Tańczę boso
obejrzane ::: 2017-04-29 ::: 340 słów ::: #580
Czytasz starą notkę zaimportowaną z WordPressa. Niektóre elementy układu stron – w szczególności rozmiary i zakotwiczanie ilustracji oraz światło – mogą pozostawiać sporo do życzenia. Gdzieniegdzie wyparowały też multimedia, w szczególności zagnieżdżone wideo z YT.
Wiesz, że oglądasz indyjską superprodukcję fantasy, gdy:
• Główny bohater wieńczy wykonanie swego pierwszego miniquestu dwuminutowym, triumfalnym tańcem na bosaka na skąpanych wodospadem skałach.
• Seksapil kochanki bohatera podkreślany jest częstymi zbliżeniami na jej pobielony (komputerowo bądź też chemicznie) brzuch.
• Mężczyźni często podkręcają z sardonicznym uśmiechem wąsa.
• Bohaterowie porozumiewają się w języku, z którego nie rozumiesz ni sylaby. Nie pomagają koszmarnie koślawe angielskie napisy, które sprawiają wrażenie tłumaczonych z hinduskiego na angielski poprzez japoński, arabski i keczua. Za każdą iteracją - przez automat.
• Tytuł filmu pojawia się znienacka na ekranie po prawie godzinie seansu. Orientujesz się, że to, co obejrzałeś do tej pory, było jedynie „skromnym” prologiem.
• Po kolejnej godzinie przychodzi nieoczekiwanie pora na Bardzo Długi Flashback. Narracja cofa się do czasów dziadka głównego bohatera... i pozostaje w tamtej epoce prawie do napisów końcowych. Jak słusznie zauważył Seji, który film mi polecił: „Background musi być!”.
• Ostatnie pół godziny to zrealizowana z rozmachem bitwa tocząca się między CHEK-ami (Cywilizowanymi Hindusami Epoki Klasycznej) a PCzOD-ami (Prawie Czornymi Orkopodobnymi Dzikusami). Efekty komputerowe są momentami siermiężne - bollywoodzcy eksperci najwyraźniej nie opanowali jeszcze warstw - ale pomysły scenarzystów sprawiają kilkukrotnie miłą niespodziankę. Gigantyczna, pokryta łatwopalną substancją karmazynowa płachta spada na PCZoD-y na krótko przed wystrzeleniem w ich kierunku pojedynczej płonącej strzały. Czteronożowa młóckarnia podłączona do CHEK-owskiego rydwanu robi sieczkę z wrażych zastępów. „Zły porucznik” przywalany jest podczas walki trupami przez supersilnego protagonistę.
• Blisko finału odkrywasz, że bohater wcale nie posiadł magicznej umiejętności rozdwajania się. Ich jest dwóch! - dwóch łudząco podobnych do siebie książąt-braci - a twój nieogar wyniknął z punktu czwartego.
• Po prawie trzech godzinach film urywa się cliffhangerem. Okazuje się, że to dopiero pierwsza połowa. Na sequel musimy zaczekać dwa lata.
Jakkolwiek prześmiewczo nie brzmiałyby powyższe punkty, film Baahubali polecam wszystkim miłośnikom widowisk tego typu. Ogląda się nader przyjemnie, a ponieważ wyprodukowała go kultura inna niż zachodnia, jest z naszego punktu widzenia szalenie oryginalny. Powstał w 2015 r., druga część ma swoją premierę właśnie teraz. Zbroić się w cierpliwość w gruncie rzeczy nie potrzeba.
Komentarze
Marcin “Seji” Segit (2017-04-29 17:53:25)
Cieszę się, że film się spodobał. :)
Borys (2017-04-30 12:11:23)
Pogratuluj sobie. Od Twojej polecanki do mojego obejrzenia minęło raptem pół roku. Jak na mój backlog to rewelacyjny wynik. :)
varbamse (2017-05-25 13:53:51)
Dwa lata? A u nas już w kinach grają - http://www.imdb.com/title/tt4849438/