Trzecie czytanie (8)
tolkien ::: 2013-04-25 ::: 1390 słów ::: #387
Czytasz starą notkę zaimportowaną z WordPressa. Niektóre elementy układu stron – w szczególności rozmiary i zakotwiczanie ilustracji oraz światło – mogą pozostawiać sporo do życzenia. Gdzieniegdzie wyparowały też multimedia, w szczególności zagnieżdżone wideo z YT.
Po blisko rocznej przerwie przyszła wreszcie pora na ostatnią porcję czytelniczych przypisów do Władcy Pierścieni.
(liii) Do moich ulubionych wątków pobocznych należy historia Merry'ego i króla Theodena, których nieoczekiwanie połączyła przysięga wasalska, a także prawdziwa przyjaźń. Wątek ten składa się z zaledwie kilku drobnych scenek rozrzuconych na przestrzeni paruset stron. Łatwo byłoby go przeoczyć, gdyby nie wyśmienite, zapadające głęboko w pamięć kwestie padające z ust obu bohaterów.
Najpierw nieopodal Helmowego Jaru Theoden pasuje Merry'ego na giermka:
– Miecz mam – oświadczył Merry zsuwając się ze stołka i dobywając z czarnej pochwy małe, błyszczące ostrze. W nagłym porywie czułości do dostojnego starca przykląkł na jedno kolano i ucałował królewską rękę. – Królu Theodenie! – zawołał. – Czy pozwolisz, bym na twoich kolanach złożył miecz Meriadoka z Shire'u? Czy przyjmiesz moje usługi?
– Szczerym sercem przyjmuję – odparł król i kładąc długie, starcze dłonie na ciemnej czuprynie hobbita pobłogosławił go uroczyście. – Wstań, Meriadoku, rycerzu Rohanu, domowniku królewskiego dworu w Meduseld! – rzekł. – Weź swój miecz i niech ci służy szczęśliwie i sławnie.
– Będziesz mi ojcem, miłościwy królu – powiedział Meriadok.
– Przez krótki już tylko czas – odparł Theoden.
Jednak gdy Rohan wyruszył do Gondoru na wojnę z Mordorem, król Theoden nie chciał wziąć ze sobą Merry'ego bojąc się, że mały hobbit będzie zawadą w galopie i w boju. Jak wiemy, na polę bitwa przemyciła niziołka Eowina, sama przebrana za męża. Tym sposobem Merry mógł więc być przy Theodenie, gdy król Rohanu, stawiwszy czoło pierwszemu Nazgulowi, umierał na Polach Pelennoru.
Merry schylił się i podniósł królewską rękę, żeby na niej złożyć pocałunek, wtedy jednak Theoden otworzył oczy; patrzały przytomnie, a głos zabrzmiał spokojnie, chociaż słabo, gdy król przemówił:
– Żegnaj, zacny hobbicie. Moje ciało – zdruzgotane. Odchodzę do ojców. Lecz nawet w ich dostojnym towarzystwie nie będę się teraz musiał wstydzić. Powaliłem czarnego węża. Po mrocznym ranku wstał dzień jasny i zaświeciło złote słońce.
Merry nie mógł mówić, płakał znów gorzko.
– Przebacz mi, królu – wyjąkał wreszcie – że złamałem twój zakaz, chociaż nie mogę ci oddać innych usług, prócz tych łez na pożegnanie.
Sędziwy król odpowiedział uśmiechem.
– Nie martw się, hobbicie. Przebaczam ci nieposłuszeństwo. Szczerego serca nikt nie odtrąci. Obyś żył długo i szczęśliwie, a kiedy w czasach pokoju siądziesz ćmiąc fajkę przy kominku, wspomnij o mnie! Ja bowiem nie będę mógł już dotrzymać obietnicy i w Meduseld nauczyć się od ciebie sztuki fajkowego ziela.
Potem, na pogrzebie króla, Merry żegnał dumnego władcę tymi słowy:
Królu Theodenie, królu Theodenie! Żegnaj! Byłeś mi ojcem, na krótki czas zwróconym. Żegnaj!
