Blogrys

Filmowe fantasy na jesień '07

Czytasz starą notkę zaimportowaną z WordPressa. Niektóre elementy układu stron – w szczególności rozmiary i zakotwiczanie ilustracji oraz światło – mogą pozostawiać sporo do życzenia. Gdzieniegdzie wyparowały też multimedia, w szczególności zagnieżdżone wideo z YT.


Jutro z roziskrzonym wzrokiem powędruję do kina na 28 tygodni później, najnowszy horror z zombiakami, na który z wytęsknieniem czekałem od mniej więcej kwartału. Dziwnym zrządzeniem losu bowiem film ten trafia do kin, tak norweskich, jak i polskich, aż cztery miesiące po premierze światowej, dosłownie na kilka dni przed wydaniem go na DVD. Jest to tym dziwniejsze, że wyprodukowano go nie w USA, lecz w Europie. Mogłem oczywiście obejrzeć 28 tygodni później dawno temu, jednak remake Świtu żywych trupów pokazał mi dobitnie, że takie filmy chłonie się zdecydowanie lepiej w ciemnym kinie na wielkim ekranie aniżeli w domowym zaciszu w pomniejszonej i wyciszonej wersji. Różnica jest prawdopodobnie jeszcze większa niż w przypadku naszpikowanych efektami specjalnymi blockbusterów.

Dzisiejszą notką poświęcam jednak nie zombie-horrorom, o których pisałem przecież jakiś czas temu, ale dwóm wysokobudżetowym produkcjom fantasy, jakie obejrzeć będziemy mogli jeszcze w tym roku, a o których dużo się nie mówi, chociaż w najgorszym razie dostaniemy podwójną porcję solidnej baśniowej rozrywki, a w najlepszym -- dwa majstersztyki.
...



Gwiezdny pył już od kilku tygodni jest wyświetlany m.in. w USA, a w europejskich kinach rozgości się na dobre dopiero na przełomie września i października (data polskiej premiery: 12 października). Na IMDB prawie dziesięć tysięcy widzów wystawiło mu potężną notę 8,2 redukującą szansę na rozczarowanie do minimum. Gwiezdny pył powstał na podstawie powieści Neila Gaimana pod tym samym tytułem, a opowiada o młodym mężczyźnie, który wkracza do magicznej krainy, by przynieść stamtąd ukochanej spadłą gwiazdę. W roli głównej występuje zupełnie nieznany Charlie Cox, ale na dalszym planie ujrzymy dawno nie widzianych Michelle Pfeiffer i Roberta de Niro, oraz weterana Petera O'Toole. Trailer zapowiada sympatyczne kino przygodowo-fantastyczne, co prawda bez wielkich fajerwerków, ale z pewnością nie pozbawione wizualnych smaczków.

Budżet Złotego kompasu natomiast przewyższa dwa i pół raza budżet Gwiezdnego pyłu, a rozmach daje się wyraźnie odczuć w zwiastunie. Nie powinien on jednak dziwić, gdyż New Line Cinema zamierza najwyraźniej powtórzyć sukces Władcy Pierścieni nową epicką trylogią fantasy, której Złoty kompas stanowi pierwszą część. Tym razem za kanwę fabularną posłużył powstały w latach dziewięćdziesiątych cykl książkowy Mroczne materie. O jego autorze, Philipie Pullmanie, bardzo znanym w swej ojczyźnie, Wielkiej Brytanii, w Polsce nie wszyscy słyszeli. Jeszcze. Jasne jest bowiem, że całkiem niedługo wznowione wydanie trylogii przystąpi do szturmu na rodzime księgarnie.


Na ekranizację musimy czekać do grudnia. W Polsce zawita do kin dopiero dwudziestego ósmego, jak zwykle kilka tygodni po premierze światowej. W rolach głównych zobaczymy Nicole Kidman i Daniela "Nowego Bonda" Craiga, pojawią się również Sam Elliott i Eva "Najnowsza dziewczyna Bonda" Green. W bohaterkę "najgłówniejszą", dziewczynkę imieniem Lyra, wcieli się Dakota Blue Richards. W trailerze prezentuje się niestety jak drewno i istnieje smutne podejrzenie, że właśnie ona może zaniżyć poziom znakomicie zapowiadającego się filmu. Co prawda na castingu pokonała dziesięć tysięcy innych małych dziewczynek, ale z drugiej strony nasuwa się pytanie, dlaczego nie zaangażowano sprawdzonej i będącej w tym samym wieku Georgie Henley, odtwórczyni roli Lucy z Lwa, czarownicy i starej szafy.

Gdy oglądam zwiastun Złotego kompasu, mój entuzjazm budzi przede wszystkim scenografia nosząca pewne steampunkowe znamiona i kojarząca się -- w każdym razie mnie -- z klimatami szóstej części Final Fantasy (te sterowce...), notabene najlepszej części konsolowej serii. Mocnych wrażeń należy oczekiwać także od strony dźwiękowej, gdyż ilustrację muzyczną do filmu stworzył znakomity kompozytor Philip Glass (Koyaanisquatsi, Godziny, Notatki o skandalu). Istnieje wreszcie szansa, że Złoty kompas okaże się czymś więcej niż filmem czysto rozrywkowym. Pierwowzór literacki wzbudził pewne kontrowersje w środowiskach chrześcijańskich i uznano go poniekąd za antytezę Kronik narnijskich Lewisa. Zobaczymy, czy i jak reżyser i scenarzysta Chris Weitz zmierzy się z religijną metaforyką.






Komentarze

LawDog (2007-09-06 22:09:02)

Borys, to nie są zombiaki.

JCF (2007-09-06 23:09:51)

A o Claire Danes nie napisał.

LordThomas (2007-09-07 16:09:42)

No na The Golden Compass to czekam z niecierpliwosci juz od jakiegos czasu. A o Stardust to slysze pierwszy raz.Law: i jeszcze bys jakies komiksy chcial, tak?

LawDog (2007-09-08 23:09:14)

A napiłbyś się piwa z butelki?

LordThomas (2007-09-12 20:09:53)

A tak!A postawilbys?