Blogrys

O filozofii

Czytasz starą notkę zaimportowaną z WordPressa. Niektóre elementy układu stron – w szczególności rozmiary i zakotwiczanie ilustracji oraz światło – mogą pozostawiać sporo do życzenia. Gdzieniegdzie wyparowały też multimedia, w szczególności zagnieżdżone wideo z YT.

Thomas Nagel, urodzony w 1937 r. w Jugosławii, lecz mieszkający przez prawie całe życie w USA, jest jednym z największych żyjących zachodnich filozofów uprawiających analityczną (w przeciwieństwie do kontynentalnej) odmianę tej dziedziny nauki. Półwieczny dorobek naukowy Nag(e)la skupia się wokół różnic pomiędzy obiektywnymi a subiektywnymi sposobami postrzegania świata. Różnice te, jak zaznacza filozof już w drugim akapicie swojej najbardziej znanej książki pt. Widok znikąd, rozpatrywać można na wielu różnych płaszczyznach: kognitywistycznej, epistomologicznej, etycznej. Konflikt obiektywizmu z subiektywizmem prowadzi zatem do całego szeregu ważkich filozoficznych zagadnień, tyle tylko że droga wiedzie niejako przez kuchenne drzwi.

Nagel uważa, że filozofię należy oddzielić od nauk przyrodniczych, i traktować jako dyscyplinę wiedzy poświęconą odwiecznym i skłaniającym do najgłębszej możliwej refleksji pytaniom. Pozostając w zgodzie ze swoimi przekonaniami, filozof napisał więc dwie inne książki -- Pytania ostateczne oraz Co to wszystko znaczy? -- pomyślane jako zwięzłe wprowadzenia do poszczególnych problemów filozofii. Nagel, miast analizować, choćby i pobieżnie, przemyślenia i wnioski konkretnych myślicieli (jak zrobił to swojego czasu Gombrowicz), zamiast po tatarkiewiczowsku płynąć z prądem kolejnych nurtów, przedstawia po prostu w treściwych podrozdziałach wielkie pytania stawiane od... no, nawet jeśli nie od zarania dziejów, to na pewno od kilku ładnych tysiącleci. Na przykład w Co to wszystko znaczy? ów zestaw zagadnień prezentuje się następująco: ...

P1: Skąd możemy być pewni pozyskanej wiedzy o świecie? Czy otaczający nas świat istnieje niezależnie od naszych zmysłów, czy raczej mówienie o świecie-samym-w-sobie nie ma sensu, jako że jedyna droga do jego poznania prowadzi właśnie poprzez zmysły?

P2: Skąd możemy wiedzieć, że inni ludzie (i zwierzęta) obdarzeni są świadomością i poczuciem własnego "ja"? Jeśli tak, to czy to owo poczucie jest (mniej więcej) takie samo jak nasze?

P3: Gdzie biegnie granica między ciałem a umysłem? Czy umysł (świadomość, emocje, inteligencja, kreatywność) są jedynie przejawem działalności neurofizjologicznej mózgu, czy może biorą się z czegoś innego, a jeśli tak, to gdzie biegnie połączenie między umysłem a fizyczną tkanką mózgu?

P4: Na czym polega "znaczenie" słów -- a więc jakie są fundamentalne mechanizmy języka? Co to znaczy, że słowa coś znaczą, i jak określić ich stosunek do rzeczywistości?

P5: Czy jesteśmy obdarzeni wolną wolą? Jeżeli tak, to gdzie znika determinizm fizyczny i pojawia się owa wolna wola? A jeżeli wszystkie nasze uczynki są całkowicie uwarunkowane zawczasu, to jaki sens mają najprostsze choćby rozważania etyczne?

P6: Czy uczynki można klasyfikować jako dobre i złe w sposób absolutny? Czy raczej etyka jest zrelatywizowana, zarówno kulturowo jak i psychologicznie?

P7: Skąd biorą się nierówności społeczne i cywilizacyjne? Czy są ona czymś "złym" i do jakiego stopnia jesteśmy zobowiązani z nimi walczyć?

