Blade Sitter
humor ::: 2015-10-30 ::: 660 słów ::: #496
Czytasz starą notkę zaimportowaną z WordPressa. Niektóre elementy układu stron – w szczególności rozmiary i zakotwiczanie ilustracji oraz światło – mogą pozostawiać sporo do życzenia. Gdzieniegdzie wyparowały też multimedia, w szczególności zagnieżdżone wideo z YT.
Rozumiem rozdrażnienie Jasia Fasoli. Mnie również od dawna irytują ludzie, którzy idąc wolno jakimś wąskim przejściem uniemożliwiają mi, choćby na kilka sekund, energiczne poruszanie się. W przeciwieństwie do Jasia jestem wyrozumiały dla osób starych i zniedołężniałych, lecz cała reszta spowalniaczy budzi we mnie zniecierpliwienie i uruchamia zarazem psychologiczną ciekawość. Czy osoba przede mną nie ogarnia topografii okolicy? Nie zna pojęcia bottlenecku? Nie zdaje sobie sprawy, że ktoś za nią idzie? Sądzi, że temu komuś też się nie spieszy? Ma tego kogoś gdzieś? Szczerze powiedziawszy, wolę przedostatnie wyjaśnienie od ostatniego, bo lepiej chyba być lekceważonym przez oczywistego dupka niż dobrotliwie bagatelizowanym przez flegmatyka.
Obserwuję też pod tym kątem zachowanie ludzi w autobusach. Polska Nonsensopedia ogłosiła swojego czasu fascynującą typologię babć autobusowych. Sam nawet byłem kiedyś świadkiem odkrycia nowego gatunku, choć szczegółów taksonomicznych wówczas nie ustaliłem. Dzisiaj natomiast przedmiotem moich rozważań będą niekompetentni pasażerowie komunikacji miejskiej bez względu na wiek, płeć i rasę. Poprzez badania terenowe wyróżniłem jak dotąd cztery metody, którymi efektywnie blokują oni autobusową przestrzeń.
Smakosz wchodzi do pojazdu powoli i dostojnie. Widzi przed sobą wiele wolnych miejsc. Z przeciwnej strony nadciągają już inni pasażerowie, ale są jeszcze stosunkowo daleko. Smakosz staje przy pierwszym siedzeniu z brzegu, spogląda z zadumą na pusty rząd. Pasażerowie zbliżają się. Smakosz muska palcami tapicerkę, pieści dłonią jej teksturę, oszołomiony wyborem zaciąga się głęboko autobusowym powietrzem. Pasażerowie siadają tu i ówdzie. Smakosz rozgląda się ponownie, wzdycha rozmarzony. Pasażerowie zajęli już prawie wszystkie miejsca, rozgoryczony smakosz siada więc na ostatnim wolnym. Dla nas, którzy mieliśmy pecha wejść do autobusu tuż za nim i którzy czekaliśmy na jego decyzję, siedzeń już nie starcza.
Dobroczyńca vel pies ogrodnika nie występuje chyba w Polsce, gdzie o publiczny altruizm trudniej niż na Zachodzie. A dobroczyńca właśnie w altruizmie się specjalizuje. Ujawnia się tylko w zatłoczonych autobusach stojąc przy ostatnim wolnym miejscu… ale nie siadając na nim. Bo przecież nie godzi się je zajmować. Toteż dobroczyńca rozgląda się czujnie, szuka wzrokiem inwalidy lub staruszka, któremu mógłby uroczyście przekazać fotelik. Ignoruje fakt, że nikt nie miałby i tak szansy się tam dopchać, gdyż autobus pęka w szwach od pasażerów. Ignoruje też fakt, że gdyby on sam je zajął, zwolniłby przynajmniej trochę cennej przestrzeni stojącym wokół, a może nawet odblokował zatkane przejście. Woli cierpieć za miliony i z milionami. Siadanie wszak nie licuje ze szlachetnością.
Blade Sitter aż takich skrupułów nie ma. Siada, lecz zawsze z brzegu. Czasami jest to również spowodowane altruizmem – “nie będę zajmował fajnego miejsca przy oknie, skoro doskonale znam tę trasę” – czasami lenistwem – po co siadać pół metra dalej, skoro można pół metra bliżej. Blade Sitter zdaje się nie rozumieć, że siadanie w głębi jest utrudnione, gdy ktoś siedzi już na krawędzi. Zaznaczmy jednak, że pełni dzięki temu istotną rolę socjologiczną w stacjonarnych okolicznościach. Otóż Blade Sitterzy w audytoriach, kościołach i tym podobnych salach stają się biczem bożym na spóźnialskich. Siadając zawsze na krańcach rzędów siedzeń, blokują dostęp do wolnych miejsc w środku. Osoby, które spóźniły się na wykład albo na mszę, cierpią wstyd, bo muszą się przepychać “między ludźmi”.
Typ ostatni, Odźwierny, jest tak szczęśliwy, iż udało mu się wsiąść do autobusu, że po przekroczeniu progu nie czuje najmniejszej potrzeby powędrowania w głąb pojazdu, chociaż jest tam więcej wolnego miejsca, czasami nawet siedzącego. Zostaje przy samych drzwiach. Pasażerowie, którzy będą wsiadali na następnych przystankach, oraz ci wysiadający, muszą się obok niego przeciskać. Odźwierny przepuszcza ich z wielką wyrozumiałością, nie rozpoznając natury wirów tworzących się dookoła jego skromnej osoby. A przecież Kant pouczał: w częściowo zapełnionym autobusie ustawiaj się zawsze jak najbliżej punktu pomiędzy dwoma wejściami.
Wczoraj życie dało mi zielone światło do publikacji powyższego wpisu. Byłem na popularnym wykładzie poświęconym upadkowi Cesarstwa Rzymskiego. Do audytorium wszedłem w ostatniej minucie. Najpierw musiałem wlec się w żółwim tempie za Smakoszem między dwoma rzędami siwych Blade Sitterów, a potem, wychodząc, stałem się mimowolnie Odźwiernym, gdy przystanąłęm przy drzwiach – niby z boku, ale jednak pośrodku – by poprawić plecak.
____________________
Autorem zdjęcia jest Chris JL.
Komentarze
Arek (2015-10-31 21:38:45)
Mnie najbardziej wkurwiają ci co stoją przy drzwiach.
Borys (2015-10-31 21:41:22)
To już nawet buta nie można zawiązać?!
Arek (2015-11-22 00:21:50)
Buty się zawiązuje opierając nogę albo o ławkę albo o słupek. Co z Tobą robi ta Norwegia...