Blogrys

Wszystkiemu do widzenia!

Czytasz starą notkę zaimportowaną z WordPressa. Niektóre elementy układu stron – w szczególności rozmiary i zakotwiczanie ilustracji oraz światło – mogą pozostawiać sporo do życzenia. Gdzieniegdzie wyparowały też multimedia, w szczególności zagnieżdżone wideo z YT.

Początkowo nosiłem się z zamiarem napisania pojedynczej notki poświęconej trzem najsłynniejszym bitwom Pierwszej Wojny Światowej. Jak widać na załączonym tagu, pierwotny zamiar powoli przekuwa się w pięcioczęściowy – jeden rok, jedna część – przegląd wszystkich głównych bitew Wielkiej Wojny. Jesteśmy w jej połowie i dotarliśmy do źródła mojej motywacji. To właśnie w 1916 r. odbyły się dwa osławione starcia: pod Verdun i nad Sommą. Zastanówmy się, jak je od siebie odróżniać.

Na pewno nie liczbą poległych. W każdej z bitew zginęło milion żołnierzy, w obu przypadkach nieco więcej po stronie Aliantów. Dokładniejsze obliczenia podają liczbę ok. 850 000 zabitych dla Verdun oraz ok. 1 170 000 dla Sommy, ale to różnica, którą zapamięta tylko historyk. Geografia też nam za bardzo nie pomoże. I Verdun, i Somma leżą w północno-wschodniej Francji. Somma płynie niby całe 200 km na północny zachód od Verdun, ale kto nie potrafi palcem na mapie wskazać miast Amiens i Metz, temu oba miejsca tak czy owak zleją się w jeden front. Sytuację rozmywa dodatkowo skala czasowa. Bitwy nie były bitwami sensu stricte, lecz wielomiesięcznymi operacjami wojskowymi. Starcia pod Verdun trwały od końca lutego do końca grudnia 1916 r., starcia nad Sommą od 1 lipca do 18 listopada.

Z odsieczą przyjdą nam dopiero okoliczności strategiczne. Bitwa pod Verdun została zainicjowana przez Niemców, którzy masowym atakiem na verduńską fortecę chcieli związać walką spieszące z pomocą francuskie odwody i zetrzeć je w krwawy pył ogniem artyleryjskim. Plan się nie powiódł. Pogoda opóźniła ofensywę, a Francuzi wykorzystali dodatkowe dni na wzmocnienie obrony. Rozpoczął się długi ciąg ataków i kontrataków, w trakcie których Niemcy zdołali zdobyć kilka pobliskich fortów, ale nie podeszli bliżej niż cztery kilometry do docelowej cytadeli.

Francuzi bili się dzielnie. W czerwcu generał Nivelle wzmocnił ich morale słynnym hasłem "Ils ne passeront pas!" ("Nie przejdą!"). Rzeczywiście, Hunowie nie przeszli, a późną jesienią zostali nawet wyparci na odległość siedmiu i pół kilometra. Tych kilka kilometrów w te i we w te kosztowało łącznie obie strony 75 tysięcy ton żołnierskiej tkanki. Niemiecki szef sztabu pragnął uczynić z Verdun "kowadło, na którym niemiecki młot będzie kuł żywe ciała francuskiej młodzieży". Cóż, kowadła były dwa.

Fort Douaumont, część umocnień przy Verdun. Autor: Ranulf 1214 (CC) Fort Douaumont, część umocnień przy Verdun. Autor: Ranulf 1214 (CC)

Bitwa pod Verdun unaoczniła krwawy absurd Wielkiej Wojny mieszkańcom kontynentu. Natomiast bitwa nad Sommą potrząsnęła przede wszystkim sumieniem brytyjskim. Ochotnikom i rezerwistom z Wysp towarzyszyć mieli w nadrzecznym szturmie francuscy sojusznicy, ale Verdun pokrzyżowało zamiary Ententy. Francuzi skierowali tam znaczną część swoich sił pozostawiając sprawy nad Sommą w brytyjskich rękach. Alianccy generałowie nie docenili jednak zdolności obronnej wroga.

