Książę bez jaj
Czytasz starą notkę zaimportowaną z WordPressa. Niektóre elementy układu stron – w szczególności rozmiary i zakotwiczanie ilustracji oraz światło – mogą pozostawiać sporo do życzenia. Gdzieniegdzie wyparowały też multimedia, w szczególności zagnieżdżone wideo z YT.
(Osoby uczulone na wulgarne tytuły notek mogą wstawić ten oto przecinek, ",", pomiędzy pierwsze a drugie słowo powyższego nagłówka. Powinno trochę pomóc).
W ramach realizacji "noworocznego postanowienia lekturowego" (znajdziecie go na samym dole podlinkowanego wpisu*) przeczytałem Księcia. Po traktat Machiavelliego zamierzałem udać się do biblioteki, jednakże wpadł w moje ręce inaczej. Gdy któregoś popołudnia zasuwałem na stołówkę zwyczajowym skrótem wiodącym przez księgarnię akademicką, wywieszony tam plakat przypomniał mi o Mamucie, corocznej wiosennej wyprzedaży książek. Jedną z wystawionych pozycji było stosunkowo tanie, norweskie wydanie** Księcia w twardej oprawie z obwolutą. Kupiłem. A raczej spróbowałem kupić, bo przy kasie okazało się, że Mamut rozpoczyna się dopiero w poniedziałek i na razie Książę dostępny jest tylko po zwyczajnej cenie. Powiedziałem więc coś makiawielicznego ekspendientce i wróciłem po książkę po weekendzie. ...
Spodziewając się istnej kopalni cynicznych cytatów, do czytania zasiadłem z notesem i długopisem. Rozczarowałem się. Książę jest przereklamowany. Owszem, jak na traktat polityczny sprzed pięciuset lat czyta się go zadziwiająco szybko, ale wynika to przede wszystkim z tego, że autor prześlizguje się tylko po poszczególnych tematach. Forma i treść Il Principe pozostają więc w zgodzie z dedykacją -- Machiavelli napisał po prostu krótki (moje wydanie liczy 150 stron dużą czcionką) poradnik dla Lorenza de Mediciego, renesansowego władcy Florencji. Ot, ówczesny odpowiednik książki z serii Dla Opоrnych***, tyle że bez rysunków Richa Tennanta.
Gdyby Machiavelli wiedział, że potomność obciąży przymiotnik utworzony od jego nazwiska pejoratywnym garbem, byłoby mu pewnie przykro. W Księciu od cynicznych spostrzeżeń wbrew pozorom się nie roi. Autora cechuje raczej pewna doza pesymizmu połączona z trzeźwym spojrzenie na prawidła rządzące społeczeństwami. Co więcej, lektura uświadomiła mi, że wiele znanych powiedzeń zaczerpniętych z Il Principe zostało wyrwanych z kontekstu. Gdy Machiavelli pisze na przykład, że "ludzie prędzej zapomną o śmierci ojca niż o utracie ojcowizny", to nie po to, by uwypuklić naszą podłość i chciwość, lecz po to, aby uzmysłowić przyszłemu księciu, iż bezprawne przywłaszczanie sobie majątków podwładnych wywoła nienawiść ludu. Zresztą zasadnicze przesłanie traktatu sprowadza się właśnie do następującej rzeczy: kluczem do bycia dobrym władcą jest budzenie w ludziach szacunku (nawet i połączonego ze strachem), ale nie nienawiści. Cel, owszem, uświęca środki, ale wcale nie znaczy to, że "anything goes".
Oto wybrane fragmenty Księcia. Pamiętajcie jednak, o czym napisałem powyżej -- w kontekście brzmią one mniej bezwzględnie, bo zawsze stanowią część ogólniejszej tezy.
Ludzi należy albo sobie zjednywać, albo niszczyć, bo za drobne krzywdy będą się mścili, a doznawszy wielkich nie będą już w stanie.
Jest to odwieczna prawda, która nigdy nie zawodzi: ten, kto dla cudzej potęgi pracuje, sam ginie.
Wszystkie krzywdy należy wyrządzać jednocześnie, bowiem spowodują mniej gniewu, gdy ich smak nie będzie przedłużony. Dobre uczynki natomiast trzeba czynić pomału, by ci, którzy czerpią z nich korzyści, mogli się nimi dłużej nacieszyć.
