Najgorsze z przeczytanych w 2011 r.
Czytasz starą notkę zaimportowaną z WordPressa. Niektóre elementy układu stron – w szczególności rozmiary i zakotwiczanie ilustracji oraz światło – mogą pozostawiać sporo do życzenia. Gdzieniegdzie wyparowały też multimedia, w szczególności zagnieżdżone wideo z YT.
Czerwone oczy (Jerzy Nowosad)
Wiosną naszła mnie ochota na fantastykę niekoniecznie ambitną, ale przyjemną w lekturze. Natknąłem się na powieść Nowosada i, pomny przychylnej opinii Esensji, zacząłem z entuzjazmem czytać. Entuzjazm szybko wyparował, ale potem przynajmniej skroplił się w ostrzegawczą recenzję. Ostrzegam ponownie: Omijać.
Historia Polski (Jerzy Topolski)
Od kilku lat noszę się z zamiarem przeczytania Bożego igrzyska. Pomyślałem sobie, że aby wynieść z lektury Daviesa jak najwięcej, wypadałoby wpierw zapoznać się z inną, "zwyczajną" historią Polski. Z przyczyn bibliotecznoinwentaryjnych sięgnąłem po Topolskiego. Jeszcze góra dwie równie kiepsko napisane książki historyczne i moja głęboka sympatia do dyscypliny przeminie jak sen złoty. Autorowi należałoby wręczyć nagrodę za zarżnięcie na sucho tak barwnego i nośnego tematu, jakim są dzieje naszego kraju; a eksperci od kłamstwa smoleńskiego powinni przyjrzeć się bliżej okolicznościom powstania jego podręcznika. Niewykluczone bowiem, że za wszystkim stoją Rosjanie pragnący pognębić kilka pokoleń polskich uczniów (książkę rekomenduje do użytku szkolnego MEN).
Malowany ptak (Jerzy Kosiński)
Trzeci Jerzy i trzecie rozczarowanie. Pół biedy, gdyby słynna książka Kosińskiego chociaż mnie zniesmaczyła. Autor nie jest jednak na tyle dobrym stylistą, by umieć poruszyć czytelnika opisami okrucieństwa zza miedzy. Zresztą, jak napisałem w komentarzu pod blogową dyskusją, nagromadzenie aktów okrucieństw staje się groteskowo duże i o jakiejkolwiek refleksji nad naturą zła nie może być mowy.
Ticktock (Dean Koontz)
Bardzo lubię Koontza. Mroczne ścieżki serca i Grom stanowią przykłady doskonałych czytadeł. Pamiętam, że Tiktok zafascynował mnie już trzynaście lat temu jako tytuł, który przewinął się w blurbie na okładce mojego wydania Sług ciemności. Wreszcie przeczytałem. Żal. Co prawda autor w posłowiu tłumaczy, że chciał połączyć paranormalny horror z wariacką komedią, ale nie wyjaśnia, jaki demon rozpirzył mu strukturę i który psychopatyczny morderca zmusił go korkociągiem do sięgnięcia po wyjątkowo debilne rozwiązania fabularne w finałowych rozdziałach. Tiktok. Mniej niż dwie kalorie.
Zawał (Miron Białoszewski)
Obawiam się, że pierwsza przeczytana przeze mnie książka Białoszewskiego będzie zarazem książką ostatnią. Jeżeli autor sam postanowił ją wydać, to był grafomanem par excellence; jeżeli do wydania go namówiono, to znaczy, iż niewłaściwie dobierał sobie znajomych. Jego lakoniczne i chaotyczne zapiski z pobytu w szpitalu oraz sanatorium po tytułowym zawale nigdy bowiem nie powinny były zetknąć się z prasą drukarską.
Komentarze
Misiolak (2012-01-22 00:01:55)
Poczytaj "Boże Igrzysko"
Staszek (2012-01-22 17:01:10)
Hm, czemu "Zawał", a nie "Pamiętnik z powstania warszawskiego"?
Borys (2012-01-22 19:01:07)
Ciocia podsunęła.
Staszek (2012-01-22 22:01:12)
I wszystko wina cioci!
Arek (2012-01-29 14:01:47)
Najbardziej i tak zapamiętam Twoje opowieści o Tic Tocku i pogrzebaczu ;)