Telewizyjne zjednoczenie Europy
eurowizja ::: 2007-05-05 ::: 760 słów ::: #71
Czytasz starą notkę zaimportowaną z WordPressa. Niektóre elementy układu stron – w szczególności rozmiary i zakotwiczanie ilustracji oraz światło – mogą pozostawiać sporo do życzenia. Gdzieniegdzie wyparowały też multimedia, w szczególności zagnieżdżone wideo z YT.
Co roku oglądam Konkurs Piosenki Eurowizji (ESC). Nie, to nie jest spóźniony prima aprilis w złym guście. Nie, nie rozpoczynam cyklu kontrowersyjnych notek pt. BlogSzok. Nie, nie próbuję za jednym zamachem ograniczyć liczbę czytelników Blogrysa o dwie trzecie. Serio: Co roku oglądam Konkurs Piosenki Eurowizji.
...
Zdaję sobie oczywiście sprawę, że impreza od strony najważniejszej, czyli dźwiękowej, to dno położone kilka piędzi niżej niż mielizna uprawiana z zapałem przez gros stacji radiowych. Nie takiej muzyki słucham na co dzień, choć niektóre komuszki chętnie postawiłyby znak równości pomiędzy utworami eurowizyjnymi i popem ambitnym, takim jak np. piosenki R.E.M. Dlaczego więc włączę telewizor wieczorem w czwartek (półfinały) i w sobotę (finał), by oglądać (jednym okiem, ale zawsze) transmisje z Hartwall Areena w Helsinkach?
Podstawowy powód można by nazwać sytuacyjnym. Tak się jakoś złożyło, że przez dwa-trzy lata z rzędu oglądałem Eurowizję, bo a) nie miałem wtedy nic lepszego do roboty niż gapienie się w telewizor, b) na pozostałych kanałach dręczono widza programową nędzą (niektórzy natychmiast zakrzykną, że ESC to też nędza; przyznać trzeba jednak, że swój rozmach ma). Wkrótce odkryłem, że w moim mózgu powstało interesujące połączenie neuronowe: Eurowizja-rozkwit wiosny za oknem. Od tamtej pory spektakl kojarzy mi się niezwykle pozytywnie, a oglądanie go sprawia trudną do określenia przyjemność. Zresztą początek maja to mój ulubiony okres w roku -- na tyle blisko wakacji, że można już zacierać ręce, ale na tyle daleko od egzaminów, że nie trzeba sobie jeszcze zawracać głowy przygotowaniami do sesji. Tak, zdecydowanie, na początku maja jestem bardzo hepi i wielkich wymagań od nikogo ani niczego nie mam. A więc dlaczego nie Eurowizja?
O samej idei przedsięwzięcia nie da się powiedzieć złego słowa: Państwa europejskie rywalizują ze sobą na poletku muzycznym, a zwycięzcę wskazują nie jurorzy o gustach Henryka Berezy, ale po prostu publiczność. Pomysł powinien przemawiać przede wszystkim do osób, których, tak jak mnie, specjalnie nie rusza obserwowanie zmagań sportowych. Niestety, jak każdy głuchy zauważy, merytorycznie ESC plasuje się na żenująco niskim poziomie i stanowi znakomity dowód na to, do czego prowadzi schlebianie masowym gustom. A byłoby tak fajnie, gdyby tylko nie wstydzili się tam występować ambitniejsi wykonawcy. Nie mam na myśli twórców muzyki egzotycznie niezależnej, ale, powiedzmy, zespoły odpowiadające naszej Budce Suflera bądź Myslovitz. Przecież Artur Rojek i Krzysztof Cugowski nie musieliby wcale przebierać się jak papugi i udawać spolonizowaną Britney Spears. Wystarczyłoby, gdyby zaśpiewali po swojemu i dali się ocenić widzom z całej Europy. Co w tym deprecjonującego? Czy naprawdę ktoś uważa, że tak kiepsko by wypadli? Ja nie.
Niestety (to już drugie "niestety"), obecnie sprawy mają się tak, że określeniu "Polska na Eurowizji" powinien obowiązkowo towarzyszyć płacz i zgrzytanie zębów. W 1994 zadebiutowaliśmy z hukiem dzięki Edycie Górniak, która zapewniła nam wspaniałe, drugie miejsce. Potem było coraz gorzej. W ostatnich latach raczymy europejską społeczność albo Ich Troje, które bardzo się stara, ale nie wiedzieć czemu startuje z utworami gorszymi od kawałków "krajowych" (chociaż wypada przypomnieć, że w 2003 r. Keine Grenzen dało nam wysokie, siódme miejsce), albo chłamem totalnym, lecz za to różnorodnym -- bo co wspólnego mają "etniczni" Ivan i Delfin z przebraną za tirówkę Tatianą z Blue Cafe? Niewiele.
