Blogrys

Moralny status w nas

Czytasz starą notkę zaimportowaną z WordPressa. Niektóre elementy układu stron – w szczególności rozmiary i zakotwiczanie ilustracji oraz światło – mogą pozostawiać sporo do życzenia. Gdzieniegdzie wyparowały też multimedia, w szczególności zagnieżdżone wideo z YT.

Dlaczego aborcja budzi tak wielkie kontrowersje, lecz zarazem nikt nie protestuje przeciwko obcinaniu paznokci? Czemu hodowla zwierząt na mięso spotyka się z krytyką, podczas gdy buraki cukrowe wciąż nie doczekały się swoich obrońców? Dlaczego prawo nie zezwala na uśpienie zniedołężniałego dziadka, choć wyniesienie usychającej rośliny doniczkowej na śmietnik nie zainteresuje ani sąsiadów, ani prokuratury?

Odpowiadając na powyższe pytania sięgniemy po określenie moralny status. Paznokci, buraków cukrowych i roślin doniczkowych nie traktuje się jako podmiotów. Płody, zwierzęta i staruszków – już prędzej. Gdyby pojęcie moralnego statusu dało się rozłożyć na czynniki pierwsze i poddać jednoznacznej analizie, rozwiązałoby to szybko wiele etycznych dylematów. Gdyby.

Moralny status stanowi surowy zakaz nieproszonego ingerowania w czyjś żywot lub, równoważnie, bezwzględny nakaz poszanowania cudzej autonomii. Jeżeli przyznamy moralny status ludzkim embrionom, nie będzie nam wolno niszczyć ich w celu pozyskania komórek macierzystych. Jeśli uznamy, że krowa posiada moralny status, nie wolno nam będzie wykorzystywać jej jako pożywienia. Hannibal Lecter uważał, że najwyższą formą pogardy dla drugiego człowieka jest zjedzenie go. Najwybitniejszy kanibal popkultury w moralny status swoich bliźnich najwyraźniej nie wierzył.

O ile moralny status łatwo zdefiniować, o tyle dużo trudniej ustanowić kryterium decydujące o tym, kto go posiada, a kto nie. Zerknijmy na pięć propozycji. Niestety, każda w jakiś sposób kłóci się ze zdroworozsądkowym wyobrażeniem o moralnej podmiotowości.

1. Na pierwszy rzut podstawą moralnego statusu mogłyby być dostatecznie rozwinięte zdolności umysłowe. Ale co dokładnie przez to rozumiemy? Inteligencję? Umiejętność abstrakcyjnego myślenia? Samoświadomość? Zdolność planowania uwzględniającego przyszłość? Poczucie indywidualnej wartości? Odczuwanie złożonych emocji? Skłonności opiekuńcze? Nawet jeśli uda nam się dobrać stosowny zestaw cech z powyższej listy, szybko okaże się, że w takim razie status moralny nie przysługuje wielu zwierzętom, płodom, bardzo małym dzieciom, osobom o poważnym upośledzeniu umysłowym i starcom z demencją. Kryterium okaże się zbyt wąskie.

2. Może więc należałoby dołożyć doń element potencjalności: ktoś posiada moralny status, jeżeli w przyszłości rozwinie swoje zdolności kognitywne w dostatecznym stopniu. Takie rozwiązanie zablokuje co prawda przyzwolenie na aborcję, lecz osoby upośledzone umysłowe i zniedołężniali staruszkowie nadal stać będą w obliczu eutanazji.

3. Spróbujmy uogólnić pierwszą propozycję w następujący sposób: niech moralny status posiadają wszyscy członkowie dostatecznie rozwiniętego kognitywnie gatunku. Tym sposobem ustrzeżemy się przed zarówno aborcją jak i eutanazją. Poza tym moralny status uzyskają małpy człekokształtne i delfiny, ale niekoniecznie świnie i krowy. Szkopuł w tym, że podejście gatunkowe przesadza dyskusję z gruntu "myślącej" etyki na grunt "suchej" biologii. Dlaczego właściwie fakt posiadania określonego szeregu zasad azotowych w komórkach miałby decydować o czyimś moralnym statusie? Czy wolno nam w ten sposób naturalizować etykę?

4. Czy odpowiednim kryterium nie mogłaby być raczej zdolność odczuwania bólu i elementarnych emocji? To pozornie obiecujący kierunek: moralny status uzyskają i płody, i niepełnosprawni, i staruszkowie, i psy, i świnie... Niestety, tę wyliczankę będzie można kontynuować bez końca i szybko okaże się, że moralny status posiadają też dżdżownice. Ucieszy to prawdopodobnie radykalnych ekologów, ale niekoniecznie tych, którzy mimo wszystko nie chcą traktować dzieci na równi z żółwiami.

5. Może należałoby zmierzyć się z zagadnieniem od bardziej pragmatycznej strony. Na co dzień szanujemy autonomię innych, lecz niekoniecznie ze względu na ich abstrakcyjny moralny status, ale po prostu dlatego, że rozpoznajemy w nich krewnych, przyjaciół, znajomych, sąsiadów, współobywateli, przedstawicieli tej samej narodowości, religii, rasy czy gatunku. Jeżeli jednak szczególne stosunki między istotami miałyby stanowić etyczny fundament naszych poczynań, to pojęcie moralnego statusu ulegnie relatywizacji, która niesie ze sobą nieprzyjemne konsekwencje. Oznacza na przykład, że wolno nam zadawać cierpienie zwierzętom (przy nietrudnej do udowodnienia przesłance, że nic nas z nimi nie łączy). Oznacza także, że Obcy są moralnie uprawnieni do orbitalnego zbombardowania Ziemi bombami wodorowymi z nudów.

