Wojna biało-żółta pod flagą Pacyfiku
polityka ::: 2016-11-21 ::: 300 słów ::: #539
Czytasz starą notkę zaimportowaną z WordPressa. Niektóre elementy układu stron – w szczególności rozmiary i zakotwiczanie ilustracji oraz światło – mogą pozostawiać sporo do życzenia. Gdzieniegdzie wyparowały też multimedia, w szczególności zagnieżdżone wideo z YT.
Wszystkim osobom, które zastanawiają się, dokąd zmierza świat, gorąco polecam lekturę niedługiego artykułu Jacka Bartosiaka, który dzięki dopiero co wydanej książce (rzekomo znakomitej, tylko momentami przydługiej) stał się naczelnym rodzimym ekspertem od geopolityki. W powyższym zdaniu jest zero ironii. Nie używam bynajmniej słowa "ekspert" w prześmiewczym znaczeniu, choć oczywiście Bartosiak może się mylić. Cóż, takie już ryzyko osób próbujących przepowiadać przyszłość.
Przeczytawszy artykuł A więc wojna – prorokujący w oparciu o solidne podstawy rychły konflikt zbrojny między USA a Chinami – zastanowiły mnie trzy rzeczy:
1) Bartosiak wydaje się lekceważyć możliwość wymiany ciosów nuklearnych („ze względu na specyfikę konfrontacyjną nie ma szans na to, by konflikt przekształcił się w wojnę atomową”). Owszem, USA i Chiny nie zaczną od wystrzelenia balistycznych pocisków jądrowych. Ale z pewnością dysponują taktyczną bronią atomową o (relatywnie) małej sile rażenia, której któraś ze stron może użyć w podbramkowej sytuacji. Generałowie na pewno też będą skorzy przetestować nową zabawkę w warunkach polowych. I nie wiem jak Bartosiakowi, ale mnie pojęcie „taktyczna broń atomowa” kojarzy się jakoś ze słowem „eskalacja”.
2) „Reakcja międzynarodowa również będzie faworyzować USA, za którymi stanie cały ASEAN, państwa regionu i NATO”. NATO – tak, z definicji, ale czy jesteśmy pewni, że np. europejska opinia publiczna poparłaby jednoznacznie Stany Zjednoczone? Widzę szereg wątpliwości. Raz, że Chiny nie zagrażają w żaden sposób interesom Europy, a przynajmniej nie interesom zwykłego Kowalskiego. Opinia publiczna ma zakodowane, że trzeba bać się ISIS-u i Korei Północnej, ale Chin...? Dwa, że w Europie narastają nastroje antyliberalne, które mogą obrócić się przeciwko Amerykanom. Wystarczy, że chiński PR dobrze rozegra to medialnie. Trzy, że po wojnie w Iraku ludzie przez pewien czas będą podejrzliwie patrzeć na wojenne zapędy USA, szczególnie, jeśli u steru siedzi Donald Trump.
3) Gdyby doszło do wojny amerykańsko-chińskiej na Pacyfiku – jak zachowa się Rosja?
Komentarze
Arek (2016-11-23 14:08:41)
1) Na szybko zastanawiając się nad tym zagadnieniem, to powiedziałbym, iż jak do tej pory nie użyto w ramach regularnego konfilktu broni atomowej i chyba chodzi o to, że USA nie chciałby dierżyć tej niechlubnej palmy pierwszeństwa. Zwłaszcza, że nie byłaby to wojna o przetrwanie.
2) Ale jaki chiński PR? Ilu znasz ludz w Europie, których nazwałbyś prochińskimi? Europa byłaby za Stanami o ile by ich to nic nie kosztowało.
3) To zależy kto co zaoferuje ;-)
Borys (2016-11-23 14:18:56)
Ad. 1: USA już dzierÅ¼Ä palmÄ pierwszeÅstwa. Japonia, 1945 r.
Ad. 2: A ilu znasz ludzi w Europie, których nazwaÅbyÅ antychiÅskimi? W tej chwili nie wiadomo za bardzo, czy PaÅstwo Årodka należy traktowaÄ jako potencjalnego przyjaciela, czy jako potencjalnego wroga. Natomiast nastroje wzglÄdem USA sÄ bardziej spolaryzowane. W sytuacji konfliktu zbrojnego, po uruchomieniu machin PR-owych przez oba mocarstwa, owo zestawienie neutralnoÅÄ-polaryzacja mogÅoby przeistoczyÄ siÄ w nowÄ , niespodziewanÄ konfiguracjÄ.
Arek (2016-11-27 19:55:09)
1) No nie. To było pierwsze użycie, ok, ale mówimy tutaj o takim regularnym starciu, gdzie trwa wymiana tych atomówek. Między Japonią a USA nie było wtedy równowagi w tym aspecie.
2) Nie wierzę w to. Wiem, że to czysto subiektywna opinia, ale uważam, że jednak kulturowo Europa jest zdecydowanie bliższa Stanom Zjednoczonym niż Chinom.
3) Pytanie nadal aktualne.
Deckard (2016-11-27 20:06:10)
Obadaj więcej Bartosiaka, możliwe że wspomina też o tym w książce - jeżeli do czegokolwiek użyta zostanie broń jądrowa, to do atakowania grup uderzeniowych US Navy (to Bartosiak jako pierwszy w Polsce wspomniał o ASBM: http://nationalinterest.org/blog/the-buzz/chinas-carrier-killer-really-threat-the-us-navy-13765).
Doktryna deeskalacji z użyciem broni jądrowej: http://thebulletin.org/why-russia-calls-limited-nuclear-strike-de-escalation
Ad. 2, urabianie już ruszyło, możesz sam sprawdzić analizując ilość i jakość materiałów publikowanych o Chinach i ich polityce w mediach amerykańskich, europejskich oraz azjatyckich (w tym japońskich i australijskich). Amerykanie rozegrają Europę oczywistą kartą - zmiana hegemona = wywrotka systemu plus Chińczycy jako nowy hegemon = peryferyzacja Europy Zachodniej w perspektywie kolejnych 50-100 lat (popatrz na okresy hegemonii US, wcześniej Anglii, wcześniej Hiszpanii).
Dla przykładu, za USA do wojny "w ciemno" po ich stronie wchodzi Japonia wnosząc wszystko czego USA potrzebują.
Ad. 3, Bartosiak odpowiedział już na to pytanie wielokrotnie ;)
Borys (2016-12-13 11:36:36)
Arek:
Ad. 1: Popełniłeś szkota. Niefajnie, jak by powiedział nasz wspólny znajomy.
Ad. 3: Jeżeli USA obiecają Rosji Warszawę i Wilno, przypuszczam, że Rosja będzie skłonna poprzeć Stany. :P
Deckard:
Dwa dobre linki, dzięki. Ale te antylotniskowcowe ASBM Chińczyków są chyba jednak konwencjonalne?
Ogólnie:
Ad. 2: Zdaję sobie sprawę, że Europa jest kulturowo znacznie bliżej USA niż Chin. Mimo wszystko trudno mi sobie wyobrazić jednomyślne poparcie Europy dla Ameryki Trumpa w wypadku wojny z Chinami o Morze Południowochińskie. Tym bardziej, że Chiny próbują zacieśniać z nami więzy gospodarcze.