Blogrys

Najlepsze z usłyszanych w 2014

Czytasz starą notkę zaimportowaną z WordPressa. Niektóre elementy układu stron – w szczególności rozmiary i zakotwiczanie ilustracji oraz światło – mogą pozostawiać sporo do życzenia. Gdzieniegdzie wyparowały też multimedia, w szczególności zagnieżdżone wideo z YT.

Nastał znów styczeń, więc pora na kolejny cykl podsumowań muzyczno-filmowo-książkowych minionego roku. Z jednej strony mobilizują mnie do wzmożonej aktywności blogowej, a z drugiej pozwalają na wygodne podzielenie się polecankami.

Zacznijmy od muzyki. W 2014 r. przyjemność akustyczną sprawiło mi blisko pięćdziesiąt kawałków. Zamiast tworzyć długi, nużący ranking, wrzuciłem wszystko do YouTubowej playlisty. Dominuje pop w różnych odmianach, ponieważ na aktywne poszukiwania różnorodnej muzyki nie mam (niestety?) czasu – sporo zgromadzonych utworów usłyszałem po raz pierwszy w radiu. Zestawienie jest jednak poniekąd eklektyczne: obok rozprawy o piciu wódki figuruje romantyczna ballada o miłości, radziecki bard śpiewa przy wtórze elektronicznego dance'u, a playlistę zamykają poezja śpiewana i mash-up.

Jeżeli określenie "radziecki bard" słabo komuś współgra z liczbą 2014, to przypominam, że nie dzielę się piosenkami powstałymi w minionym roku, a takimi, które ja w 2014 r. po raz pierwszy usłyszałem. Zresztą nawet ten warunek jest naciągany, gdyż sześć pierwszych kawałków z playlisty znam dłużej, jednak zagnieździły mi się w uchu dopiero w zeszłym roku.

Kilka piosenek zasługuje na dodatkowe wyróżnienie ze względu na udane teledyski: Twin Flames grupy The Klaxons (ukłon w stronę AS), Chandelier Sii (polecam też wersję z Jimem Carreyem, podziękowania dla MZ za podrzucenie), From Nowhere Dana Crolla (jakże oryginalna prostota), zdrowo stuknięte Turn Down for What oraz La La La Naughty Boya (wideoklip oparto bodajże na motywach południowoamerykańskiej legendy).

Poza tym wypada zaznaczyć, że Wrecking Ball nie trafił do mojej playlisty wskutek pomyłkowego kliknięcia. Teledysk, owszem, jest kiczowaty (chociaż widziałem gorsze i mniej pomysłowe), ale sama piosenka to kawał świetnego popu. Superlatyw należy się też Indili: owszem, pop do bólu radiowy, ale z fajną melodią, wyraźnym rytmem i po francusku.

A która z wymienionych piosenek spodobała mi się najbardziej? Na miejscu trzecim: Hipnotyzujący cover Najlepszego Utworu Do Jazdy Samochodem Nocą. Mowa oczywiście o Nightcall Kavinsky'ego (z soundtracka do Drive). Nową wersję nagrało London Grammar. Do playlisty trafiło też Strong tej samej grupy.

Na miejscu drugim: Hey Sparrow (Patten Remix), notabene najbardziej oryginalny utwór w zestawieniu. Kakofonia nigdy nie była równie melodyjna – choć obawiam się, że będę w tym zdaniu osamotniony.

A na miejscu pierwszym: bezapelacyjnie Birds Of Tokyo, moje wielkie odkrycie minionego roku, o którym pisałem już tutaj. Genialny jest Talking to a Stranger; genialna jest cała płyta nosząca tę samą nazwę co zespół. Słuchałem jej wiosną na okrągło, a kawałek otwierający, Plans, wciąż wywołuje u mnie ciarki.

Chociaż oczywiście fajna muzyka to kwestia gustu.






Komentarze

maciejwojciechmarkisz (2015-01-03 16:54:21)

Birds Of Tokyo - Plans - ładne, bardzo. Wolałbym usłyszeć trochę mocniejszy głos, ale ładne. Świetna muza, niesamowite dźwięki, brzmienie, fantastyczna synchronizacja i rytmika.

You_Tube w BLOGRYSIE chodzi mi lepiej niż You_Tube w YouTube! :)