Blogrys

Przeczytane w 2020 (3)

Czytasz starą notkę zaimportowaną z WordPressa. Niektóre elementy układu stron – w szczególności rozmiary i zakotwiczanie ilustracji oraz światło – mogą pozostawiać sporo do życzenia. Gdzieniegdzie wyparowały też multimedia, w szczególności zagnieżdżone wideo z YT.

Najgęstsza:

Opowieść o miłości i mroku, czyli opus magnum Amosa Oza, zmarłego przed dwoma laty nestora literatury hebrajskiej oraz poważanego izraelskiego intelektualisty. Jego książka z 2002 r. stanowi perfekcyjne wyważenie powieści i autobiografii

Oz opowiada dzieje swej pochodzącej z Litwy, Ukrainy i Polski rodziny. Wspomina dzieciństwo, które zbiegło się w czasie z powstaniem państwa Izrael i na które położyła się zarazem długim, nieszczęśliwym cieniem samobójcza śmierć matki.

Gruba, z gracją napisana książka – lecz, tak jak gorący pustynny wiatr przetaczający się uliczkami Jerozolimy, gdzieniegdzie dość sucha, bo Oz pisał ją chyba dla siebie, wystawiając rachunek przeszłości. Jednakże „O” w alfabecie niedaleko ma do „M”, więc Opowieść… z czystym sumieniem postawić można na półce obok Stu lat samotności. Inny temperament, podobny kaliber.

Na okładce poniżej i w kadrze powyżej Natalie Portman, bo to właśnie ona Oza zekranizowała (reżyserski debiut), a sama wcieliła się w jego mamę. Film rzekomo taki sobie, ale będę chciał przekonać się o tym samodzielnie.



Najważniejsza:

Dylan William to złotousty specjalista od oświaty rodem z Walii. Brodacz z kolczykiem reprezentuje ten niezwykle rzadki typ prelegenta zawsze mającego do powiedzenia konkretne, frapujące rzeczy – zero lania wody – a jednocześnie posiadającego wspaniały talent oratorski, na który składają się niski głos o przyjemnej melodii oraz wyraźna dykcja.

Jeżeli pracujesz w szkole i znasz język angielski, ale Williama nigdy nie słuchałeś, powinieneś niezwłocznie wziąć zwolnienie lekarskie i sprawdzić na jutubie, co ma do powiedzenia. Zapewniam, że „choroba” przyniesie na dłuższą metę pożytek i twoim uczniom, i kolegom z pokoju nauczycielskiego.

William jest orędownikiem ewaluacji formatywnej, muskularnej metodyki edukacyjnej o szokująco drętwej nazwie. Sam zresztą przyznaje, że trafniej byłoby ochrzcić ją mianem „nauczania responsynwnego”. Chodzi bowiem o bogaty zbiór ustrukturyzowanych metod oraz spontanicznych sztuczek, które, najogólniej mówiąc, w czasie rzeczywistym dostarczają belfrowi informacji zwrotnej o postępach w zdobywaniu wiedzy przez czwororęcznych.

Najbanalniejszy przykład: Utrzymywać kontakt wzrokowy i obserwować twarze słuchaczy podczas nauczycielskiego wykładu. Jeżeli była zaplanowana na dwadzieścia minut, ale już po upływie dziesięciu minut dostrzeżemy na sali zbyt duże znudzenie – natychmiast przerwać gadanie i uruchomić klasę jakąś „aktywnością”.

Brzmi prosto? Cóż, zapewniam, że w praktyce proste nie jest. Dobry, doświadczony nauczyciel będzie umiał monitorować w locie znużenie uczniów, zmienić plany ad hoc i wyciągnąć z rękawa fajne zadanie grupowe. Młody i początkujący nie posiadł przynajmniej jednej z tych umiejętności – a najprawdopodobniej wszystkich trzech.

Embedded Formative Assessment: Practical Techniques for K-12 Classroom napisana wespół z Siobhan Leahy stanowi wyczerpujący przegląd metod należących do ewaluacji formatywnej. Autorzy dzielą je na pięć strategii: komunikowanie celów planu nauczania i kryteriów sukcesu, projektowanie efektywnych zadań i aktywności, konstruktywny feedback, robienie z uczniów partnerów w nauce, budowanie w nich autonomii.

Wiem, że hasła te brzmią jak z koszmaru studenta pedagogiki, który zapomniał przygotować się do egzaminu. Jednak zapewniam, że książka Williama i Leahy będzie jeszcze przydatniejsza dla goga niż polecany tutaj przed rokiem Craig Barton.

Drugi raz z rzędu do kategorii „Najważniejsza” trafiła książka zawodowa. Czy tak będzie i za rok? Zobaczymy. W każdym razie dopóki nie ujrzycie tutaj Mojej walki w nowym wydaniu Bellony, dopóty wszystko będzie w porządku.