Blogrys

Wysłane z mojego iPada

Czytasz starą notkę zaimportowaną z WordPressa. Niektóre elementy układu stron – w szczególności rozmiary i zakotwiczanie ilustracji oraz światło – mogą pozostawiać sporo do życzenia. Gdzieniegdzie wyparowały też multimedia, w szczególności zagnieżdżone wideo z YT.

Od pewnego czasu chodził za mną tablet. W pierwszej chwili zbyłem myśl o zakupie jako kaprys. Bo i po co mi taki wynalazek? Przecież nie jestem gadżeciarzem i nie odczuwam potrzeby zaopatrywania się w najnowsze rodzaje elektroniki, o czym najlepiej świadczą roczniki mojej empetrójki (2006) i komórki (2007). Jednak pewnego wieczoru, gdy garbiłem się nad laptopem czytając zaeresesowane blogi, spłynęło na mnie olśnienie: tablet służy przede wszystkim do wertowania internetu, a więc do czynności, której poświęcam(y?) bardzo dużo czasu. Czy nie najwyższa pora dać trochę wytchnienia biednym plecom? Wymówka znakomita, sami przyznacie.

Po specyfikacyjnym rekonesansie i przeczytaniu szeregu recenzji wziąłem na celownik Asusa Transformera (w grę wchodził też Acer A500, natomiast Galaxy Tab wydawał się zbyt drogi). Postanowiłem jednak zapytać jeszcze o opinię Dabroza, który, ku mojemu zaskoczeniu, polecił bez namysłu iPada. W pierwszej chwili pomyślałem, że stałem się oto świadkiem coming-outu jabłkowego fanboja, ale Dabroz szybko sprecyzował, że nie chodzi bynajmniej o markę jako taką, lecz o fakt, że na iPadzie nie trzeba użerać się ani z aktualizacjami OS-u, ani z niewypolerowanym softem. Poza tym iOS miał zapewniać lepszy interfejs i szybszą responsywność niż linuksiarski Android. Z pewnością opinia Dabroza jak każda opinia była do pewnego stopnia kwestią gustu, ale ponieważ jest on dla mnie autorytetem w zagadnieniach informatycznych i ponieważ zdecydowane rady autorytetów odznaczają się dużą siłą przebicia, nie zastanawiałem się długo. W piątek wieczorem kupiłem iPada 2, moje pierwsze Jabłko ever.

(Dodajmy, że wizyta w sklepie Apple'a była małym hipsterskim przeżyciem. Po pierwsze, nigdy wcześniej nie widziałem, żeby w tak małym (powierzchniowo i klientelowo) sklepie przebywało pięciu sprzedawców jednocześnie. Po drugie, przy ladzie kręciło się paru młodzieńców w modnych szalikach i paltach. Niczego nie kupowali, ale za to gawędzili swobodnie, po kumplowsku, z obsługą. Pewnie często tam bywają.)

Po dwóch dobach użytkowania iPada spisuję niniejszym swoje wrażenia. ...

ZALETY BEZWZGLĘDNE

Szybkość i responsywność. Pecety nie mogły mnie do tego przygotować: iPad jest błyskawiczny, aplikacje otwierają się natychmiast, nie dochodzi do żadnego "mielenia w tle". Zaznaczmy od razu, że iPada (a także pewnie i innych tabletów) wbrew pozorom nie należy traktować jako "małego laptopa bez klawiatury". Moje przedzakupowe wyobrażenie okazało się więc mylne. Nie chodzi tu tylko o odmienną architekturę systemu operacyjnego; jeżeli urządzenie uruchamia się (czy raczej aktywuje) w dosłownie pół sekundy, po prostu czujesz, że faktycznie masz przed sobą przedstawiciela innej klasy sprzętu.

Internet odkrywa się na nowo. Okej, przesadzam, ale korzystanie z Sieci jest o rząd wielkości wygodniejsze na iPadzie niż na pececie. Po części chodzi tu o wyżej wspomniane szybkość i responsywność, po części o komfort fizyczny, ale także i o to, że teraz zamiast siedzieć przed oknem na świat, trzymam je w ręku w postaci elektronicznej książki.

