Blogrys

Kabel od internetu (19)

Czytasz starą notkę zaimportowaną z WordPressa. Niektóre elementy układu stron – w szczególności rozmiary i zakotwiczanie ilustracji oraz światło – mogą pozostawiać sporo do życzenia. Gdzieniegdzie wyparowały też multimedia, w szczególności zagnieżdżone wideo z YT.

Po trzech latach przerwy znowu mamy internet!

1. Poznałem pojęcie „kulturotechu” oznaczającego rozwój produktów i usług, które wykorzystują oryginalny dorobek kulturowy. Czyli na przykład Wiedźmin. O kulturotechu pisał Business Insider Polska kilka lat temu. Nie lubię mnożenia pojęć ponad potrzebę, ale to akurat wydaje się ciekawe, ponieważ zapełnia konceptualną lukę. Poza tym palce w jego powstaniu maczał najwyraźniej sam Jacek Dukaj. Niestety, chyba się nie przyjęło.

2. Natknąłem się na stronę ECFR, Europejskiej Rady Spraw Zagranicznych. W smak mi analizy politologiczne, pewnie będę tam raz na miesiąc zaglądał. Przeczytałem na razie artykuł poświęcony niezgodzie europejsko-amerykańskiej związanej z rozwojem sztucznej inteligencji. Państwom Starego Świata zależy na poważnej dyskusji na temat etyki SI; niekoniecznie ze szlachetnych pobudek, ale dlatego, że chciałyby w ten sposób stać się atrakcyjnym producentem nowych rozwiązań technicznych dla reszty świata. USA postrzegają natomiast SI w kontrze do Chin. Taką perspektywą nie jest z kolei zainteresowana Europa.

Eksperci z ECFR (czy da się w ogóle jeszcze użyć tego słowa bez ironicznego zabarwienia?) prognozują także trendy na 2021 r.:



  • Biden nie zdoła pogodzić, nawet tymczasowo, Demokratów i Republikanów;
  • Unia Europejska będzie coraz mocniej cisnęła Polskę i Węgry w sprawie „praworządności”;
  • USA i Iranowi nie uda się tak szybko odnowić skasowanego przez Trumpa porozumienia nuklearnego;
  • Chiny spuszczą z tonu i będą pozorować, że zależy im na walce z glopciem (czyli globalnym ociepleniem – skrót wymyślił bodajże Korwin-Mikke);
  • gospodarki europejskie i amerykańska wyjdą z kryzysu (post)koronowego, ale w Rosji, Afryce i Ameryce Łacińskiej trudności trwać będą jeszcze długo;
  • starania Europy o uzyskanie większej autonomii strategicznej przywrócą równowagę w stosunkach transatlantyckich;
  • Unia Europejska, Wielka Brytania i USA będą dążyły do przyłączenia się do CPTPP, transpacyficznej umowy handlowej, którą podpisało jak dotąd 11 państw, m.in. Australia, Kanada, Japonia, Meksyk, Singapur;
  • Łukaszenka utrzyma się przy władzy, ale Rosja przejmie de facto kontrolę polityczną nad Białorusią;
  • USA i Wielka Brytania nie zdołają podpisać umowy handlowej, choć nadal będą chełpić się „szczególnym związkiem”;
  • na listopadowym szczycie klimatycznym COP26 w Glasgow nie dojdzie do żadnych istotnych wiążących porozumień;
  • Twitter odda Trumpowi konto.

3. W The New Republic martwią się, że monopolizacja zabija sztukę. Pomimo szerokiej denotacji w tytule, autorka artykułu narzeka przede wszystkim na sytuację na rynku serialowym, krojonym na wielkie kawałki przez koncerny. Ale nawet jeśli ma rację i w rozpoczynającej się dekadzie ambitnych produkcji będzie rzeczywiście mniej – czy powinniśmy się przejmować? Czy trzeba koniecznie oglądać nowości? Niech martwią się o swój los kompulsywni bingerzy. Ja zaś śpię spokojnie wiedząc, że starszych, dobrych tytułów, których jeszcze nie widziałem, jest bez liku. W ostateczności odpalę znowu MacGyvera.

4. Wstałem dzisiaj raniutko i wybrałem się na wirtualną wycieczkę po wystawie „Polska. Siła obrazu” w Muzeum Narodowym. Spośród szesnastu przedstawionych dzieł najbardziej przypadły mi do serca:

  • Melancholia Jacka Malczewskiego – za kompozycję i metaforę;
  • szkic do Wernyhory Jana Matejki – za kolorystykę i technikę pędzla;
  • Polonez Chopina Teofila Kwiatkowskiego – za dziewiętnastowieczną tęsknotę za tym, co już wtedy było dawno minione;
  • Historię kindżału Henryka Weyssenho – za kontuszową swojskość („buddy painting”!) z domieszką egzotyki;
  • Strajk Stanisława Lentza – za siłę i determinację (łamistrajki niech mają się na baczności);
  • Huculi Władysława Jarockiego – za folklorystyczne kolory w bieluchnym śniegu;
  • Chochoły Stanisława Wyspiańskiego – za atmosferę. Wstyd przyznać, ale ja nigdy wcześniej tego słynnego wszak obrazu nie widziałem.

(Podlinkowane powyżej reprodukcje odznaczają się zdecydowanie gorszą jakością niż te, które można zobaczyć i wygodnie powiększyć na wirtualnej wystawie).

Moją uwagę zwróciła również wybitnie słowiańska, nienaiwna fizjonomia polskiego magnata przybyłego z poselstwem na dwór Henryka Walezjusza (na obrazie Teodora Axentowicza):

5. Skoro o sztuce mowa. Odkryłem właśnie malarstwo metafizyczne wpisujące się w nurt surrealizmu. Jego nobliwym przedstawicielem był Giorgio de Chirico (1888-1978), którego MoMa-owską galerię znajdziemy online tutaj.

6. Dorzucam jeszcze zestawienie obrazów spod pędzli 59 największych żyjących malarzy – ale jako ciekawostkę, bo choć brzmi to wielce obiecująco, nie znalazłem tam niestety prawie niczego, co wpadłoby mi w oko. Wszystkie dzieła są utrzymane w posępnej kolorystyce, w neorealistycznej (tak to się nazywa? może kolega Sebasista wypowie się w komentarzach) konwencji, ocierają się z ochotą o kicz. Spodobał mi się jedynie Pasażer Bruno Passoa:

6. Na zakończenie lektura obozowa. W The Guardianie preczytamy opowieść Ujgurki, która spędziwszy dziesięć lat we Francji została zwabiona do Karamaju i zamknięta na dwa lata w chińskim obozie reedukacyjnym. Niewesołe „wakacje” – choć Herling-Grudziński miał gorzej.






Komentarze

m. (2021-01-31 09:36:38)

Z ciekawości do drugiego - ostatnio byłem na wykładzie jednego Niemca z dużym doświadczeniem komercyjnym, który twierdził że Europa już dawno przegrała walkę o tzw. chmurę (i co za tym idzie ja dopowiadam, że i AI). Czyli etyka w IT to może trochę ucieczka do przodu aby bronić tego co zostało. Coś jak Apple vs. Google bo tym się udało to sprytnie wykorzystać.

Arek (2021-02-26 20:26:19)

Melancholia faktycznie fantastyczna, postaraj się kiedyś zobaczyć na żywo.