Blogrys

Wszystkie wyróżnienia moje (2)

Czytasz starą notkę zaimportowaną z WordPressa. Niektóre elementy układu stron – w szczególności rozmiary i zakotwiczanie ilustracji oraz światło – mogą pozostawiać sporo do życzenia. Gdzieniegdzie wyparowały też multimedia, w szczególności zagnieżdżone wideo z YT.

Szaleństwo egalitaryzmu powoduje, że dopuszczamy równoprawność wszystkich etyczności. Skoro nasza własna nie jest szczególna, to traci swoją wartość, a więc siłę przyciągania, czyli atrakcyjność. Objawia się to m.in. w ten sposób, że elity francuskie przekonują, iż cywilizacja islamu jest tak samo dobra, jak cywilizacja chrześcijańska. Jeśli tak się dzieje, to przybysze nie mają najmniejszego powodu do asymilacji. W społeczeństwie multi-kulti – w społeczeństwie wielu równoprawnych etyczności – wszystko wolno, albowiem każda norma kulturowa jest równie dobra.

Krzysztof Rak (2/12/2015)

To [entuzjastyczne] nastawienie względem nauki jest powszechne. Odnajdziemy je zarówno w odnowionej wersji znanego programu telewizyjnego Kosmos jak i na popularnych stronach pokroju Kocham, kurwa, naukę (I Fucking Love Science), które istnieją po to, by wytwarzać mało rzetelne infografiki dla portali społecznościowych. [...] Gdy mój kuzyn wrzuca zdjęcie dziwacznego owada z egzotycznego zakątka świata z podpisem „Kocham, kurwa, naukę”, nie jestem pewien, z czego właściwie powinienem się cieszyć. Czy mój kuzyn jest entuzjastą świata naturalnego? Rzecznikiem metodologii empirycznej? Dołącza z rozmysłem do metafizycznej polemiki?

Joshua Adam Anderson (24/12/2015)

W ciągu ostatniej dekady w Polsce doszło do wyraźnego zblatowania między jedną z partii, wielkimi mediami, decyzyjnymi ośrodkami unijnymi oraz wielkim biznesem. To był nasz rodzimy „burżuazyjny konsensus”, na tyle istotny, że w większości ośrodków tzw. czwartej władzy nigdy nie zaprzątano sobie głowy standardami rodzimej demokracji. Skoro rządziła właściwa część elity politycznej – wszystko było w porządku. Owszem, czasem coś zazgrzytało, ale rzadko które spory załatwiano na oczach publiczności. Jeśli protestowały masy – stosowano zwyczajową retorykę dyskwalifikującą ich sprzeciw jako populistyczny, demagogiczny, względnie propisowski. Dobrze to żarło, ale zdechło. I, jak się wydaje, polityczny zwornik został wymieniony na inny: nowa polityka na usługach kosmopolitycznej oligarchii nie ma już twarzy wiecznie młodego lidera Kongresu Liberalno-Demokratycznego, ale – znów młodą! – twarz milionera i eksperta od probankowej ekonomii, Ryszarda Petru. A Prawo i Sprawiedliwość? Cóż, partia nielicznej narodowej burżuazji i znacznie szerszej obecnie narodowej klasy średniej szuka sprzymierzeńca wśród warstw niższych – po części interesownie, po części z przekonania. I to obecnie jest najważniejszy metapolityczny spór w III RP. Wielką naiwnością jest sprowadzanie go do uliczno-medialnego spektaklu, w którym „okołoliberalni demokraci” ścierają się z „okołonarodowymi autorytarystami”. [...]