Pierwszego dnia starć poległo aż 60 000 żołnierzy Edwarda VII. Nigdy wcześniej ani nigdy potem armia brytyjska nie poniosła w ciągu jednej doby równie olbrzymiej klęski. Wojska Trójporozumienia parły jednak powoli naprzód zdobywając średnio 70 metrów terenu dziennie. Do walk zaprzęgnięto samoloty i czołgi. Zanim nadchodząca zima zmusiła obie strony do tymczasowego wstrzymania walk, Brytyjczycy zdobyli dwie niezwykle cenne rzeczy: punkt wyjścia dla dalszego kruszenia niemieckich fortyfikacji oraz – nareszcie – umiejętność sprawnego prowadzenia masowych działań wojennych w epoce przemysłowej. "Tutaj rycerskość zniknęła na zawsze. Podobnie jak wszelkie szlachetne i osobiste uczucia musiału ustąpić przed nowym tempem bitwy i rządami maszyny", pisał potem Ernst Jünger.

Sytuacja wojenna w Europie 1 sierpnia 1916 r. Kolorowymi liniami zaznaczono fronty, czerwonym kółkiem półwysep Gallipoli. Wojska rosyjskie prą ku Galicji, trwa ofensywa Brusiłowa. Kliknij, żeby powiększyć. Źródło: The Story of the Great War, vol. 5 Sytuacja wojenna w Europie 1 sierpnia 1916 r. Kolorowymi liniami zaznaczono fronty, czerwonym kółkiem półwysep Gallipoli. Wojska rosyjskie prą ku Galicji, trwa ofensywa Brusiłowa. Kliknij, żeby powiększyć. Źródło: The Story of the Great War, vol. 5

Latem i jesienią 1916 r. walki toczyły się też dalej na pozostałych frontach. Po pognębieniu Serbów Austro-Węgry wojowały teraz na południu Europy z Włochami. Po pięciu nierozstrzygniętych bitwach nad Isonzo (Soczą) szef sztabu von Hötzendorf postanowił "ukarać" nieustępliwych Italijczyków niespodziewaną kontroofensywą wyprowadzoną z Południowego Tyrolu. W bitwie pod Asagio znanej również jako bitwa o Płaskowyż (15 maja-10 czerwca) zaskoczeni Włosi zostali przyparci do muru. Uratował ich w ostatniej chwili wielki rosyjski atak na Galicję.

Ofensywa Aleksieja Brusiłowa vel czerwcowa trwała od czerwca do września i należy uznać ją za największy triumf wschodniego członka Ententy oraz za ostatni militarny sukces przedrewolucyjnej Rosji. Brusiłow przetrącił austro-węgierski kręgosłup i przy okazji odciągnął wojska państw centralnych od Verdun i Asagio. Jednakże Rosjanie, choć usprawnili taktykę i zaniechali rzucania do boju kiepsko uzbrojonych żołnierzy falami, i tak ponieśli gigantyczne straty. Ofensywę Brusiłowa przypłacił życiem ponad milion carskich żołnierzy, dwa razy więcej niż u wroga. Pyrrusowe zwycięstwo okupione morzem sołdackiej krwią przyspieszyło komunistyczny przewrót.

Aleksiej Brusiłow, pogromca Austro-Węgier.  Autor nieznany, źródło: Wikimedia Commons Aleksiej Brusiłow, pogromca Austro-Węgier. Autor nieznany, źródło: Wikimedia Commons

Pochód rosyjskich wojsk przez Europę Wschodnią skłonił Rumunię do przyłączenia się do wojny po stronie Trójporozumienia. Rumuni chcieli wykorzystać szansę na wyrwanie Transylwanii z rąk Węgrów, lecz osiągnęli tylko tyle, że do końca roku zostali rozgromieni i ujarzmieni przez rozjuszone ich postępkiem armie centralne. Rosjanie nie zdołali skutecznie wesprzeć nowego sojusznika. Rumunii nie pomogła też ofensywa monastyrska (sierpień-grudzień), którą Alianci planowali przełamać front macedoński i zmusić do kapitulacji Bułgarię. Operacja się nie powiodła. Ofensywa monastyrska przyniosła jednak psychologiczną satysfakcję przedstawicielom obu walczących stron: Serbom, ponieważ stanęli wreszcie u granic podbitej ojczyzny, oraz Bułgarom i Niemcom, gdyż stawili udany opór przeważającym siłom Ententy.