Tutaj Maria Skibniewska zniekształciła treść oryginału i zastąpiła "As a father you were to me, for a little while" sformułowaniem "Byłeś mi ojcem, na krótki czas zwróconym", które sugeruje, że w 1421 r. biologiczny ojciec Meriadoka już od dawna nie żył. Ale to nieprawda: Saradok zmarł dopiero jedenaście lat później.
(liv) Szkoda, że tego epizodu zabrakło w filmowej wersji: Gdy armia Rohanu jedzie na odsiecz Gondorowi, Theoden spotyka się z Ghan-buri-Ghanem, przywódcą ("naczelnikiem" u Skibniewskiej) Dzikich Ludzi z Lasu Druadan. "(...) dziwaczny, krępy człowiek, obrośnięty jak stary głaz, z rzadką brodą zjeżoną niby suchy mech na masywnej szczęce. Nogi miał krótkie, ramiona grube, mięsiste i topоrne, odziany zaś był jedynie w spódniczkę z traw okrywającą biodra." Ghan i jego wojownicy przeprowadzają Rohirrimów bezpiecznym szlakiem. Po wojnie Aragorn odwdzięczył się plemieniu po królewsku i oddał im we władanie Las Druadan.
- Słuchajcie! Przybył król Elessar! Oddaje lasy Druadanu w wieczyste władanie Ghanowi-buri-ghanowi i ludowi jego! Noga żadnego człowieka nie postanie odtąd na tej ziemi bez pozwolenia Ghan-buri-ghana i jego ludu!
Bębny zagrały głośniej i umilkły.
(lv) Założenie Pierścienia przez Sama #2: Niewidzialny Sam przekrada się do warowni nad Kirith Ungol, by uratować Froda.
(lvi) Założenie Pierścienia przez Froda #6: Wiadomo. Frodo po raz ostatni zakłada Pierścień w kulminacyjnym momencie powieści, gdy wewnątrz Orodruiny ważą się losy Śródziemia.
- Przyszedłem - powiedział Frodo. - Ale nie spełnię tego, po co tu dążyłem. Nie zrobię tego. Piercień należy do mnie.
(lvii) W ekranizacji pięciominutowa scena koronacji Aragorna niesie ze sobą ogromny ładunek emocjonalny, ale nie wiedzieć czemu koronę podaje Gandalfowi Gimli. W książce zostało to rozwiązane rozsądniej. Aragorn rzekł:
Dziedzictwo swe odzyskałem dzięki trudom i męstwu wielu przyjaciół. Na znak wdzięczności życzę sobie, żeby koronę przyniósł mi powiernik Pierścienia, a Mithrandir, jeśli się zgodzi, niech włoży ją na moją głowę. On bowiem był duszą wszystkiego, co przedsięwzięliśmy, i on to odniósł zwycięstwo, które dziś święcimy.
Inna sprawa, że u Jacksona Aragorn oddał hobbitom jeszcze większy hołd niż w pierwowzorze – ukląkł przed nimi. A wraz z królem ukląkł cały Gondor.
(lviii) O Arwenie:
Frodo z zachwytem patrzał na nią, gdy się zbliżała jaśniejąca wśród zmierzchu, z gwiazdami nad czołem, w obłoku słodkich woni.
– Teraz wreszcie rozumiem, na cośmy czekali – rzekł do Gandalfa. – Teraz dopiero kończy się nasza historia. Odtąd nie tylko dzień będzie miły, ale noc także piękna i szczęśliwa, wolna od lęku.
– Gimli, synu Gloina, czy masz pod ręką swój topór?
– Nie, ale mogę po niego skoczyć, jeśli trzeba – odparł Gimli.
– Zaraz się to okaże! – powiedział Eomer. – Ja bowiem oznajmiam, że nie pani Galadriela jest najpiękniejsza na ziemi.
– W takim razie biegnę po toporek – rzekł Gimli.
– Pozwól, że najpierw spróbuję się usprawiedliwić – powiedział Eomer. Gdybym ją ujrzał w innym otoczeniu, przyznałbym ci pewnie wszystko, czego byś żądał. Ale dziś oddaję pierwszeństwo królowej Arwenie, Gwieździe Wieczornej, i gotów jestem stanąć na ubitej ziemi przeciw każdemu, kto mi zaprzeczy. Czy mam dobyć miecza?
