Blogrys

Filozofia XIX wieku w 10 minut

Czytasz starą notkę zaimportowaną z WordPressa. Niektóre elementy układu stron – w szczególności rozmiary i zakotwiczanie ilustracji oraz światło – mogą pozostawiać sporo do życzenia. Gdzieniegdzie wyparowały też multimedia, w szczególności zagnieżdżone wideo z YT.

We wstępie do The Routledge Companion to Nineteenth Century Philosophy redaktor Dean Moyar proponuje spojrzeć na filozofię XIX wieku przez pryzmat Immanuela Kanta. W jego krytycznej myśli odnajdziemy cztery motywy, które zostały następnie rozwinięte przez Fichtego i zradykalizowane przez Hegla. Pomysłom tym stawiono zdecydowany odpór, który chociaż doprowadził do załamania się Heglowskiego systemu, wykształcił także napięcia napędzające rozwój filozofii przez resztę epoki.

Przede wszystkim więc Kant zadał pytanie o sposób ludzkiego postrzegania świata. Otóż do końca osiemnastego wieku sądzono, że percepcja polega na biernym przyjmowaniu impulsów zmysłowych napływających ze świata zewnętrznego. Kant dokonał w tym pasywnym schemacie wyłomu: stwierdził, że nasz rozum spontanicznie porządkuje i "obrabia" wrażenia zmysłowe, nadając im treść oraz sens. Na tym właśnie, w wielkim skrócie oczywiście, polega jego słynny idealizm transcendentalny. Postulat Kanta niesie ze sobą poważne następstwa dla związków przyczynowo-skutkowych. Okazuje się, że nie są one wcale obiektywnym elementem świata, ale formułą narzucaną na świat przez nasz umysł.

Brzmi skrajnie? Fichte i Hegel posunęli się znacznie dalej. Ich idealizm głosi, że umysł samodzielnie tworzy wszystkie dostępne mu pojęcia i obiekty. Z zewnątrz nic nie jest nam dane. Filozofowie związani z naukami empirycznymi nie mogli oczywiście zgodzić się na taką skrajność i zaczęli forsować redukcjonizm, a więc pogląd, według którego wszystkie zjawiska należy wyjaśniać prawidłami obowiązującymi w przyrodzie. Niemiecki idealizm przegrał szybko tę batalię, ale echo starcia wciąż nie wybrzmiało całkowicie.

Sam Kant poszedł za ciosem i pod lupę swej krytyki wziął również rozum. Kolejne postawione przezeń pytanie brzmiało: Czy prawidła logiczne i normy racjonalnego myślenia są absolutne, czy raczej uwarunkowane przez ludzki umysł? Czy na przykład prawo wyłączonego środka obowiązuje bezwzględnie, czy jest tylko wytworem naszego myślenia o świecie?

Moglibyśmy przypuszczać, że skoro niemiecki idealizm długo się nie utrzymał, to i logiczne reguły rychło odzyskały najwyższą możliwą rangę. O dziwo, tak się nie stało. Kant zdołał skutecznie sproblematyzować stosunek między psychologią a logiką. Nurt zwany psychologizmem przez wiele następnych dekad głosił, że logiczne i matematyczne prawa da się wywieść z psychologicznych obserwacji i faktów. Ważną postacią w sporze był John Stuart Mill (znany przede wszystkim jako autor doniosłych esejów o utylitarizmie i o wolności), który jednak nie zajął jednoznacznego stanowiska. Dopiero pod koniec stulecia udany atak na psychologizm poprowadził Gottlob Frege tworząc podwaliny nowoczesnej logiki formalnej.

