Blogrys

Dwadzieścia-dwadzieścia tysięcy (13)

Czytasz starą notkę zaimportowaną z WordPressa. Niektóre elementy układu stron – w szczególności rozmiary i zakotwiczanie ilustracji oraz światło – mogą pozostawiać sporo do życzenia. Gdzieniegdzie wyparowały też multimedia, w szczególności zagnieżdżone wideo z YT.

Mym największym odkryciem muzycznym minionej wiosny – a najprawdopodobniej i całego roku – są Birds Of Tokyo. Najpierw radio zaczarowało mnie utworem Talking to a Stranger. Byłem pewien, że ten doskonały cover piosenki Hunters And Collectors z 1982 r. podbije Listę Przebojów Programu Trzeciego, lecz jakimś niesprawiedliwym cudem nigdy nawet na nią nie trafił.

Tokijskie Ptaki są australijskim zespołem grającym od dziesięciu lat alternatywny rock. Ich dwie pierwsze płyty, Day One i Universes, wyróżniają się na plus, lecz wielkiego entuzjazmu we mnie nie wzbudziły. Płyta najnowsza pt. March Fires zapada w pamięć singlami This Fire oraz Lanterns, ale jej poziom jest dość nierówny. Za to płyta środkowa, wydana w 2010 r. i nazywająca się tak samo jako zespół...

...jest skończonym arcydziełem. Nie wierzyłem własnym uszom: jedenaście utworów, jedenaście perbirds_of_tokyoeł alternatywnego rocka. Słuchałem jej na okrągło niczym w transie, chyba kilkanaście razy pod rząd. Dwa naj-najlepsze kawałki to według mnie Plans, gdzie Ian Kenny śpiewa o miłości niepewnej, oraz The Gap, którego tematem jest z kolei miłość niszcząca. Innym być może spodoba się bardziej agresywne, gwałtownie urwane The Saddest Thing I Know, melancholijne Circles lub zamykające album, długie i zróżnicowane If This Ship Sinks (I Give In).

Cała płyta to majstersztyk i jako taki niezwłocznie trafiła na listę moich ulubionych albumów. Wszelkie podobieństwo okładek Birds of Tokyo Only by the Night jest czysto przypadkowe.