Gimli ukłonił się w pas.
– Jesteś usprawiedliwiony w moich oczach, królu – rzekł. – Wybrałeś Wieczór, gdy ja pokochałem Poranek. Ale serce mi mówi, że ten Poranek wkrótce przeminie.
(lix) Wszyscy pamiętamy oczywiście epigram Jacksonowskiej Drużyny Pierścienia: "Świat się zmienił. Czuję to w wodzie, czuję to w ziemi. Pachnie tym powietrze". Dawno temu, obejrzawszy ekranizację po raz pierwszy, spekulowałem, że słowa te wypowiada Różyczka. Dopiero przy powtórnym seansie zorientowałem się, że to głos Galadrieli. Ale czy jest to cytat z książki? Tak. Czy faktycznie władczyni Lothlorien wypowiada tam te słowa? Nie. Galadriela jest natomiast ich adresatką.
Drzewiec pożegnał każdego z osobna, a przed Kelebornem i Galadrielą trzy razy kiwnął się z wolna w pokłonie z wielkim szacunkiem.
– Dawno, dawno to było, kiedy się poznaliśmy u korzeni i u fundamentów – powiedział. – A vanimar, vanimalion nostari! Smutno, że spotykamy się po raz drugi dopiero teraz, kiedy wszystko się kończy. Bo świat się zmienia. Czuję to w smaku wody i ziemi, i powietrza. Nie mam nadziei, żebyśmy się jeszcze kiedyś mogli zobaczyć.
– Nie wiem, co ci odpowiedzieć, Najstarszy! – rzekł Keleborn.
– Nie spotkamy się w Śródziemiu – powiedziała Galadriela – dopóki ziemia, którą nakryły fale, nie wydźwignie się znowu. Wtedy może się spotkamy wiosną pod wierzbami na łąkach Tasarinan. Żegnaj, Najstarszy!
(lx) Pamięć jest zawodna. Wydaje mi się jednak, że gdy czytałem Władcę Pierścieni po raz pierwszy, decyzja Froda o opuszczeniu Śródziemia całkowicie mnie zaskoczyła. Tolkien uraczył nas finałowym zwrotem akcji, bez którego — teraz to wiem — zakończenie książki nie mogłoby się obyć, gdyż wtedy niepełne byłoby jej główne przesłanie: "Często tak bywa, gdy jakiś skarb znajdzie się w niebezpieczeństwie: ktoś musi się go wyrzec, utracić, by inni mogli go zachować".
Uważny czytelnik wyłapie jednak sygnały świadczące o tym, że Shire będzie już tylko przystankiem w drodze powrotnej Froda. Najpierw Elrond mówi do Froda w Rivendell:
- Myślę, że nie będziesz miał po co wracać tutaj, jeśli bardzo się z tym nie pospieszysz. Mniej więcej o tej porze za rok, kiedy liście ozłocą się, nim opadną, czekaj na Bilba w lasach Shire'u. Ja będę z nim także.
Nikt inny tych słów nie słyszał, a Frodo z nikim się nimi nie podzielił.
Niedługo potem Frodo mówi do Gandalfa:
- Nie ma w gruncie rzeczy powrotu. Może nawet dojadę do Shire'u, ale nic już nie będzie takie, jak dawniej, bo ja jestem inny. Skaleczyły mnie sztylet, jadowite żądło, ostre zęby, długo dźwigane brzemię. Gdzie znajdę spoczynek?
Gandalf nie odpowiedział.
I wreszcie tuż przed wjechaniem do Shire'u:
- Ano zostało nas czterech, tak jak z domu ruszaliśmy — rzekł Merry. — Wszystkich towarzyszy, jednego po drugim, zostawiliśmy po drodze. Można by pomyśleć, że to sen, który powoli się rozwiewa.
- Mnie się zdaje przeciwnie — powiedział Frodo — że teraz zasypiam z powrotem.
____________________
Autorem zdjęcia nagłówkowego jest Filipe Rodrigues.