Dźwięk i obraz. Myślałem, że iPad nie ma wbudowanych głośników. Ma. I wydobywający się z nich dźwięk jest lepszy od dźwięku z głośnika notebooka (chociaż oczywiście zwykle korzysta się ze słuchawek). Wbudowany mikrofon — bardzo czuły. Obraz — żyleta.

Touchscreen. Jak już wspomniałem, posiadam wiekowy telefon komórkowy i prawie nigdy nie miałem do czynienia z ekranem dotykowym. Lękałem się więc, że moje palce będę długo przyzwyczajały się do nowego modelu pracy. Noc przed zakupem fantazjowałem o rysiku! Obawy okazały się zbędne. Touchscreenowe sterowniki iPada zoptymalizowane są doskonale. Precyzja i łatwość korzystania z ekranu powinny zadziwiać, ale w gruncie rzeczy człowiek migiem się do nich przyzwyczaja.

Żywotność baterii. Moje laptopy nie przyzwyczaiły mnie do dziesięciu godzin pracy bez gniazdka.

Design obudowy. Wiadomo, Apple.

ZALETY WZGLĘDNE

Reeder. O dobrą aplikację do RSS-ów paradoksalnie bardzo trudno. Niedawno chwaliłem Netvibes, ale integrujący się z Google Readerem Reeder posiada jeszcze czystszy interfejs i jeszcze lepiej skrojone funkcje. Co prawda kosztuje, ale niewiele. I nie, nie ma go na nie-macowych platformach.

Appy. Wiele fascynujących appowych odkryć na pewno przede mną, ale w tej chwili jestem zachwycony dwoma darmowymi angielskimi słownikami (od Merriam-Webster i od Dictionary), które działają jak marzenie i potrafią rozpoznawać słowa głosowo, oraz appem IMDB o zdecydowanie milszym dla oka layoucie niż www.imdb.com. Zafascynował mnie też Dragon Dictation, który z zadziwiającą precyzją zamienia tekst mówiony (także po polsku!) na pisany. Czy nadchodzi era dyktowanych notek blogowych?

Funkcjonalność Kindle'a. Dzięki odpowiedniej aplikacji iPad jest w pełni kompatybilny z elektronicznymi publikacjami Amazonu. Jasne, czytanie na ekranie LCD jest mniej wygodne dla oczu niż czytanie na papierze elektronicznym, ale z drugiej strony iPad lepiej od Kindle'a radzi sobie z PDF-ami. Zaprenumerowałem już za grosze e-wydanie Polityki. Szkoda że nie ma Uważam Rze i Tygodnika Powszechnego, ale jak słusznie zauważył Orliński, prawica nie rozumie nowoczesnych modeli biznesu i dystrybucji.

Szachy. Na Kurniku gra się bez wątpienia lepiej, gdy można przesuwać figury paluchem zamiast kursorem.

WADY BEZWZGLĘDNE

Zarządzanie plikami. Rozumiem, że tabletowa architektura rządzi się swoimi prawami i ograniczeniami, ale brak defaultowej przeglądarki plików i brak możliwości ściągania plików z internetu (sic!) zakrawa o wybrakowanie. Tudzież o wyzyskiwanie — app GoodReader rozwiązuje bowiem oba niedostatki, ale trzeba zań zapłacić (na szczęście niewielką sumę). Ubolewam też nad brakiem systemowej opcji wygodnego zasysania stron do przeglądania offline. Można to niby robić przez ReadItLater, można przez Offline Pages, ale pierwsze rozwiązanie nie jest w pełni satysfakcjonujące (sporo klikania, czy raczej stukania), a drugie kosztuje.

Klawiatura. iPad nie służy do pisania, ale ekranowa klawiatura mimo wszystko rozczarowuje. Brakuje mi prawego alta, brakuje mi dodatkowego backspace'a do kasowania całych słów, brakuje mi kursorów (przede wszystkim poziomych). Zresztą, dlaczego ta klawiatura nie jest bardziej konfigurowalna? Dlaczego nie mogę jej wyskalować? Dlaczego nie mogę samemu porozmieszczać klawiszy według własnego widzimisię?