Pewnym rozwiązaniem wszystkich przedstawionych powyżej dylematów mogłoby być traktowanie moralnego statusu nie binarnie – albo się go ma, albo nie ma – lecz jako właściwości stopniowanej, na przykład proporcjonalnie do posiadanych zdolności kognitywnych. Wtedy trzeba by jednak wyróżnić poszczególne stopnie, określić, co dokładnie oznaczają i zdecydować, na jakiej podstawie będziemy je przyznawać. Jeżeli ktoś zechciałby rozpisać szczegółowy schemat, będzie miał spore szanse na opublikowanie go w czasopiśmie filozoficznym, gdyż takich schematów nie wymyślono jak dotąd zbyt wiele.

Aby jednak domorośli etycy nie mieli za prosto, dorzućmy na koniec dwie dalsze komplikacje. Po pierwsze, poszczególni przedstawiciele gatunków biologicznych nie są jedynymi kandydatami do posiadania moralnego statusu. W szerszym ujęciu moglibyśmy próbować przyznać go także ekosystemom, społeczeństwom i państwom. Po drugie, dopasowując kryteria musimy usprawiedliwić swój wybór. Subiektywne wrażenie słuszności nie wystarczy. Konieczność uzasadnienia obranych kryteriów ograniczy nam pole manewru i zmusi do odwoływania się do naczelnych zasad etycznych lub metaetycznych.

Jest to skrócona i przeredagowana wersja wpisu z Nadmiarowego Bytu, który został opracowany na podstawie artykułu ze Stanford Encyclopedia of Philosophy.






Komentarze

Staszek Krawczyk (2013-12-22 12:09:40)

Bardzo słuszne zwrócenie uwagi na poważny, a banalizowany problem. Tutaj dość ciekawa notka na nieco podobny temat: http://samo-zlo.com/mordowanie-malych-ludzi/ (choć nie w całości się z nią zgadzam, czemu wstępnie dałem wyraz w komentarzach).

Dodam tylko, przechodząc na moment do lokalnej argumentacji religijnej (innej niż przedstawiona we wpisie), że według mojej wiedzy również w katolicyzmie kiedyś może zostać porzucone przekonanie, iż pełen status moralny ma już zygota. Ciekawie pisze o tym Artur Spоrniak: http://spоrniak.blog.onet.pl/2013/01/30/rygoryzm-moralny/.

MuadiM (2013-12-22 14:03:08)

Ludzie lubią myśleć o sobie jako o ludziach, nie bycie czy cząstce życia. Tak mi się przynajmniej wydaje i piszę o powszedniości. W swoim własnym bycie staram się bardzo szanować życie (całe) każdego żywego organizmu, ale codzienność sama to kryguje. Przykład: staram się i to bardzo nie rozdeptywać ślimaków, ale gdy idę alejką i muszę wyminąć zdecydowanie dziecko, staruszka, szybko jadący rower (nie powodując upadku i potłuczenia człowieka, z którym gatunkowo się identyfikuję) - zmieniam "nastawienie" i wybierając opcję - depczę ślimaki albo dżdżownice. To oczywiście metafora, dająca prawo kosmitom zbombardować, tak przy okazji, mimochodem, naszą dziwną planetę.
Ważnym czynnikiem w decyzjach głosu powszedniego Kowalskiego w sprawie eutanazji, wydaje mi się, będzie też strach po prostu przed pozwoleniem na eliminację gatunku będzie to nawet w wielu przypadkach powodem szukania moralnych - etycznych argumentacji na poparcie np. zakazu. Jesteśmy uwarunkowani, wychowani w sposobie myślenia o zakończeniu życia jako o czymś strasznym, raczej przerażającym, niepokojącym.
Dlatego ta druga część tego zdania: "Czy odpowiednim kryterium nie mogłaby być raczej zdolność odczuwania bólu i elementarnych emocji?" - do mnie przemawia (elementarne emocje) - przynajmniej w ujęciu powszechnym.
Poza odczuwaniem strachu i chęci życia człowieka, jednostki żywej, jakiegoś organizmu pewnym wyznacznikiem dla mnie będzie chęć i umiejętność do samo-stanowienia o sobie i umiejętność autoanalizy własnego istnienia oraz swojego istnienia na tle życia świata (i tu szereg zagadnień powiązanych) -- staruszek, choć w ograniczonym zakresie, w większości przypadków zdolność tę posiadać będzie. Płód już nie.

xpil (2018-02-22 10:32:26)

Temat stary jak wodór i szeroki jak ujście Amazonki. I chyba nigdy nie znajdziemy jednoznacznej odpowiedzi, bo każdy człowiek ma inny system wartości moralnych. Stąd też uważam dyskusje "aborcja - za czy przeciw?" za jałowe (aczkolwiek najwyraźniej potrzebne, skoro tyle ludzi się w nie angażuje).

Czytałem kiedyś opowiadanie SF (niestety, nie pamiętam autora ani tytułu), w którym prawo do życia otrzymywało się w chwili rozwinięcia umiejętności matematycznych. Specjalna policja aborcyjna miała prawo przepytać dowolnego obywatela ze znajomości wielomianów czy ułamków; jeżeli ów sobie nie poradził, zabierali go na dołek i humanitarnie zabijali - wszystko w świetle prawa.