Mona Lisa nie żyje
ambitnie ::: 2017-08-03 ::: 540 słów ::: #608
Czytasz starą notkę zaimportowaną z WordPressa. Niektóre elementy układu stron – w szczególności rozmiary i zakotwiczanie ilustracji oraz światło – mogą pozostawiać sporo do życzenia. Gdzieniegdzie wyparowały też multimedia, w szczególności zagnieżdżone wideo z YT.
Naszła mnie ochota na sztukę. Poszedłem do biblioteki poszukać jakichś niegrubych albumów poświęconych znanym malarzom. Wiecie, chodzi o te drukowane na porządnym papierze, zamknięte w sztywnych oprawach niewielkie kwadratowe tomy, które treściwą biografię i przystępny opis epoki hojnie ilustrują porządnymi reprodukcjami. Wiele razy widziałem podobne serie w taniej książce. Niestety, w bibliotece akurat niczego takiego nie mieli. Musiałem zadowolić się pozycją przekrojową: The Paintings That Revolutionized Art (która równie dobrze mogłaby nosić tytuł The Paintings That Are Really Famous, But Of Course We Could Choose Others As Well). Po przeczytaniu/obejrzeniu zacząłem się zastanawiać: jakie właściwie obrazy są moimi ulubionymi i dlaczego?
W kolejności chronologicznej to chyba będzie szło tak:
Hieronim Bosch, Ogród rozkoszy ziemskich (ok. 1500)
Detali starczyłaby na obdarowanie ze dwudziestu malowideł. Można się im wszystkim dokładnie przyjrzeć dzięki tej stronie. Zwróćcie uwagę na demona-ptaka, który w prawym dolnym rogu prawego panelu wysrywa grzesznika przez szklaną bańkę. I jak tu nie bać się piekła?
Joseph Wright of Derby, Eksperyment z pompą próżniową (1768)
Skomplikowana opowieść o nauce. Niektórzy wpatrują się w pompę próżniową z fascynacją, oto na ich oczach dokonuje się Postęp. Inni odwracają wzrok z przerażeniem i odrazą, nie godząc się na tegoż postępu cenę – śmierć żywego stworzenia. A jeszcze inni wolą w zadumie obserwować Księżyc. Liczy się tylko niebo gwiaździste nade mną.
J. M. W. Turner, Ostatnia droga Temeraire'a (1839)
Ulubiony obraz Brytyjczyków (jeśli wierzyć radiowemu plebiscytowi z 2005 r.). Dumny żaglowiec Temeraire, bohater spod Trafalgaru, jest holowany na śmierć przez brzydki, niezgrabny parowiec. Stare ustępuje nowemu. AIAGI poświęciło temu arcydziełu offtopikowy odcinek.
Claude Monet, Impresja, wschód słońca (1872)
Impresjonizm to prawdopodobnie mój ulubiony malarski nurt. Impresjoniści w swych obrazach dotknęli rzeczywistości najmocniej. Dzieło Moneta dało kierunkowi nazwę, więc można je spokojnie uznać za wierzchołek kanonu.
Vincent van Gogh, Taras kawiarni w nocy (1888)
Poznałem ten obraz dzięki okładce popularno-naukowych Wędrówek niebieskich Jarosława Włodarczyka. Jasno oświetlona knajpa wieczorową porą i głęboki, rozgwieżdżony granat nocnego nieba. Czy Tyrmand po śmierci spotkał Małego Księcia?
Wassily Kandinsky, Kompozycja VIII (1923)
Abstrakcjonizm traktuję nieufnie, lecz na tym obrazie Kandinsky'ego kompozycja kształtów i kolorów jest po prostu idealna. Przestawienie dowolnego kształtu o centymetr popsułoby całość. Wpatrywanie się w Kompozycję VIII mnie uspokaja.
Salvador Dalí, Sen (1937)
Trudno wybrać najlepszy obraz katalońskiego mistrza. Ale akurat ten, ze względu na delikatność podpórek, powinien nazywać się nie Sen, tylko Drzemka!
Chaim Soutine, Powrót ze szkoły po burzy (1939)
To, co Soutine wyprawiał z barwami, przechodzi ludzkie pojęcie. George Waldemar powiedział, że „kolor u niego to rwący potok lawy”. Pięknie pisał o tym dziele Łysiak w MW.
Edward Hopper, Nocne marki (1942)
Wiadomo, klasyk. Barowy moment zamknięty w wieczność. Doceni każdy, kto zmęczony wstąpił nocą do wyludnionego lokalu na kebsa. O twórczości Hoppera pisał niedawno z precyzyjną elegancją Michał Stanek.
David Hockney, Większy plusk (1967)
Obraz napięty jak struna. Nie ma tu żywej duszy, pustkę podkreśla osamotnione krzesło... ale przecież dwie sekundy temu ktoś wskoczył do basenu! Idylliczna posiadłość bogatego Amerykanina... ale w szybach budynku, za naszymi plecami, czai się dziwny mrok. Obraz jest niby realistyczny... ale silne kontrasty i czworokątne elementy nasuwają skojarzenia z pop artem. Kalifornia jak ze snu. Niekoniecznie z dobrego snu.
To najpiękniej zilustrowana notka w dziesięcioletniej historii Blogrysa. Wymaksowałem nią jego estetyczny wymiar. Teraz czeka nas długa droga w dół.