Jako że okoliczności bywają zmienne, a ludzie trwają przy swoich nawykach, będzie powodziło im się tak długo, jak długo okoliczności będą nawykom odpowiadały. Lepiej jednak być natarczywym aniżeli ostrożnym. Albowiem Fortuna jest kobietą i nie należy oszczędzać na ciosach i popchnięciach, by utrzymać ją w ryzach. Prędzej da się ona poskromić temu, kto traktuje ją gwałtownie, niż temu, kto powściągliwie wszystko kalkuluje.
Ludzie są źli, chyba że zmusi się ich do dobra.
Podsumowując, w kwestii nauki cynizmu więcej niż lektura Księcia potrafi dać piętnaście minut spędzonych z, nomen omen, Lordem (Thomasem). Tomku, kiedy doczekamy się traktatu spod pióra Lordolla Thomaselliego?
* Swoją drogą, w rzeczonym postanowieniu lekturowym zapomniałem o wymienieniu kilku pozycji. Mianowicie: From Hell i V for Vendetta Alana Moore'a oraz Esejów Michela de Montaigne'a.
** Przedmowę do norweskiego wydania napisał Trond Berg Eriksen, który m.in. porównuje następujące modele państw: arystotelowski, feudalnochrześcijański i makiaweliczny. Jeżeli zmobilizujecie mnie swoim zainteresowaniem (jak zwykle wyrażonym poprzez komentarze), skrobnę na ten temat osobną notkę.
*** Jak pewnie wiecie, seria "For Dummies" została w Polsce przechrzcona na "Dla Bystrzaków" (chociaż kiedyś faktycznie obowiązywała nazwa "Dla Opоrnych"). To wyjątkowo wredny policzek wymierzony polskiemu czytelnikowi. Wydawca wydaje się mówić: "Zakładam, że jesteście tak głupi, że nie zrozumiecie żartu zawartego w oryginalnym tytule, więc odwrócę go o 180 stopni, żeby połechtać Wasze ego".
Komentarze
Seji (2009-03-19 22:03:37)
Lekko oT: najlepwzy byl bodaj katolicyzm dla bystrzakow. :P
LordThomas (2009-03-20 13:03:28)
Mobilizuje Cię swoim zainteresowaniem.A co do traktatu to muszę najpierw znaleźć swojego księcia Florencji :P
Borys (2009-03-20 14:03:10)
@Seji: Swoją drogą, ostatnio zastanawiałem się, jakie słowa kończą się na "-lik" (nie licząc zdrobnień). Naprawdę nie chcę być złośliwy, ale poza "katolikiem" wymyśliłem tylko "alkoholika"... Są jeszcze jakieś?@Lord: Nazwijmy rzecz po imieniu. Szukasz po prostu sponsora. :P
DeckardPL (2009-03-20 18:03:37)
Wiesz, sporo frajdy z takimi dziełami umyka za sprawą tłumacza i słabej redakcji tekstu.Sprawa druga - czytając podobne jak Twoja notki zaczynam rozumieć, dlaczego coraz częściej mówi się o rewolucji informacyjnej poszczególnych pokoleń. Jest przekaz ustny w okazjonalnych rozmowach, są listy, gazety, radio/tv, wreszcie internet w ramach którego zachodzą kolejne przeskoki.Czy napisałbyś to samo o Księciu w latach trzydziestych ubiegłego wieku? ;)P.S. kLIK!
scobin (2009-03-22 22:03:55)
@BorysPracoholik.Lik. ;-)Wilkolik. :)Sokolik (nazwisko takie).A poza tym uważam, że mobilizuję Cię swoim zainteresowaniem.
Borys (2009-03-23 09:03:17)
@DeckardCo się da, czytam w oryginale, ale przy włoskim, szczególnie renesansowym włoskim, wymiękam. :)Czy napisałbyś to samo o Księciu w latach trzydziestych ubiegłego wieku?Ano, nie. Bo nie byłoby gdzie opublikować. :) Zastanawiam się swoją drogą, czy z czasem będzie się mówiło bez ogródek o nowej formie przekazu literackiego -- blogonotce. W zasadzie tylko blog oferuje możliwość publikowania tekstów stanowiących połączenie recenzji, felietonu i "luźnych przemyśleń na temat". Doskonały przykład: Ostatnie omówienia filmowe na Twoim blogu. :)@ScobinJeszcze "szalik". :) I czuję się coraz bardziej zmobilizowany...