P8: Co czeka nas po śmierci? Czego bardziej należy się obawiać: czegoś-po-śmierci czy nicości-po-śmierci?

P9: Jaki jest sens życia? Czy sensem życia może być brak sensu życia?

A teraz pora na kilka luźnych przemyśleń, już nie Nag(e)la, ale niżej (wyżej) podpisanego -- znajdzie się tu miejsce i dla religii, i dla fantastyki naukowej:

i) Na powyższe pytania nie znamy -- oczywiście -- odpowiedzi. Na razie. Sądzę bowiem, że choć wszystkie z nich jawią sie bardzo groźnie, to jednak nie wszystkie są niezgłębialne. Postęp naukowy zdoła z czasem poradzić sobie przynajmniej z kilkoma. Wskazałbym tu przede wszystkim na P3, P4 i P5, które są zresztą ze sobą powiązane, ponieważ dotyczą sposobu funkcjonowania ludzkiego mózgu. W dalszej perspektywie również P7 może doczekać się odpowiedzi.

ii) Każdy pragmatyk powinien stwierdzić, że filozofia to mało produktywna dziedzina ludzkiej działalności umysłowej, która miast realizować krok po kroku perspektywiczny program badawczy -- tak jak robią to matematyka, fizyka, chemia i biologia, a także "miękkie nauki" pokroju socjologii czy psychologii -- wałkuje na okrągło te same pytania, nie potrafiąc zaproponować żadnych jednoznacznych odpowiedzi. Faktycznie: Wszystkie z przedstawionych powyżej zagadnień są bardzo stare, poświęcono im tysiące akademickich godzin roboczych, ale jak dotąd żadne nie doczekało się rozwiązania. Z drugiej strony należy pamiętać, że filozofia stanowi metanaukę, swoistą "pierwotną zupę", z której wyłaniają się nowe dyscypliny naukowe. Zadaniem filozofii jest formułowanie i naświetlanie trudnych ("beznadziejnych") zagadnień z różnych stron -- jednak gdy tylko pojawiają się konkretne teorie i narzędzia zdolne (przynajmniej w założeniu) do ich rozpracowania, filozofia ustępuje pola specjalistom. Na przykład neurofizjologia przejmuje powoli P3; z kolei teoria ewolucji już jakiś czas temu rozwiała mgłę tajemnicy otaczającą okoliczności powstania życia na Ziemi (to tak a propos "pierwotnych zup").

iii) Warto zauważyć, że każdy wielki system religijny dostarcza wewnętrznie spójnych (choć niekoniecznie spójnych ze zdrowym rozsądkiem, a już na pewno silnie powiązanych z historią i kulturą) odpowiedzi na wszystkie z powyższych pytań. Tym sposobem religia staje się rewersem monety, której awersem jest filozofia: najpierw pojawiają się filozoficzne pytania, a potem odpowiedzi podyktowane wiarą w chrześcijańskie hokus-pokus, islamskie istoty paranormalne tudzież w hinduską mitologię. Jeżeli więc potraktujemy filozofię jako zaczyn religii, okaże się, że paradygmat ateistyczny powinien nie tylko znosić tę ostatnią, ale również przeformułowywać tę pierwszą.

iv) "Dekalog" Krzysztofa Kieślowskiego to rzecz znana -- dziesięć godzinnych filmów fabularnych poświęconych dziesięciu problemom obyczajowo-etycznym, "na motywach" tytułowych dziesięciu przykazań chrześcijańskich. Byłbym duchowo spełniony, gdyby dane mi było obejrzeć podobną serię, tyle że biorącą pod lupę zagadnienia filozoficzne z powyższej listy. Takie dzieło jest niestety jeszcze mniej prawdopodobne od hollywoodzkiej, wysokobudżetowej ekranizacji "Wiedźmina". Na szczęście mamy...

