Blogrys

Euforia (2)

Czytasz starą notkę zaimportowaną z WordPressa. Niektóre elementy układu stron – w szczególności rozmiary i zakotwiczanie ilustracji oraz światło – mogą pozostawiać sporo do życzenia. Gdzieniegdzie wyparowały też multimedia, w szczególności zagnieżdżone wideo z YT.

W drugim odcinku przeglądu piosenek tegorocznej Eurowizji zajmiemy się resztą utworów z pierwszego półfinału.

CZARNOGÓRA. Niechlubną tradycją ESC jest regularne pojawianie się teledysków, które swoją aranżacją promują prostytucję w danym kraju. Piosenka jako taka nie musi być zła. Po prostu pewne elementy klipu budzą określone skojarzenia. W 2007 r. takim utworem było rodzime Time To Party The Jet Set. W tym roku natomiast tradycję kontynuuje Who See i ich Igranka. Jeśli chodzi o warstwę dźwiękową, to wojowniczy refren, owszem, zapada w pamięć, ale rapująca reszta pozostawia sporo do życzenia. Warto jednak zapamiętać tytuł — "igranka" stanowi dobry, czarnogórski synonim "bibki", "balangi" i "melanżu". Trois points!

LITWA. Anemiczny Andrius Pojavis fałszuje w takt poruszanych brwi. Z lepszym wokalem Something byłoby przeciętną pościelówą. Z Andriusem zasługuje na miano jednej z najgorszych piosenek ESC2013. Takie słabe, że aż warto posłuchać. Un point!

BIAŁORUŚ. Solayoh Alyony Lanskayi to idealny średniak: poprawny, wpadający w ucho pop, który potrafi zarazić rytmem, ale który nie posiada niczego, co wyróżniałoby go na tle innych propozycji. Pewien plus stanowi krasna piosenkarka, która koncentruje energię na śpiewie i tańcu, nie na obnażaniu się. Trois points!

MOŁDAWIA Druga Aliona — tym razem Aliona Moon — śpiewa po rumuńsku. Na bardzo nielicznych walorach O Mie nie pozwalają skupić się fryzura wokalistki (czym oni usztywnili jej włosy?!) i słowo "pierdute", które pojawia się parę razy na samym początku. Wspaniały kandydat do Misheard Lyrics. Deux points!

IRLANDIA. Czy wiedzieliście, że w latach 1992-1994 Irlandia wygrała Eurowizję trzy razy pod rząd? Nie potrafię wyobrazić sobie większego powodu do ogólnonarodowej dumy. Obawiam się jednak, że Ryan Dolan nie zapoczątkuje nowego koniczynowego hat-tricku utworem Only Love Survives. Pomysł na piosenkę kończy mu się bowiem po pierwszej minucie. Usiłują ją ratować serduszka pulsujące oraz serduszka składane z dłoni. Miłość przetrwa na pewno, ale Dolan przez sito eliminacji chyba nie przejdzie. Deux points!

CYPR. Lubię piosenki śpiewane w językach narodowych, ale pojawia się w ich przypadku pewne ryzyko: Jeżeli utwór nie zaciekawi melodią, to słuchacz, nie rozumiejąc, o czym wykonawca śpiewa, zacznie się nudzić. A nudna piosenka to coś gorszego od cypryjskiego podatku od oszczędności bankowych. Chyba nie zapamiętamy ani Despiny Olympiou, ani An Me Thimase. Un point!

BELGIA. Tytuł Love Kills przywodzi na myśl solowy debiut Freddiego Mercury, ale bez obaw: nuta jest zupełnie inna, a Roberto Bellarosa nie ma nawet wąsa, przypomina za to skrzyżowanie Enrique Iglasiasa z młodym Antonem Chigurhem. O dziwo, w ostatecznym rozrachunku piosenka belgijska wypada naprawdę dobrze. Jest przemyślana i w drugiej połowie nawet się rozkręca. Quatre points z minusem!

SERBIA. Kolejny przykład piosenki z pomysłem. Moje 3 piosenkarki mają jednak nad Bellarosą przewagę ilością, seksapilową, kostiumową i sceniczno-dynamiczną. Oraz, co najważniejsze, Ljubav je svuda porywa w tan szybciej niż Love Kills. Przyznaję, kawałek nie trafia całkowicie w mój gust, ale trudno odmówić mu eurowizyjnego polotu. Quatre points z subiektywnym minusem!

Spróbujmy podsumować pierwszy półfinał. Do drugiej części konkursu na pewno powinny przejść: Austria, Chorwacja, Dania, Belgia i Serbia. Przypuszczam, że powiedzie się również Estonii, Holandii i Białorusi. Pozostałych dwóch zwycięzców nie umiem wytypować. Odpadną natomiast Słowenia, Litwa, Irlandia i Cypr. Czternastego maja przekonamy się, czy mam rację.