Blogrys

Rasa panów

Czytasz starą notkę zaimportowaną z WordPressa. Niektóre elementy układu stron – w szczególności rozmiary i zakotwiczanie ilustracji oraz światło – mogą pozostawiać sporo do życzenia. Gdzieniegdzie wyparowały też multimedia, w szczególności zagnieżdżone wideo z YT.

— Jedyną rzeczą zdolną zniszczyć tego człowieka jest prawda.
— Prawda, prawda. Nie ma żadnej prawdy. Ci ludzi, oni ją tworzą realizując swoje zamiary. Są inżynierami przyszłości.


Nie będę owijał w bawełnę. Czwarty sezon Z Archiwum X, emitowany po raz pierwszy na przełomie lat 1996 i 1997, uważam za najsłabszy w historii serialu. O dziwo. Bo przecież aktorzy byli wtedy u szczytu formy, a reżyserzy i scenarzyści ponownie uderzyli w mroczne struny, które z powodzeniem nadawały ton pierwszym dwóm seriom, a których dźwięk w trzecim sezonie zagłuszyły epizody humorystyczne. Mimo wszystko, w ujęciu całościowym, czwarta seria wypadła blado. ...

Zacznijmy jednak od pozytywów. Ze wskazaniem najlepszego (niemitologicznego) epizodu czwartej serii nie powinno być problemów. To oczywiście Home z pamiętną rodziną Peacocków, która dopóty wiodła spokojne i szczęśliwe życie w tytułowym miasteczku w Pensylwanii, dopóki nie zjawili się tam Mulder i Scully prowadzący dochodzenie w sprawie odnalezienia bardzo zniekształconego ciała noworodka. Home nie sposób nazwać odcinkiem stricte komediowym, ale nie da się też zaprzeczyć, że makabrę udanie wymieszano w nim z małą dawką bardzo czarnego humoru. Oraz z Mulderem zastanawiającym się na głos nad swoimi skłonnościami zoofilskimi i wykorzystującym w terenie wiedzę wyniesioną z programu przyrodniczego.


Odcinkami typowo humorystycznymi, pozbawionymi całkowicie brutalnych akcentów, są natomiast El Mundo Gira (o strukturze budzącej celowe skojarzenia z latynoamerykańską telenowelą) i Small Potatoes. Doppelganger z Kaszki z mleczkiem bije jednak na głowę chupacabrę ze Świat się kręci, choćby dlatego, że dzięki jego "interwencji" Mulder i Scully po raz pierwszy w historii serialu spotykają się na gruncie towarzyskim i romantycznym zarazem. No, może to nie do końca tak, ale kto oglądał, ten wie...

O porażce czwartego sezoun przesądziły liczne odcinki niemitologiczne, które niczym specjalnym się nie wyróżniały. Mowa o Teliko, Sanguinarium, Kaddish, Unrequited, Synchrony i Elegy. Przybyły z Afryki mutant zabijający Murzynów dla ich pigmentu; klinika chirurgii plastycznej, gdzie praktykuje się czarną magię; golem mszczący się na rasistach-mordercach; weteran wojny wietnamskiej potrafiący stawać się niewidzialny; przybysz z przyszłości próbujący zmienić bieg losu; duchy zapowiadające ludziom rychłą śmierć -- te króciutkie streszczenia fabuł brzmią zapewne intrygująco, lecz w praktyce żaden z wymienionych epizodów nie posiadał "tego czegoś". Jedynie antysemitom powinien spododać się Kaddish, jako że Mulder i Scully z uporem godnym lepszej sprawy nękają tam Żydów (agenci najpierw aresztują rabina podczas nabożeństwa w synagodze, a potem Mulder wpakowuje cały magazynek w jego niedoszłego zięcia).

Mogę cię zabić, gdy tylko będę miał ochotę. Ale nie dzisiaj.


Stosunkowo słabe odcinki należy oczywiście skontrastować z tymi wyraźnie lepszymi: Unruhe, The Field Where I Died, Paper Hearts, Leonard Betts, Never Again i Demons. Na przykład Pole, na którym umarłem w opinii wielu miłośników serialu uchodzi za odcinek wręcz wybitny. Ja jednak do tego grona się nie zaliczam, bo wzmianki o poprzednich inkarnacjach Muldera i Scully jakoś nie zdołały mnie wzruszyć, a od strony fabularnej w odcinku trochę za mało się działo. Znacznie fajniejszy -- bo najmroczniejszy w całym czwartym sezonie -- wydawał mi się zawsze Unruhe z psychicznymi fotografiami i lobotomizującym swe ofiary Gerrym Schnauzem (trzeba przyznać, że nazwisko aktora brzmiało dźwięczniej: Pruitt Taylor Vince). Bardzo dobrym odcinkiem był bez wątpienia Leonard Betts i to nie tylko za sprawą zaskakującej końcówki zapowiadającej chorobę Scully, Paper Hearts i Demons to epizody na wpół mitologiczne, jako że powrócił w nich wątek zaginionej siostry Muldera. I wreszcie Never Again, w którym Mulder wyjechał na urlop do Graceland, a pod jego nieobecność Scully fundnęła sobie tatuaż i wpakowała się w niemałe tarapaty. Warto dodać, że w Nigdy więcej gościnnie wystąpiła Jodie Foster, a raczej -- jej seksowny głos.


