Blogrys

Trzecie czytanie (2)

Czytasz starą notkę zaimportowaną z WordPressa. Niektóre elementy układu stron – w szczególności rozmiary i zakotwiczanie ilustracji oraz światło – mogą pozostawiać sporo do życzenia. Gdzieniegdzie wyparowały też multimedia, w szczególności zagnieżdżone wideo z YT.

(xi) Od drugiego czytania minęło siedem lat. Zdążyłem więc już zapomnieć, że Władca Pierścieni nie tylko Śródziemiem stoi. Lektura wciąga też akcją. Tak po prostu.

(xii) A wciąga częściowo za sprawą niepowtarzalnego stylu Tolkiena, a częściowo dzięki niemałemu tempu. Wbrew obiegowej opinii na kartach Władcy Pierścieni dzieje się dużo. Sami spójrzmy: Bilbo wyprawia przyjęcie z dawna oczekiwane, Bilbo opuszcza Shire, Frodo dziedziczy po nim majątek, odbywa długą rozmowę z Gandalfem, wędruje z Samem i Pippinem do Ustronia, po drodze spotykają Czarnych Jeźdźców oraz elfy Gildora, odwiedzają farmera Maggota, przeprawiają się przez Brandywinę, docierają do Ustronia. A to wszystko na pierwszych stu stronach (mojego angielskiego wydania liczącego łącznie stron tysiąc). Niejeden współczesny cykl fantasy wymięka.

(xiii) Kim byli hobbici towarzysze Froda? Proste: Sam, Pippin i Merry. Jakże łatwo zapomnieć, że w sprawę Pierścienia od początku wtajemniczony był też gruby Fredegar Bolger! W Ustroniu hobbity naradzały się więc w piątkę. Fredegar nie wyruszył jednak z pozostałymi. Nie ciągnęło go w świat, a poza tym bał się bardzo Starego Lasu. Może potem żałował...?

(xiv) Władca Pierścieni jest powieścią drogi. Dosłownie. Raz wspinająca się, raz opadająca, wijąca się między lasami, wzgórzami i górami Droga jest niemym bohaterem książki. Narrator nieustannie zaznacza jej obecność. Droga to nieodłączny towarzysz Froda i pozostałych. Nie bez powodu jeden z najpiękniejszych wierszy w powieści poświęcony jest właśnie jej:

A droga wiedzie w przód i w przód,
Skąd się zaczęła, tuż za progiem -
I w dal przede mną mknie na wschód,
A ja wciąż za nią — tak jak mogę...
Skorymi stopy za nią w ślad -
Aż w szerszą się rozpłynie drogę,
Gdzie strumień licznych dróg już wpadł...
A potem dokąd? — rzec nie mogę.

Na jego dopełnienie musimy czekać aż pięć ksiąg:

Droga wybiegła hen, gdzieś w dal,
Za drzwiami się zaczyna tuż,
Daleko zaszła droga ta.
Kto może, niech ją goni już!
Niech w podróż nową puszcza się
Lecz ja zdrożone nogi mam,
Światło gospody wzywa mnie,
Prześpię się i wypocznę tam.

Przekłady jedyne słuszne, czyli Marii Skibniewskiej. Inne wersje tłumaczeń wypadają tak blado, że nie warto ich nawet przytaczać.

(xv) Sen Froda #1 (przed wyruszeniem z Ustronia):

W końcu zapadł w półsen i zwidziało mu się, że przez okno patrzy z wysoka na czarne morze splątanych drzew. W dole, między korzeniami, czołgały się przy ziemi jakieś stwory i węszyły pilnie. Frodo był pewien, że wywęszą go wcześniej czy później.

Potem jakiś hałas dobiegł z oddali. Zrazu Frodo myślał, że to potężny wiatr nadlatuje wśród liści z głębi lasu. Potem zrozumiał, że to jest szum nie liści, lecz odległego morza, szum, którego nigdy jeszcze nie słyszał, ale który często nawiedzał go w niespokojnych snach. Nagle zauważył, że stoi na otwartym polu. Dokoła nie było wcale drzew. Znalazł się w ciemności wśród wrzosowisk, a powietrze miało dziwny słony zapach. Podniósłszy wzrok ujrzał przed sobą smukłą białą wieżę, wystrzelającą samotnie nad wysokim wzgórzem. Zdjęła go chęć, by wdrapać się na szczyt wieży i zobaczyć morze. Zaczął się wspinać na wzgórze ku wieży, gdy nagle niebo rozbłysło i huknął grzmot.

