Czytanie na e-ekranie
książki ::: 2012-06-09 ::: 380 słów ::: #344
Czytasz starą notkę zaimportowaną z WordPressa. Niektóre elementy układu stron – w szczególności rozmiary i zakotwiczanie ilustracji oraz światło – mogą pozostawiać sporo do życzenia. Gdzieniegdzie wyparowały też multimedia, w szczególności zagnieżdżone wideo z YT.
Niedawna notka na blogu Misiołaka sprawiła, że zacząłem zastanawiać się, dlaczego właściwie nie posiadam optonu (tj. czytnika do e-booków). Czytam przecież dużo, nie zawsze na papierze, a iPad wciąż cieszy się moim uznaniem. Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że to właśnie tablet zastępuje mi e-radera, ale iPada używam wyłącznie do czytania internetowej prasy i blogów. Natomiast jeśli chodzi o książki, pozostaję papierowym tradycjonalistą. Dlaczego? Rzeczona notka Misiołaka uświadomiła mi, że nie trafia do mnie sztandarowy argument optoniarzy. Bloger pisze:
Problem zaczyna się jednak, gdy miejsca w biblioteczce zabraknie - czytnik bez problemu pomieści zawartość małej księgarni. W naturalny sposób rozwiązuje to problem, co zabrać w podróż.
Owszem, brak miejsca w biblioteczce to znany mi problem. Ja jednak rozwiązuję go inaczej: po prostu pozbywam się większości przeczytanych książek. I to nie tylko tych kiepskich, ale również tych dobrych. Kryterium stanowi tutaj pytanie "Czy będę chciał to kiedyś znów przeczytać?". Zazwyczaj odpowiedź brzmi "nie", a wzmacnia ją długość listy potencjalnych lektur. Więc się pozbywam. Sprzedaję (podręczniki), rozdaję (proza polska), regiftuję (tomiki poezji), zostawiam w środkach komunikacji miejskiej (czytadła), oddaję do bibliotek (a jak nie chcą, to podrzucam). Wbrew pozorom moje czytelnicze, hm, odchody, nie są wcale tak częste, ponieważ i tak czytam głównie książki pożyczone.
Istnieje ryzyko, że z rozpędu pozbędę się tym sposobem książki, do której mimo wszystko będę chciał po latach wrócić, lecz jak dotąd to się jeszcze nie zdarzyło. Jeśli się zdarzy — pójdę do biblioteki, albo w ostateczności nabędę dany tytuł powtórnie. Lepsze to niż stos tomiszcz zalegających w domu "na wszelki wypadek".
Wielu molom książkowym moje rozwiązanie wyda się wstrętne. Rozumiem, że niektórzy ludzie lubią nie tylko czytać, ale także gromadzić przeczytane książki, ustawiać je w długich szeregach na półkach i zamieniać w naoczny dowód swej czytelniczej erudycji (piszę bez ironii). Rzecz w tym, że takim ludziom mogą pomóc tylko nowe regały, nie optony, gdyż pod względem kolekcjonerskim książka elektroniczna zawsze przegra z książką papierową. Masz tysiąc książek w domu? Szacunek! Masz tysiąc e-booków na Kindle'u? No dobra...
Z zabieraniem książek na wyjazdy też nie mam problemu. W sytuacjach urlopowych wystarcza mi jedna gruba pozycja, niekoniecznie beletrystyczna, i umiejętność wolnego czytania w skupieniu. Wystarcza na razie, ale to akurat może się zmienić ze względu na mój nowy zawód, w którym czci się wakacje.
Komentarze
Arek (2012-06-11 13:06:04)
W zasadzie, sensowna argumentacja i pewnie będę się musiał, prędzej czy później, odwołać do Twoich metod, z drobnymi modyfikacjami.
Misiolak (2012-06-11 13:06:17)
Jak pisałem u siebie, każdemu jego pоrno :) Pojemność optona to dla mnie jeden z plusów. W moim przypadku standard podróżny to co najmniej 3 - przewodnik, aktualna lektura (którą pewno skończę nim dotrę na miejsce) i nowa lektura.Z kolei dla mojego taty sztandarowy bajer to możliwość powiększenia liter na półstrony ;) MSPANC: nie martwi cię, że twoje rozdawnictwo biblioteczne godzi w słuszne interesy twórcy :D
Borys (2012-06-13 21:06:38)
To przecież nieprawda, że z każdym rozdanym egzemplarzem wydawca traci zysk ze sprzedaży jednego nowego! :)