Trzecie czytanie (5)
tolkien ::: 2012-02-26 ::: 690 słów ::: #323
Czytasz starą notkę zaimportowaną z WordPressa. Niektóre elementy układu stron – w szczególności rozmiary i zakotwiczanie ilustracji oraz światło – mogą pozostawiać sporo do życzenia. Gdzieniegdzie wyparowały też multimedia, w szczególności zagnieżdżone wideo z YT.
(xxxiii) Gandalf był potężnym czarodziejem, ale na palcach jednej ręki można zliczyć przypadki, w których zrobił bojowy użytek ze swojego magicznego arsenału. Mithrandir specjalizował się raczej w coachingu, mentoringu, dyplomacji i wyrafinowanej manipulacji. Jeśli chodzi o konfrontacje siłowe z jego udziałem, na myśl przychodzi przede wszystkim powstrzymanie Balroga na moście Khazad-Dumu. Natomiast mało kto pamięta, że na krótko przed dotarciem do Morii Drużyna Pierścienia została w nocy zaatakowana przez Wargów. Odpędził je, jakżeby inaczej, Gandalf.
Nagle postać Gandalfa jak gdyby urosła w migotliwym blasku ognia. Czarodziej wyprostował się niby groźny olbrzym, kamienny posąg starożytnego władcy na szczycie wzgórza. Pochylił się błyskawicznie, chwycił płonącą gałąź i ruszył przeciw wilkom. Bestie cofnęły się przed nim. Gandalf cisnął wysoko pod niebo roziskrzoną żagiew. Rozpaliła się białym blaskiem niby grom, a Czarodziej grzmiącym głosem krzyknął:
— Naur an edraith ammen! Naur dan i ngaurhoth!
Rozległ się huk i trzask, drzewo nad jego głową rozkwitło nagle oślepiającym bukietem ognia. Płomień niósł się z drzewa na drzewo. Szczyt wzgórza zalśnił jaskrawym światłem. Miecze i sztylety obrońców zaskrzyły się płomieniami.
(xxxiv) Fabułę Władcy Pierścieni tworzą wiekopomne wydarzenia z historii Śródziemia. Cały czas jesteśmy jednak świadomi (no dobra, za pierwszym czytaniem być może pod-świadomi), iż przyszło nam śledzić zaledwie maleńki wycinek dziejów. Tolkien od czasu do czasu przypomina, że rozgrywające się na naszych oczach zdarzenia oraz ich uczestnicy odejdą kiedyś do zamierzchłej przeszłości, staną się wspomnieniem, legendą, mitem. Fragmenty, w których narrator zwiastuje przemijalność, należą do najpiękniejszych w całej książce. A prym wiedzie wśród nich chyba ten, gdy Frodo, spacerując po Lothlórien, u podnóża Cerin Amroth spotyka Aragorna:
U stóp wzgórza Frodo spotkał Aragorna, który stał milczący i nieruchomy jak drzewo, w ręku trzymał drobny, żółty pąk elamoru, a oczy miał pełne blasku. Zdawał się zatopiony w jakimś cudownym wspomnieniu, a Frodo patrząc nań zrozumiał, że Aragorn widzi coś, co się na tym miejscu niegdyś zdarzyło. Albowiem z twarzy jego zniknęło piętno posępnych lat i wyglądał jak smukły, młody król w białych szatach. Głośno przemówił językiem elfów do kogoś niewidzialnego dla oczu Froda.
— Arwen vanimelda, namarie! — powiedział; westchnął głęboko, ocknął się z zamyślenia, zobaczył Froda i uśmiechnął się do niego.
— Tu jest serce królestwa elfów na ziemi — rzekł. — Tu także zawsze przebywa moje serce; gdyby nie to, nie widziałbym światła u kresu ciemnych dróg, którymi obaj — ty i ja — musimy jeszcze wędrować. Chodźmy!
Wziął Froda za rękę i razem zeszli ze wzgórza Kerin Amroth. Nigdy już nie mieli tu za życia powrócić.
Maria Skibniewska niedokładnie przetłumaczyła ostatnie zdanie, bo w oryginale brzmi ono tak:
And taking Frodo's hand in his, he left the hill of Cerin Amroth and came there never again as living man.
Ale nie bądźmy drobiazgowi. Frodo też nigdy nie powrócił — za życia — do miejsca, gdzie Aragorn i Arwena przysięgli sobie miłość po kres świata.
(xxxv) Najlepszy dialog w książce? Ostatnia rozmowa Froda z Boromirem. Zaczyna się niewinnie, Boromir początkowo przyjaźnie się uśmiecha, ale już od pierwszej chwili czuć, że coś jest nie w porządku. Tolkien po mistrzowsku, niczym rasowy dramaturg, rozegrał brzemienną w skutki rozmowę Powiernika z synem Namiestnika. Szkoda, że w ekranizacji scenę tę drastycznie skrócono.
(xxxvi) Założenie Pierścienia przez Froda #4: Na Parth Galen uciekając przed Boromirem. Potem, siedząc na tronie na szczycie Amon Hen, z wzrokiem wyostrzonym przez Pierścień, Frodo dojrzy oznaki nadciągającej wojny.
(xxxvii) Założenie Pierścienia przez Froda #5: Znów na Parth Galen, tym razem, by niepostrzeżenie zabrać łódź i odpłynąć samotnie na wschodni brzeg Anduiny. Frodowi prawie się udało — jak wiemy, dogonił go wierny Sam.
(xxxviii) Gdy Frodo spacerował bez celu po Parth Galen, a trawiony żądzą Pierścienia Boromir szedł jego śladem, reszta Drużyny, nieświadoma nadciągającego przełomu, dywagowała nieopodal nad dalszą marszrutą. Nie zdecydowano bowiem jak dotąd, czy Pierścień powinien ruszyć od razu na wschód do Mordoru, czy wpierw na zachód do Gondoru. Aragorn opowiedział się za drugą opcją, lecz zaproponował tylko trzech towarzyszy dla Froda: siebie samego, Gimlego i Sama. Ciekawe, jak wyglądałyby dwie następne części Władcy Pierścieni, gdyby propozycja Obieżyświata została zaakceptowana i zrealizowana...
(xxxix) Ostatni rozdział Drużyny Pierścienia bardzo dobrze czyta się przy pierwszej symfonii Waltona.
____________________
Autorem zdjęcia nagłówkowego jest Filipe Rodrigues.