plusem” oraz parę głupot.
Rzecz najlepsza: „Pory roku na Ansarac” spod pióra, jakżeby inaczej, Ursuli K. Le Guin. To raczej zmyślony antropologiczny szkic niż pełnoprawne opowiadanie: autorka wyobraża sobie inteligentną rasę obcych, którzy co kilkanaście lat migrują między miastami na południu a północnymi wsiami. Na południu, w trakcie długiej zimy i wiosny, jej przedstawiciele są aseksualni i tworzą sobie kulturę, zaś na północy, latem i jesienią, łączą się w pary i płodzą potomstwo. Kawał solidnego, melancholijnego worldbuildingu.
Bardzo dobrym opowiadaniem jest też krótkie „W Dorado” Geoffreya A. Landisa. Osadziwszy akcję na stacji kosmicznej przy wormholu autor w oryginalny sposób wykorzystuje motyw podróży w czasie. W finale z całą mocą ujawnia się emocja, na której historia została wygrana.
Na wyróżnienia zasługują również queerowe „Poematy z plecaka” Eleanor Arnason (niezmiernie rzadko używam tego przymiotnika jako pochwały); „Ujrzałem światło” Terry'ego Bisona, który łączy najlepsze cechy prozy Clarke'a, Bradbury'ego i Dicka; „Geropody” Roberta Onopy o staruszkach na gigancie (bardziej legal fiction niż science fiction); oraz „Zaginiona Czarodziejka Cichej Cytadeli” Michaela Moorcocka pastiszująca pulpowe „marsjańskie romanse” Burroughsa, napisana stylem egzaltowanym, ale utrzymanym w ryzach. To ostatnie opowiadanie byłoby, swoją drogą, znakomitym wstępem do spaceoperowej sagi o kosmicznym zabijaku w stylu wiedźmina – chce się więcej!
A w opowiadaniu Gene'a Wolfe'a znowu nie zrozumiałem, o co chodzi.
Komentarze
Arek (2021-10-09 21:30:06)
Czytasz to zamiast Jacka Dukaja?
Boni (2021-10-14 11:29:54)
Jakoś tak zajrzałem w pełny spis treści, i uderzyło mnie, że tam jest "Singleton" Egana, które pamiętam skądinąd, bo trudno jakoś zapomnieć. A tu zero wzmianki? nie podobało się?
Borys (2021-10-14 11:41:21)
Też żywiłem ogromną nadzieję względem tego opowiadania, ale jakoś nie zajarzyłem, o co w nim chodziło i czytałem dalej, szybko o nim zapominając. :)
Boni (2021-10-14 13:28:22)
Hańba ci! ;) Ja się zawsze zgodzę, że Egan literacko, ekhm, nie jest jakimś tytanem i czasem nieco "płaskie" ma te fabuły czy postacie (BTW to samo mam z Chiangiem), ale w sensie hard-sf i różnych rozważań o etyce, czy implikacjach post-humanizmu, czy AI, czy kwantówki, czy w ogóle technologii, no to przepraszam, ale proszę wstać, Egan prezentuje się zacnie. Podobnie właśnie jak Dukaj, tylko dodatkowo Jacek jest literacko jakieś 7 razy lepszy ;)
Borys (2021-10-14 14:11:20)
Uwierz mi, moja hańba jest bezkresna, bo ja robiłem magisterkę z dualizmu korpuskularno-falowego, a tamto opowiadanie jakoś się chyba z dualizmem wiąże (jeżeli nie pomieszałem w pamięci przedmów). Kiedyś czytałem „Yeyukę” Egana i bardzo mi się podobała.