Trzecie czytanie (6)
tolkien ::: 2012-04-07 ::: 630 słów ::: #333
Czytasz starą notkę zaimportowaną z WordPressa. Niektóre elementy układu stron – w szczególności rozmiary i zakotwiczanie ilustracji oraz światło – mogą pozostawiać sporo do życzenia. Gdzieniegdzie wyparowały też multimedia, w szczególności zagnieżdżone wideo z YT.
(xl) Aragorn tłumaczy Gandalfa z brawury organizacyjnej:
Gandalf nie opierał swoich rad na pewności bezpieczeństwa dla siebie ani dla innych. Są zadania, które lepiej podjąć niż odrzucić, choćby u ich kresu czekała zguba.
Dzisiejsi bankowcy mają podobne podejście.
(xli) Drzewiec, gdyby tylko nauczył się mówić energiczniej, śmiało mógłby stawać w szranki z Aragornem i Théodenem w konkursie na najlepsze przedbitewne orędzie motywacyjne:
Oczywiście, bardzo być może, drodzy przyjaciele, bardzo być może, że idziemy ku własnej zgubie i że to ostatni marsz entów. Gdybyśmy jednak zostali w domu z założonymi rękoma, zguba i tak by nas tam znalazła prędzej czy później. Ta myśl od bardzo dawna dojrzewa w naszych sercach i dlatego właśnie ruszyliśmy dzisiaj. Nie ważyliśmy się na ten krok pochopnie. Jeśli to ma być ostatni marsz entów, niechże będzie przynajmniej wart pieśni.
(xlii) Gdy złapany i "oswojony" Gollum składa Frodowi przysięgę na Pierścień, że będzie wiernie służył hobbitom jako przewodnik, Tolkien w krótkim akapicie przypomina nam, że Smeagol i Frodo mają więcej wspólnego niż mogłoby się na pierwszy rzut oka wydawać:
Przez moment zdawało się Samowi, że jego pan urósł, a Gollum się skurczył. Wysoki, poważny cień, władca, ukrywający blask swej potęgi pod szarym obłokiem; u jego stóp zaś mały, skomlący psiak. Lecz nie byli sobie mimo wszystko obcy, istniało między nimi dziwne jakieś podobieństwo i rozumieli nawzajem swoje myśli.
(xliii) Epicki rozmach Władcy Pierścieni nie pozwala narratorowi pochylać się nad losami zwykłych ludzi, szeregowych uczestników Wojny o Pierścień, którzy walczą nie zawsze wiedząc o co, którzy cierpią i giną za królów i czarodziejów. Tolkien zrobił jednak wyjątek dla anonimowego Haradrima. Oto Sam obserwuje przebieg leśnej potyczki mumakowych jeźdźców z Południa z oddziałem Faramira:
Migały mu przed oczyma smagłe twarze ludzi w czerwieni mknących w dół stokiem, a w pewnej odległości za nimi zielone ubrania ścigających, młócących w pędzie mieczami. Strzały gęsto świszczały w powietrzu. Nagle któryś wojownik runął z krawędzi wzgórza, osłaniającej kryjówkę w paprociach, i druzgocąc swoim ciężarem wątłe krzewy zwalił się niemal wprost na hobbitów. Padł o parę stóp od nich w gąszcz paproci, twarzą do ziemi. Spod złotego kołnierza sterczała mu na karku strzała z zielonym piórem. Szkarłatny kaftan był podarty, pancerz z mosiężnych łusek pogięty i spękany; czarne włosy przeplecione złotymi nićmi w warkocze, nasiąkły krwią. W brunatnej dłoni ściskał jeszcze rękojeść złamanego miecza.
Sam po raz pierwszy w życiu widział walkę ludzi z ludźmi i widok ten nie przypadł mu wcale do smaku. Rad był, że przynajmniej nie zobaczył twarzy zabitego. Jakie tez imię nosił ten człowiek, skąd pochodził, czy naprawdę miał serce do gruntu złe, czy też może kłamstwa lub groźby wywabiły go z domu w ten daleki marsz? Kto wie, czy nie wolałby – gdyby miał wybór – zostać spokojnie wśród swoich?
Ja bym wolał.
(xliv) Swoją drogą, dlaczego żołnierze Faramira uprawiają zarzeczną partyzantkę w maskach? Boją się, żeby ich nie rozpoznano? Ale kto niby miałby ich rozpoznać? I co mogłoby się stać?
(xlv) Faramir wyjaśnia Frodowi i Samowi, w czym różni się od swojego brata:
Pragnąłbym tylko ujrzeć znów Białe Drzewo, kwitnące na dziedzińcu królewskim, powrót Srebrnej Korony i Minas Tirith zażywającą pokoju; chciałbym, żeby Minas Anor jak ongi jaśniała światłem, smukła i piękna, jak królowa wśród innych królowych; nie chciałbym, żeby była panią mnóstwa niewolników, nawet gdyby była łagodną panią dobrowolnych niewolników. Wojna jest nieuchronna, skoro trzeba bronić życia przed niszczycielem, który wszystkich nas by pożarł; ale nie kocham lśniącego miecza za ostrość jego stali, nie kocham strzały za jej chyżość ani żołnierza za wojenną sławę. Kocham tylko to, czego bronią miecze, strzały i żołnierze: kraj ludzi z Numenoru. I chcę, żeby go kochano za jego przeszłość, za starożytność, za piękno i za dzisiejszą mądrość. Nie chcę, żeby się go lękano, chyba tak tylko, jak lękają się ludzie czcigodnego, rozumnego starca.
____________________
Autorem zdjęcia nagłówkowego jest Filipe Rodrigues.