Przez cały dziewiętnasty wiek dyskutowano także o granicach wiedzy w ogóle. Punktem wyjścia było Kantowskie rozróżnienie na fenomeny – czyli "naskórek" zjawisk i przedmiotów dostępny ludzkiemu poznaniu – oraz noumeny – czyli ich "esencja", "rzeczy same w sobie", o których możemy jedynie spekulować. Takie zagadnienia jak Bóg tudzież dusza miały należeć do dziedziny noumenalnej i znajdować się poza granicami osiągalnej wiedzy naukowej. Kant porządkując w ten sposób metafizykę nie chciał wcale uprawiać ateizmu, lecz, wręcz przeciwnie, zrobić miejsce dla etyki i teologii. Świecka filozofia naturalna miałaby w spokoju zajmować się fenomenami, a etyka wraz z teologią – noumenami. Ta idylliczna wizja rzecz jasna się nie ziściła, na jej przeszkodzie stanęły rozwijające się energicznie nauki ścisłe. Fizyka i chemia spróbowały odsądzić noumena od czci i wiary, a w sukurs przyszła im wkrótce zdarwinizowana biologia.

Po czwarte, Kant przeniósł część filozoficznego ciężaru z teorii na praktykę. Chodzi tu nie o praktyczne działanie w powszechnym znaczeniu tego terminu, lecz o (i) rozum, który aktywnie uczestniczy w postrzeganiu i pojmowaniu świata (o czym pisaliśmy powyżej), oraz o (ii) moralne prawo określające ramy ludzkiego postępowania. Program kontynuował Fichte, który zbudował swój system metafizyczny wokół pojęcia Jaźni, oraz Hegel, który tłumaczył z kolei świat wszechobecnym Duchem. Spadkobiercami niemieckich idealistów stali się amerykańscy pragmatyści, którzy za kryterium prawdy przyjęli praktyczne skutki rozpatrywanych tez. Ich popularność nie trwała jednak długo. Dwudziestowieczną myśl zdominowała filozofia analityczna G. E. Moore'a i Bertranda Russella skupiająca się na analizie znaczenia pojęć.

Moyar dopełnia obraz filozofii XIX wieku wskazując na jej dwa dalsze motywy, już bardziej Heglowskie niż Kantowskie. Otóż od czasów Oświecenia społeczeństwo było postrzegane jako suma autonomicznych, racjonalnych jednostek. Tymczasem Hegel spróbował zerwać z tą tradycją, podporządkować jednostkę społeczności i uspołecznić etyczną racjonalność. W nowym ujęciu to nie pojedyncze osoby, lecz całe ich skupiska miałyby stanowić źródło moralnych przykazów.

Pomysł doskonale wpasował się w mentalny krajobraz ówczesnego Zachodu przekształcanego właśnie przez odczłowieczającą industrializację. Z ochotą podchwyciły go też rodzące się nacjonalizmy. W obronie jednostki wystąpili natomiast egzystencjaliści, przede wszyskim Kierkegaard. Za przeciwnika Hegla możemy również uznać Nietzschego i jego koncepcję nadczłowieka, lecz tu sprawa jest bardziej skomplikowana ze względu na późniejsze wplątanie filozofa w ideologię nazistowską.

Ostatnim z sześciu motywów kształtujących filozofię XIX wieku było podkreślenie przez Hegla historycznego uwarunkowania myśli filozoficznej. Niedługo potem marksizm zaproponował wykorzystanie historycyzmu nie do pokojowej interpretacji świata, ale do rewolucyjnego odmienienia jego oblicza. Jednocześnie wspomniany już Nietzsche przestrzegł przed nihilizmem, czyli przed utratą sensu, do jakiej rychło doprowadzi umniejszenie znaczenia ludzkiej egzystencji wobec historii.

Jak wiemy, marksizm posłużył za ideologiczny kręgosłup stalinizmu, a do dzieł Nietzschego bez skrępowania sięgali naziści. Jeśli więc koniecznie chcemy obwinić jedną osobę za oba krwawe totalitaryzmy XX wieku, najlepszym kandydatem na kozła ofiarnego okaże się Hegel. Przyniesie to pewnie ponurą satysfakcję wszystkim tym, którzy polegli przy lekturze Fenomenologii ducha.






Komentarze

Arek (2015-02-02 14:26:34)

Muszę się kiedyś za tą "Fenomenologię ducha" wziąć, skoro tak polecasz.

Sam wpis bardzo zgrabny, dzięki.