Znamy dobrze powszechnie używany przez neoliberałów i oligarchię argument przeciw protestom słabo opłacanych, wyzyskiwanych, wyrzucanych z roboty choćby za próby założenia związku zawodowego pracowników najemnych: oto plebs/robole/roszczeniowcy nie myślą o niczym innym tylko o kiełbasie, i o tym, żeby napchać kałdun, i wykorzystać swojego pracodawcę-dobrodzieja. [...] Gdy natomiast oligarchia dba o swoje interesy, również w naszych czasach, często piórami publicystów mainstreamowych i niszowych opłacanych za pośrednictwem niezbyt oczywistych dla szerszej publiki transferów finansowych, to już nie jest „troska o kałdun”. Elita, choć to pieniądz/majątek zabezpieczają jej wysoką pozycję, wpływy i możliwości kształtowania świata, jest arcysubtelna. Plebs to wulgarny materializm, kiełbasa i roszczenia, elita to idee, bywanie na salonach lewych czy prawych, majątek zabezpieczony przed fiskusem. Plebs chce podwyżek? To brzydko, to źle, to egoizm. Elita bierze sute dywidendy, odprawy i premie, zabezpiecza sobie dostęp do usług publicznych ale w wersji niedostępnej ogółowi szaraczków i rzuca granty utrwalaczom porządku? To wspaniale, to owoc ciężkiej pracy, to nagroda za rzetelność i zdolność do eksperckiej oceny rzeczywistości.

Krzysztof Wołodźko (21/12/2015)

Za najważniejszy rys kultury, czy też raczej cywilizacji łacińskiej, zachodnio-chrześcijańskiej, uznałbym zasadę prymatu ducha nad materią, ale jednocześnie tak realizowanego, że duch nie anihiluje, nie niszczy materii. Jest to ta zasada, którą św. Tomasz z Akwinu ujął w swoim słynnym powiedzeniu, iż łaska nie niszczy natury tylko ją uszlachetnia, podnosi. Owa zależność wyróżnia tę cywilizację na tle innych obustronnie, tzn. z jednej strony w stosunku do tych cywilizacji, które są materialistyczne, które porządek nadnatury, porządek transcendencji odrzucają – jest to przypadek przede wszystkim współczesnej cywilizacji zachodniej. Z drugiej strony, w stosunku do tych cywilizacji, których rozwój duchowy jest tak jednostronny, że wiąże się z pogardą dla materii czy natury, czyli przypadek klasycznych cywilizacji na półwyspie indyjskim. Ten model ma zastosowanie właściwie do każdej sfery życia – zarówno indywidualnego, jak i zbiorowego. Czyli, przykładowo, jeżeli chodzi o relacje osobowe między mężczyzną a kobietą – sferę cielesności i seksualności – to cywilizacja łacińska nie odnosi się z pogardą do nich, ale je właśnie uszlachetnia i wprzęga w to co duchowe.

Jacek Bartyzel (11/1/2016)

Katastrofa smoleńska odsłoniła słabość i kruchość państwa polskiego oraz przypomniała, że samodzielna wspólnota polityczna Polaków wprawdzie istnieje, ale może jej również nie być. Przed 10 kwietnia te dwie możliwości i związany z nimi dylemat także stały u podstaw zasadniczego sporu politycznego – istotą postulatu silnego państwa była wszak chęć osadzenia Polaków na stałe w tym miejscu na mapie Europy, gdzie przyszło nam żyć, i ugruntowanie naszej obecności w procesie dziejowym. [...] Niespodziewana śmierć prezydenta Rzeczypospolitej, wielu pracowników jego kancelarii, członków rządu, parlamentarzystów i dowódców armii w jednym momencie i w tak symbolicznym miejscu ujawniła, jak cienka granica oddziela Polaków od nieistnienia, mimo wszystkich osiągnięć III RP po 1989 r. Potrącona została najwrażliwsza struna w polskiej duszy. Powrócił problem, który prześladuje Polaków od ponad 200 lat, z którym w swojej nowoczesnej historii musieli zmagać się przez dziesięciolecia czynem i słowem i o którym chcieliby raz na zawsze zapomnieć – nieznośne zawieszenie między bytem a polityczną zagładą

Tomasz Stefanek i Piotr Szlagowski (kwiecień 2012)






Komentarze

G. (2016-01-25 23:07:31)

bardzo dobry tekst K. Wolodzki, skad Ty to 'wygrzebujesz'? ; )

Borys (2016-01-26 08:03:20)

Gorąco polecam kwartalnik "Nowy Obywatel". Tam jest mnóstwo świetnych tekstów o sytuacji społeczno-politycznej w Polsce. Na ich stronie niektóre artykuły dostępne są za darmo, pojawiają się tam też osobne teksty jak ten, z którego pochodzi przytoczony fragment.