Amerykańska lalka
książki ::: 2015-07-30 ::: 940 słów ::: #487
Czytasz starą notkę zaimportowaną z WordPressa. Niektóre elementy układu stron – w szczególności rozmiary i zakotwiczanie ilustracji oraz światło – mogą pozostawiać sporo do życzenia. Gdzieniegdzie wyparowały też multimedia, w szczególności zagnieżdżone wideo z YT.
Chciałbyś przeczytać najwybitniejszą dwudziestowieczną amerykańską powieść? Nic prostszego. Dokładnie wiadomo, jaka książka zasługuje na to zaszczytne miano. Niejaki Shane Sherman zsumował przeszło sto autorytatywnych literackich rankingów wszech czasów. Najwybitniejsza dwudziestowieczna amerykańska powieść uplasowała się w jego metazestawieniu na ósmym miejscu. W kategorii "amerykańska literatura" przegrała tylko z Moby Dickiem; w kategorii "literatura anglosaska" tylko z Moby Dickiem, Hamletem i Ulissesem.
Na jej przeczytanie masz zresztą znakomity pretekst, bo w tym roku obchodziliśmy okrągłą, dziewięćdziesiątą rocznicę wydania, a za rok czeka nas równie okrągła, sto dziesiąta rocznia narodzin autora. Poza tym, najwybitniejsza dwudziestowieczna amerykańska powieść jest cienka: liczy niecałe dwieście niewielkich stron. Lektury raptem na dwa wieczory.
Złośliwi twierdzą, że Wielki Gatsby swój ogromny, lecz opóźniony sukces zawdzięcza właśnie skromnym rozmiarom. F. Scott Fitzgerald umierał w 1940 r. w przeświadczeniu, iż jego książka sprzed półtorej dekady jest porażką. Nikt nie pamiętał romansidła o tajemniczym facecie beznadziejnie zakochanym w zamężnej snobce. Nieoczekiwanie dla wszystkich, Wielkiego Gatsby'ego do literackiego panteonu wyniosła... wojna.
W 1942 r. w Stanach Zjednoczonych powstała Komisja Książek Czasu Wojny. Ta ambitna organizacja non-profit zrzeszająca bibliotekarzy, księgarzy, wydawców oraz autorów uczyniła swym celem wzmocnienie kondycji intelektualnej i moralnej amerykańskich żołnierzy przy pomocy literatury. W ręce GI trafiło ponad tysiąc różnych tytułów; do zamorskich garnizonów wyeksportowano przeszło sto milionów egzemplarzy książek. Produkcję i dystrybucję wydatnie ułatwiał najnowszy drukarski wynalazek: paperback, mały format w miękkiej oprawie.
Wielki Gatsby trafił co prawda do obiegu już po formalnym zakończeniu Drugiej Wojny Światowej, jednak przeszło milion amerykańskich żołnierzy stacjonowało w Europie oraz na Pacyfiku jeszcze przez parę lat po poddaniu się Niemiec i Japonii. Nie mieli za dużo do roboty, książki z KKCzW cieszyły się nadal gigantyczną popularnością. Dosłownie wyrywano je sobie z rąk — żołnierze rwali powieści na kawałki, by kilku jednocześnie mogło czytać ten sam egzemplarz.
Wielki Gatsby okazał się strzałem w dziesiątkę. Napisano go starannym, eleganckim, choć nieskomplikowanym językiem. Żołnierzom łatwo przyszło identyfikować się z tytułowym bohaterem, spoko gościem, którego laska puszcza w trąbę dla kogoś bogatszego. Książka Fitzgeralda uderzała też mocno w sentymentalne struny. Jej akcja toczyła się wszak w złotych latach dwudziestych, a więc w okresie, który większość żołnierzy pamiętała doskonale z własnego dzieciństwa. I przede wszystkim: nie była gruba.
Oczytani żołnierze wrócili w końcu do domu. Wielu skorzystało z państwowego stypendium dla weteranów, by pójść na studia. I któryś z nich trafił chyba z czasem do oświatowej administracji, bo na przełomie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych Wielki Gatsby awansował na listę lektur licealnych. Na F. Scotta Fitzgeralda czekała już nieśmiertelność, a na jego książkę wyniki sprzedaży idące w pół miliona egzemplarzy rocznie. Wielki Gatsby stał się przy okazji jedyną powieścią na świecie, którego autora do kariery pisarskiej zmotywowała pierwsza wojna światowa (powołany do wojska Fitzgerald spodziewał się, że lada miesiąc dokona żywota w europejskich okopach), a którą świat odkrył dzięki wojnie następnej.