Na wzmiankę zasługuje również największa bitwa morska Pierwszej Wojny Światowej, bitwa jutlandzka znana również jako Skagerrakschlacht. 31 maja 1916 r. sto jednostek niemieckich dowodzonych przez wiceadmirała Reinharda Scheera wypłynęło naprzeciw sto pięćdziesięciu statkom Grand Fleet. Imperium Niemieckiemu zależało na odzyskaniu kontroli nad Morzem Północnym i przełamaniu brytyjskiej blokady ekonomicznej. Grand Fleet posiadała przewagę liczebną, lecz Hochseeflotte – inicjatywę.

Dwa dni walk nie przyniosły rozstrzygnięcia. Brytyjczycy ponieśli co prawda większe straty, ale morska blokada została utrzymana. Bitwa jutlandzka była jedynym podczas Wielkiej Wojny starciem flot liniowych i ostatnią w dziejach wielką bitwą morską z udziałem pancerników. Rozpoczynała się epoka łodzi podwodnych, a technologia trzymała już w zanadrzu lotniskowce.

Mapa bitwy jutlandzkiej. Kliknij, żeby powiększyć. Autor: Grandiose Mapa bitwy jutlandzkiej. Kliknij, żeby powiększyć. Autor: Grandiose

Na Skagerrakschlacht kończy się opowieść o bitwach 1916 r., jednak w dzisiejszym tekście muszę nadrobić jeszcze pewien niefortunny brak z poprzedniej notki. Wskutek pomyłki podczas zapisywania dat w brudnopisie pominąłem wtedy bitwę o Gallipoli (25 kwietnia 1915 - 1 stycznia 1916), kiedy to Imperium Ottomańskie odparło brytyjsko-francuski atak na "tytułowy" półwysep wiodący do Konstantynopola. Zaczęło się od bitwy morskiej o Dardanele, której pomysłodawcą był Winston Churchill (ówczesny Pierwszy Lord Admiralicji) i którą Alianci nieoczekiwanie przegrali. Spróbowano więc desantu. Brytyjczyków i Francuzów zgubiła jednak kiepska koordynacja i nadmiar pewności siebie. Ottomani wciągnęli ich w wyniszczającą wojnę pozycyjną i po pół roku zmusili do ewakuacji. Tylko ten jeden, końcowy etap kampanii na Gallipoli Alianci zdołali przeprowadzić sprawnie.

Bitwa miała spore znaczenie kulturowopolityczne, gdyż obudziła narodową świadomość Turków, a także walczących po stronie brytyjskiej Australijczyków i Nowozelandczyków. Dla tych dwóch ostatnich państw data 25 kwietnia (tzw. Anzac Day) jest dziś nawet ważniejsza od rocznicy upamiętniającej koniec Wielkiej Wojny.

____________________
Archiwalne zdjęcie wykorzystane w nagłówku przedstawia kajzera Wilhelma II dokonującego przeglądu wojsk pod Verdun. Źródło: GWPDA.






Komentarze

Arek (2015-05-04 07:21:09)

Sensowna notka, potwierdzająca jedynie to, o czym już Ci kiedyś wspominałem - podczas następnych Twych odwiedzin w Polsce wybrać się powinieneś w okolice Gorlic.

Lord (2015-05-04 12:38:12)

Borys, a masz do polecenia jakąś jedną fajną książkę w temacie WWI czy chłoniesz wiedzę z internetu?

Arek (2015-05-05 06:50:41)

Na Zachodzie bez zmian, Tomku ;)

Borys (2015-05-05 08:14:08)

Pisząc te notki korzystam oczywiście z Internetu, ale czytałem w zeszłym roku "Samobójstwo Europy" Andrzeja Chwalby i z czystym sumieniem polecam. Nie jest to może wybitna narracja, ale Chwalba pisze przystępnie, wciągająco, a materiał uporządkował bardzo sprawnie.

"Na Zachodzie bez zmian" rzeczywiście świetne, ale pamiętaj, że to literatura piękna... Natomiast z innych non-fiction mogę chyba także zarekomendować "1914" Paula Hama o okolicznościach wybuchu wojny. Nie czytałem, ale zbiera znakomite recenzje i właśnie ukazała się po polsku.

klot (2018-05-31 18:32:12)

Takie to sobie w sumie , bez urazy .