Blogrys

Dwadzieścia-dwadzieścia tysięcy (11)

Czytasz starą notkę zaimportowaną z WordPressa. Niektóre elementy układu stron – w szczególności rozmiary i zakotwiczanie ilustracji oraz światło – mogą pozostawiać sporo do życzenia. Gdzieniegdzie wyparowały też multimedia, w szczególności zagnieżdżone wideo z YT.

Nie powiem dokładnie, w którym momencie popowe przeboje się popsuły, ale nastąpiło to jakoś w okolicy milenium. Wszystko, co powstało przedtem, uwielbiam i mógłbym słuchać godzinami, szczególnie podczas długich podróży kołowymi i szynowymi środkami transportu. Chyba jedyny wyjątek stanowi ABBA, ale nawet tutaj istnieje wyjątek od wyjątku. Nie jestem jednak wcale uprzedzony do szwedzkiego popu in toto, bo Europe, Ace of Base, The Cardigans, Roxette i Robyn (choć Robyn jest już post-2000) uważam za wdechowych artystów. Niedawno kupiłem swój pierwszy album na iTunes. Padło na składankę Roxette.

Oczywiście, większość singli rozpoznaję bez trudu. Niektóre wielokrotnie wcześniej słyszałem, ale nie miałem pojęcia, że stoi za nimi właśnie duet Fredriksson & Gessle (chociaż nigdy też tego nie dociekałem). Zupełnie nowym odkryciem jest dla mnie spokojne, ale pełne pasji Wish I Could Fly z charakterystycznymi fragmentami przynoszącymi na myśl muzykę filmową. Najpotężniejszym zjawiskiem na płycie pozostaje jednak (oczywiście) Fading Like a Flower. Jeżeli nie przechodzą Cię ciary w 0:55, nie zrozumiesz, że takiego popu już nigdy nie będzie.