Brak Flasha. Jak wiadomo, Jobs i spółka zdecydowali o całkowitym zablokowaniu Flasha na iPadzie. Z jednej strony rozumiem tę decyzję. Nie raz i nie dwa zgrzytałem z frustracji zębami, gdy umyślnie lub nieumyślnie uruchomione aplikacje flashowe zżerały zasoby laptopowego procka i zawieszały na amen przeglądarkę (a niekiedy i cały system). Rozumiem, że z Flashem iPad nie byłby tak szybki i responsywny, a bateria nie starczałaby na tak długo. Ale z drugiej strony — szkoda. Nie odsłucham wielu podcastów, np. Piątki z Literatury. Nie będę miał dostępu do bogatych audiozasobów BBC i Polskiego Radia. Nie obejrzę South Parku. Szkoda, że iPada nie da się odpalić tymczasowo w trybie z flashem, gdzie, owszem, szybkość działania by spadła, ale za to uzyskalibyśmy dostęp do pożądanych treści. Dobrze chociaż, że YouTube przerzucił się już na HTML5. Miejmy nadzieję, że inni pójdą w jego ślady.

WADY WZGLĘDNE

Gry. Nie kupiłem iPada po to, żeby na nim grać, ale szkoda, że nie ma tu Dosboksa ani Scumma VM. W stare strategie turowe (Civilization, Colonization i Master of Orion) i w przygodówki point'n'click grałoby się na touchscreenie wybornie. Albo, mmmmm, w River Raida... Natomiast oferta natywna ździebko rozczarowuje. Honor platformy ratują Grand Theft Auto 3, Civilization: Revolutions, World of Goo i Broken Sword.

iTunes. Nasłuchałem się mnóstwo dobrego o iTunesach i sądziłem, że po multimedialnym sklepie Apple'a będzie mi się przyjemnie buszowało. Nic z tego. Brakuje tutaj systemu odnośników opartego na zasadzie "Inni klienci kupili też...", którym szczyci się Amazon. Analogiczny zarzut tyczy się AppStore — o fajnych aplikacjach musiałem czytać w innych miejscach Sieci, w sklepie Apple'a tylko wstukiwałem ich nazwy celem pobrania.

Tytuł notki kłamie, bo z oczywistych powodów nie napisałem jej na iPadzie. Niemniej, po dwóch dniach użytkowania polecam z czystym sumieniem urządzenie każdemu, kto regularnie korzysta z internetu i kto ma do spożytkowania nadwyżkę kapitału. Jeżeli po kilku tygodniach lub miesiącach zmienię zdanie, nie omieszkam dać Wam znać.






Komentarze

Chestnut (2012-01-09 01:01:17)

http://youtu.be/60bbua0MIR0

Misiolak (2012-01-09 14:01:34)

A w Neuroshimę już pykasz?

Borys (2012-01-09 22:01:08)

W Neuroshimę nie, ale ja minionej jesieni z pomocą Arka odkryłem, że jednak nie lubię tej gry. Zbyt duża losowość, zbyt niezrównoważone frakcje. Rozumiem już Twój niemy krzyk sprzed pięciu lat, gdy nad ranem w Nowy Rok wyciągnąłeś sześć żetonów bitwy pod rząd. :)

LordThomas (2012-01-10 09:01:40)

To ile już na appy wydałeś?

Misiolak (2012-01-15 14:01:31)

Jeżeli chodzi o losowość, to Neuroshima nie jest wcale taka najgorsza, mimo wszystko umiejętności też się liczą. Zresztą planszówki na iPadzie są reprezentowane coraz lepiej, zastanawiałem się czy nie kupić sobie tabletu właśnie jako przenośnej platformy planszówkowej :P

Borys (2012-01-15 17:01:34)

IPadowe planszówki rządziłyby, ale z tego co widzę, wiele nie posiada, przynajmniej na razie, sieciowego multiplayera.

Misiolak (2012-01-16 23:01:39)

Masz listę na multiplayerów - java chyba chodzi na ipadzie?

Borys (2012-01-17 21:01:55)

Listy nie mam, ale zgugluj "board games ipad" i przejrzyj zestawienia. Spomiędzy linijek można wywnioskować, że wiele gier multiplayera nie ma. iPad nie obsługuje niestety JVM.

Misiolak (2012-01-19 22:01:44)

Ups, coś mi zjadło część komentarza - chodziło mi o listę gier sieciowych, którą ci kiedyś wysłałem, ale skoro ipad nie mieli javy, to bida. Poczekam chyba na ipada 9.