(xvi) Wszyscy wiedzą, że bez Sama cała wyprawa zakończyłaby się fiaskiem. Nie wszyscy jednak pamiętają, że Sam interweniował po raz pierwszy bardzo wcześnie. W Starym Lesie pod Wierzbą hobbitów zmorzył nienaturalny sen. Merry i Pippin zostali wciągnięci w pień, a po drugiej stronie drzewa korzeń próbował utopić Froda w Wiji. Sam oparł się urokowi, wyciągnął z wody swojego pana, a potem z pomocą wędrującego w pobliżu Toma Bombadila uratowano Merry'ego i Pippina. A gdyby i Sam wtedy zasnął? Strach pomyśleć...

(xvii) Kim był Tom Bombadil? Wiedziałem, że odpowiedzi na to pytanie we Władcy Pierścieni nie znajdę; cały czas żyłem jednak w przeświadczeniu, że Tolkien jej gdzieś udzielił. Okazuje się, że nie. Nie istnieje kanoniczna wykładnia tożsamości Bombadila. Fani skazani są na domysły. Najśmielsza hipoteza głosi, że Tom był Iluvatarem, albo przynajmniej jakimś jego wcieleniem. Złota Jagoda, zapytana bowiem przez Froda, kim jest Tom Bombadil, odpowiada po prostu: "On jest" (ten akurat fragment Skibniewska w swoim przekładzie wypaczyła — u niej odpowiedź Jagody brzmi "Sobą", więc nawiązanie do Elohima przepada). Przeciwko tej hipotezie przemówił jednak pośrednio Elrond, który nie chciał powierzyć Tomowi Pierścienia. Rzekomo nie mógłby się on na dłuższą metę oprzeć Sauronowi. Inna sprawa, że elfy mogły nie wiedzieć, kto tak naprawdę mieszka w Starym Lesie...

W Sieci znajdziemy bez trudu liczne rozważania dotyczące Bombadila. Ze szczegółowych analiz wynika, że Tom był albo Majarem, albo Ainurem, albo duchem przyrody. Najbardziej podoba mi się ostatnia opcja.

Nie zapominajmy przy tym, że ten sam Tom nakazał hobbitom biegać nago po trawie. Usłuchały.

(xviii) Sen Froda #2 (pierwsza noc u Bombadila):

Pośród najgłębszej nocy śnił się Frodowi sen bez świateł. Potem zobaczył wschodzący księżyc, a w bladej poświacie zamajaczyła czarna skała i ziejący w jej ścianie sklepiony otwór niby ogromna brama. Zdawało się Frodowi, że się wznosi w górę i ponad skałą widzi, że ściana jest częścią pierścienia gór, otaczających równinę, a pośrodku równiny sterczy kamienny szczyt niby potężna wieża, której nie zbudowały jednak niczyje ręce. Na szczycie stał starzec. Księżyc wznosząc się na niebie zawisł na chwilę nad jego głową, a białe włosy zalśniły w podmuchu wiatru. Z dołu, od równiny, wzbijały się dzikie wrzaski i wycie wilczego stada. Nagle ogromny cień, jakby rozpostartych skrzydeł, przesunął się przez tarczę księżyca. Człowiek podniósł ramiona i z różdżki, którą trzymał w ręku, wystrzeliła błyskawica. Olbrzymi orzeł zniżył się w locie i uniósł go z sobą. Głosy z równiny zaszlochały, wilki zawyły żałośnie. Szum się zerwał, jakby wichury, a w nim zadźwięczał tętent kopyt mknących galopem od wschodu. „Czarni Jeźdźcy” – pomyślał Frodo i zbudził się z echem tętentu pulsującym jeszcze w mózgu. Zadał sobie w duchu pytanie, czy odważy się jeszcze kiedykolwiek opuścić schronienie kamiennych ścian tego domu. Leżał bez ruchu, wsłuchany w noc, ale było już teraz zupełnie cicho, więc wreszcie hobbit obrócił się na drugi bok i znów usnął czy może raczej zawędrował w świat innych snów, których nie zapamiętał do rana.

 

dalej

 

____________________
Autorem zdjęcia nagłówkowego jest Filipe Rodrigues.






Komentarze

Arek (2021-07-21 09:01:00)

Podobnie rozkminiałem Bombadila, do Iluvatara nie pasował, chyba, że Elrond chciał w ten sposób powiedzieć, że to sprawa Śródziemia i poprzez ludy zamieszkujące Śródziemie muszą być ogarnięte? Jest zresztą podobny cytat, który można także odczytać uniwersalnie: spychanie odpowiedzialności na inne pokolenia nie jest właściwym, jeżeli widzimy zagrożenie, trzeba je zniwelować. Tolkien na sztandarach młodzieży walczącej o zmiany klimatu? ;)