Podczas gdy potwory, duchy i sataniści zawodzili dość często, sytuację ratowała mitologia. W czwartym sezonie otrzymaliśmy przede wszystkim trzy znakomite jednostrzałówki. Musings of Cigarette Smoking Man był swojego czasu prawdziwym fabularnym objawieniem, ponieważ opowiadał o przeszłości Palacza i rzucił wiele światła na tę -- nie pozbawioną, jak się okazało, własnych problemów -- postać. Memento Mori poświęcono chorobie Scully. Wieść o nowotworze trawiącym drobne ciało agentki spadło na samą zainteresowaną, jej partnera i wszystkich fanów serialu niczym UFO z pochmurnego nieba. Nie obeszło się bez spekulacji dotyczących rychłego odejścia Gillian Anderson z obsady serialu... chociaż zakończenie ostatniego odcinka sezonu, Gethsemane, odwróciło sytuację o sto osiemdziesiąt stopni, i to bynajmniej nie z powodu cudownego ozdrowienia Dany. Natomiast bardzo atrakcyjny wątek zasygnalizowany w finale Memento Mori został podjęty dopiero siedem odcinków później w Zero Sum, gdzie na pierwszy plan wysunął się Skinner prowadzący własną grę...

Prawda cię uratuje, Scully. Myślę, że uratuje nas oboje.

Do mocnych punktów sezonu należały również duety Tunguska & Terma oraz Tempus Fugit & Max. W tym pierwszym powrócili Alex Krycek i czarny rak (nie mylić z nowotworem Scully), a widzowie dowiedzieli się, że Alex posiada rosyjsko brzmiące nazwisko nie bez powodu. W drugiej "dwójce" agenci prowadzili śledztwo w sprawie katastrofy samolotu spowodowanej najwyraźniej przez zbyt bliski kontakt z UFO. Tempus Fugit & Max były dla czwartego sezonu tym, co Nisei & 731 dla trzeciego -- odcinkami mitologicznymi, które oglądało się w napięciu nie tylko ze względu na stopniowe odkrywanie tajemnic serialu, ale przede wszystkim z powodu bardzo wciągających scenariuszy.


Na sam koniec zostawiłem sobie pierwszy i ostatni odcinek serii. Otwierający ją Herrenvolk przyniósł śmierć postaci X'a. Rolę informatora Muldera przejęła natychmiast Marita Covarrubias, seksowniejsza od Informatora i X'a razem wziętych. Niestety, panna Covarrubias potwierdziła jednocześnie regułę, że każdemu kolejnemu informatorowi należy ufać mniej niż poprzedniemu. Niewykluczone, że Mulder również nabrał podejrzeń, bo w ostatnim odcinku sezonu, wspomnianym powyżej Gethsemane, postanowił nie polegać w ogóle na jej pomocy. Finał serii postawił zresztą wszytko na głowie. Ciało Obcego znalezione w bryle lodu, wielkie kłamstwo stworzone przez rząd, raptownie pogarszający się stan zdrowia Scully i rapotownie pogłębiające się wątpliwości Muldera -- czy słowa Łowcy Nagród z Herrenvolk miały się wreszcie spełnić...?

Wszystko umiera.

Niemitologiczne must-see
Home
Unruhe
Leonard Betts
Small Potatoes

Widzisz... Najgroźniejszy przeciwnik to ten, który nie ma nic do stracenia. A obaj wiemy, jak ważną rolę agent Mulder odgrywa w równaniu.






Komentarze

Borys (2009-04-10 13:04:19)

Ale przyznasz chyba, że niektóre sezony były *trochę* słabsze, a inne *trochę* lepsze? Jeżeli tak, to który z sezonów uważasz za najsłabszy? (Najsłabszy = posiadający najmniejszą ilość wyśmienitych odcinków).Co do "El Mundo Gira" -- zgadzam się, ale z odcinków autoironicznych wolę "Jose Chungs From Outer Space". Tam też mieliśmy różne punkty widzenia. I piszczącego Muldera. :)

Seji (2009-04-10 13:04:50)

Nie zgadzam sie co do kliniki - fajna byla.I nie wiem, jak 4. sezon mozna uznac za slaby. Inna sprawa, ze XF nie maja splabych sezonow. :>BTW El Mundo Gira to odcinek na wpol autoironiczny - jak bardzo rozni sie historia, kiedy opowiadaja ja rozne osoby? Czym jest prawda? Czy jest absolutna?

Seji (2009-04-10 14:04:21)

Nie wiem, zaden chyba. Wiesz przeciez, ze ja do XF mam podejscie bezkrytyczne. :P

Borys (2009-04-10 15:04:20)

Nie szkodzi, nie szukamy przecież obiektywnego kryterium. Mulder, jaki jest, każdy widzi. :)

Seji (2009-04-10 15:04:37)

Ulubione mam, ze wzgledu an tematyke badz ujecia. nie dlatego, ze sa lepsze. Wiec to nie jest kryterium. :P

Borys (2009-04-10 15:04:40)

Wiem, ale ja Cię zreformuję, bezkrytyczność nie przystoi ateiście. W każdej serii masz jakieś swoje ulubione odcinki, prawda? Usiądź i policz, ile takich epizodów jest w każdym sezonie. Ta seria, w której takich odcinków jest najmniej, jest wg Ciebie najsłabsza. :)

DeckardPL (2009-04-12 14:04:55)

Widzę, że muszę machnąć wpis o Fringe, aby wylać Wam trochę zimnej wody na głowę ;)

MuadiM (2011-04-10 01:04:11)

Borysie zgadzam się z opinią.