v) ...science-fiction. Dopiero teraz zwróciłem uwagę -- ale przynajmniej samodzielnie -- jak często fantastyka naukowa roztrząsa na przeróżne sposoby filozoficzne problemy. Przykłady? Proszę bardzo, wymieniam z marszu, ale tytuły można by mnożyć:

  • P1 zajmował się przede wszystkim Philip K. Dick, który w swych utworach uwielbiał dekonstruować rzeczywistość. Czołowym przedstawicielem tego trendu jest, jasna sprawa, Ubik. Ale P1 to także fabularna osnowa dwóch wybitnych dzieł filmowych: Matriksa oraz Otwórz oczy (względnie amerykańskiego remake'u tego ostatniego, czyli Vanilla Sky). Dorzućmy jeszcze Miasto Permutacji Grega Egana... i Gniazdo światów naszego Huberatha.
  • Jeżeli weźmiesz P2 na poważnie, to w najlepszym razie popadniesz w paranoję, a w najgorszym strzelisz sobie w łeb. Fabularną nośność koncepcji "tylko ja tu jestem człowiekiem" wcześnie uświadomili sobie Robert Heinlein (Władcy marionetek) oraz Jack Finney (Porywacze ciał), których dzieła zekranizowano (wbrew temu, co sądzą nieżyczliwi -- udanie). Pomysł wykorzystał także swojego czasu Stephen King (opowiadanie Ludzie Godziny Dziesiątej ze zbioru Marzenia i koszmary). Pod P2 da się również poniekąd podczepić wszystkie filmy z zombiakami. W sposób niehorrorowy problematyką "inności bliźniego" zajmuje się natomiast Blade Runner.
  • Z P3 wiąże się w oczywisty sposób zagadnienie sztucznej inteligencji. Tutaj trzeba więc wymienić HAL-a z 2001, David z AI i wielu (wiele?) innych. Do kompletu dorzućmy motyw uploadu własnego umysłu do pamięci komputera tudzież komputerowej sieci, z którym to motywem mamy do czynienia, żeby daleko nie szukać, w Kosiarzu umysłów.
  • W kontekście fantastyki naukowej P4 stanowi dość egzotyczne zagadnienie. Ale i tu szybko można podać dwa wybitne przykłady stosownych utworów: powieść Babel-17 Samuela Delany'ego oraz opowiadanie Historia twojego życia Teda Chianga, notabene polecane już gorąco na łamach Blogrysa przy kilku okazjach.
  • P5 pojawia się w SF bardzo często, tyle tylko, że problem wolnej woli zamaskowany jest najczęściej albo podróżami w czasie i wynikającymi z nich pętlami czasowymi (12 Małp, Terminator, Powrót do przyszłości), albo zdolnościami prekognicyjnymi (Raport mniejszości). W nieco innej formie pojawia się też w niedocenianej Pamięci absolutnej, a w mocno okrojonej i spłyconej wersji występuje nawet w Robocopie.
  • P6, obok P8 i P9, nastręcza największych trudności. Na myśl przychodzi mi tylko Kwestia sumienia Jamesa Blisha, ale tam chodziło o dylemat nie tyle etyczny, co religijny. W ostateczności można zawsze odwołać się do fantastyki nienaukowej, czyli do fantasy, które specjalizuje się przecież w epickich konfliktach Dobra i Zła. Sztandarowy przykład stanowi oczywiście Władca Pierścieni.
  • Jako że P7 stanowi wspaniałą pożywkę dla social-fiction i wszelkich dystopii, tutaj sypnięcie tytułami przychodzi łatwo: Nowy, wspaniały świat, 1984, Gattaca, Equilibrium, a z rodzimego podwórka Limes inferior.
  • P8 to przede wszystkim cykl Świat Rzeki José Philipa Farmera, czyli całkiem oryginalna wizja tego, co czeka nas po obudzeniu się "po drugiej stronie". Do tego dorzućmy trylogię Richarda Morgana o Takeshim Kovacsie Kovacsu, gdzie ludzie w ogóle nie muszą umierać, bo świadomość, zapisaną w stosach korowych, da się łatwo (choć nietanio) przenosić między ciałami.
  • P9... i muszę się poddać, bo jak dotąd nie natknąłem się w fantastyce naukowej na próbę odpowiedzi na pytanie o sens życia. To już raczej domena literatury pięknej i Monty Pythona (niekoniecznie w tej kolejności). Niemniej jednak sądze, że przykładami z poprzednich ośmiu punktów zdołałem udowodnić swoją tezę o zaskakująco silnej (bo niewidocznej na pierwszy rzut oka) obecności filozofii w SF.