Amerykanie mają swoje powody, by Wielkiego Gatsby'ego hołubić. Polakowi nie przystoi jednak uznać go za rzecz wybitną. Trzydzieści lat przed Fitzgeraldem nasz Bolesław Prus napisał bowiem to samo, tylko lepiej. W Lalce też występuje bogaty protagonista, który z uporem godnym lepszej sprawy zabiega o względy pięknej, próżnej kobiety; przede wszystkim dlatego, że zakochał się w niej bez pamięci, ale również trochę dlatego, iż chciałby się wżenić w lepszą sferę. Jego tragiczna historia rozwija się na tle doskonale odmalowanej epoki. U Fitzgeralda są to huczące świetną koniunkturą lata dwudzieste, u Prusa przedostatnia dekada XIX wieku, okres schyłku szlachty i rozkwitu mieszczaństwa. Ale Lalka przebija Wielkiego Gatsby'ego prawie wszystkim: psychologią bohaterów, ilością wątków, rozmachem fabularnym.
Najwybitniejszą dwudziestowieczną amerykańską powieść oczywiście warto mimo wszystko poznać. To bardzo zgrabna, szczupła, zostająca w pamięci książka o niespełnionej, nieszczęśliwej, niepotrzebnej — a może raczej koniecznej? — miłości w dobie dekadencji. O niebezpiecznych marzeniach, które na krótszą metę skupiają twórczą moc i dodają skrzydeł, ale z czasem rozwiewają się we mgle gorzkiego rozczarowania. O kacu samotności, tym większym, im dłuższa i głośniejsza była impreza minionej nocy.
Napisałem przed chwilą, że Lalka przewyższa Wielkiego Gatsby'ego w "prawie wszystkim". Pod dwoma względami Fitzgerald zdołał prześcignąć Prusa. Jay Gatsby, jak na Amerykanina przystało, jest bardziej cool i bardziej charyzmatyczny od smutnego, zaborowego Wokulskiego. A poza tym, rany, jakie tam można wyszukać cytaty:
Za moich młodszych i wrażliwszych lat ojciec dał mi radę, którą od tamtego czasu bezustannie obracałem sobie w głowie.
— Za każdym razem, gdy masz ochotę kogokolwiek skrytykować — powiedział mi — postaraj się pamiętać, że nie wszyscy ludzie mieli te same przywileje, co ty.
— Cieszę się, że to dziewczynka. I mam nadzieję, że będzie głupia, bo to najlepsza rzecz, jaka może przydarzyć się kobiecie na tym świecie, bycie pięknym głuptasem.
— Wyszłam za niego, bo myślałam, że jest dżentelmenem — powiedziała w końcu.
Gatsby wierzył w zielone światełko, w orgiastyczną przyszłość, która rok za rokiem ucieka przed nami. Wymknęła się nam wtedy, ale nic nie szkodzi, bo jutro pobiegniemy szybciej, wyciągniemy ręce dalej... I pewnego pięknego poranka...
Więc walczymy dalej, jak łodzie z prądem, który znosi bez ustanku ku przeszłości.
____________________
Korzystałem z artykułu Sary Seltzer i tekstu z Mental Floss. Cytaty w oryginale znajdują się tutaj, a tutaj są ich oficjalne polskie przekłady.
Niebieskie oczy w nagłówku notki to fragment ikonicznej okładki pierwszego wydania Wielkiego Gatsby'ego narysowanej przez Francisa Cugata. Fitzgerald miał do ilustracji ambiwalentny stosunek, lecz z czasem stała się ona jedną z najsłynniejszych okładek w historii literatury. Jej ciekawy wariant, nawiązujący do genezy popularności powieści, ilustruje ww. tekst z Mental Floss.
Animowany GIF oraz piosenka Lany Del Rey pochodzą oczywiście z głośnej ekranizacji powieści sprzed dwóch lat. Dziwny to film; wiele jego elementów zasługuje na najwyższe uznanie (muzyka, olśniewająca warstwa wizualna, fenomenalny DiCaprio w roli Gatsby'ego), ale specjalizujący się w musicalach reżyser Baz Luhrmann nie wyczuł niestety do końca ducha pierwowzoru.
Komentarze
Emigrant (2015-08-17 19:32:39)
Zachęciłeś mnie do przeczytania, dzięki.
azuremorn (2018-05-10 15:27:53)
Reblogged this on après-pensées.