Na koniec dodam, że kilka dni temu -- już po naszkicowaniu powyższego wpisu -- "zderzyłem się" w księgarni z antologią Science Fiction and Philosophy pod redakcją Susan Schneider. Temat obecności wątków filozoficznych w fantastyce naukowej powinien więc jeszcze na łamy Blogrysa powrócić.

____________________
Autorem ilustracji nagłówkowej jest Hugh Manon.






Komentarze

Arek (2009-08-25 21:08:29)

Dobra, rzetelnie przygotowana notka, choć ten pojazd po chrześcijanach mi się nie podoba.

Staszek (2009-08-26 11:08:36)

Aha, to byłem ja, Jarząbek.

Anonim (2009-08-26 11:08:54)

Notka świetna. Może potem (myślenie życzeniowe?) uda się napisać coś więcej, ale na razie tylko to:"(...) chrześcijańskie hokus-pokus".Dziękuję.

Borys (2009-08-27 15:08:22)

Na śmierć zapomniałem, że zagadnieniu poczucia własnego "ja" (P3) poświęcony jest też centralny wątek doskonałego Prestiżu.

Misiolak (2009-09-01 11:09:37)

iii: Widzę, że kolejny mudżahedin ateizmu nam rośnie :>P6: Gwiezdne Wojny :P"Myśleć jak dinozaury" J.P. Kellyego - nowelka na temat rozdwojenia w czasie teleportacjiP8: Kovacsu! (czyt. kowaczu)P9: Autostopem przez Galaktykę - trylogia w pięciu częściach :P

Borys (2009-09-12 14:09:13)

Kolejna cegiełka do P4: "Zakochany bez pamięci" ("Eternal Sunshine of the Spotless Mind"). Jakże mogłem zapomnieć...

Ola (2009-09-25 20:09:18)

Ciekawa notka Borys, bardzo ciekawa....Choć trzeba przyznać, że pytania nagelowskie zbyt kojarzą mi się z martiksowymi rozważaniami Neo przed połknięciem piguły.I nauka moja macierzysta, miękką nie jest :PA żeby niby filozofia matką nauk wszelakich?Mam niestety proste odpowiedzi na niektóre nagelowskich pytań.Wolna wola to dla mnie wypadowa procesu wychowania, socjalizacji, norm społecznych, kulturowych, zebranych doświadczeń, lęku przed oceną, sankcji społecznych, religijnych i genów w końcu.Relatywizm etyczny byłby wyraźniejszy, gdyby nie owe normy właśnie i .....co gorsza sankcje. U samego źródło nie ma uczynków złych i dobrych. Zaczęto je tak nazywać, by zapewnić przetrwanie zarówno jednostkom jak i całym zbiorowościom.Nie ma uczynków dobrych i złych w czystym znaczeniu tego słowa ;P Ktoś określił definicję dobra i zła i przez to stworzyła się ta dychotomia.Nierówności społeczne są czymś normalnym....inaczej naturalnym. Istnieją w naturze, towarzyszą człowiekowi od zarania świata. Czy z tym walczyć, to już inna kwestia.I brak sensu może być sensem życia. Ba! Niektórzy robią na tym niezłą kasę! Patrz na tych co Milionem się nazywają i za Miliony cierpią :PPowód do lekkiego zaangażowania - Dekalogu nie widziałam, choć bardzo chcę.... Zobaczę, to pogadamy.

Ola (2009-09-25 20:09:01)

Oczywiście powód do lekkiego zażenowania, a nie zaangażowania ;P