W tym roku z zapałem kopiemy sobie dół rekordowo głęboki. Polskę reprezentuje śpiewający po angielsku The Jet Set, składający się z rosyjskiej blondynki i brytyjskiego Murzyna (Romanie, ty to widzisz i nie grzmisz?). Ich piosenka to mistrzowski popis arytmiczności, amelodyjności i a(tu-wstaw-dowolne-słowo); całość wydaje się w ogóle montażem trzech różnych, choć jednakowo fatalnych kawałków. Gwoździem do trumny jest promujący ut*ór teledysk -- jak słusznie powiedziano w norweskim przeglądzie startujących do konkursu piosenek, "to smutne i niesmaczne, że wschodnioeuropejski kraj w swoim wideoklipie z zapałem promuje handel kobietami".
W ubiegłym roku wyraźnym, choć nieco kontrowersyjnym faworytem było Lordi. Potwory wygrały i dzięki Hard Rock Hallelujah Finlandia organizuje ESC 2007. W tym roku równie charakterystycznego zespołu wśród wykonawców zabrakło. Kto zwycięży, typować nie mam zamiaru, choć przyznam, że kilka piosenek zdążyło wpaść w moje wyrafinowane ucho. W ambitne, prawie-rockowe struny uderzają Islandczycy. Macedonia będzie próbowała uwieść publiczność narastającym tempem i bałkańskim rytmem. Widać też, że bardzo zależy Białorusi, by pokazać się od dobrej strony na europejskiej scenie -- Kołtun nie powinien przynieść dyktatusiowi Łukaszence i pozostałym rodakom wstydu. Ujdą także Rosjanki, w przypadku których widać pewien wpływ t.A.T.u.
Summa summarum, daje się zauważyć dwa pozytywne trendy: Coraz mniej wykonawców inwestuje w "różowy" pop i coraz więcej wykonawców śpiewa w rodzimych językach. (Liczyć nie liczyłem, odnoszę po prostu takie wrażenie). Jak tak dalej pójdzie, za 10-15 lat Eurowizję będę oglądał razem z osobnikami wypinającymi się nawet na Daysleeper.
Wpis dedykowany LawDogowi :)
Komentarze
Rhah Wynn (2007-05-05 23:05:05)
No a ja myślałem, że napiszesz coś w stylu: "rozpoczynam cykl kontrowersyjnych notek, w których będę jechał jak Wojmos po Kaczyńskich" ;-)Rhah Wynn vel wojmos ;-)
LawDog (2007-05-05 23:05:21)
Co jest złego w "różowym" popie?Co wspólnego z ambitnym popem ma R.E.M.?I dlaczego Borys cieszył się z wygranej charakterystycznego zespołu Lordi? Nie, ta notka jest dla mnie zdecydowanie zbyt kontrowersyjna.
Borys (2007-05-05 23:05:23)
Seji: Racja, też fajne. Mocno kabaretowe, ale na plus liczy się oryginalne podejście. W ogóle niewykluczone, że jeszcze coś przegapiłem. Nie słuchałem wszystkiego. I owszem, ja też uważam, że "Keine Grenzen" było całkiem-całkiem. :)Rhah Wynn: Law zwrócił uwagę, że już się u mnie udzielałeś, ale powitać po raz kolejny nigdy nie zaszkodzi. :)
Seji (2007-05-05 23:05:52)
Przegapiles Izrael. http://www.youtube.com/embed/watch?v=wpWYFoSrmRAFajna nuta, fajny tekst, ponownie luzackie podejscie.Lordi roxx.Polska muzyka na Eurowizii suxx.BTW Keine Grenzen nie bylo takie zle ;).
Borys (2007-05-05 23:05:59)
Rhah Wynn: Witam w gronie komentatorów Blogrysa! Kto by przypuszczał, że to właśnie Eurowizja Cię tu zwabi. Oj, coś widzę, że nie ja jeden się stiunuję na Helsinki za kilka dni. Może wszyscy oglądają, tylko mało kto chce się przyznać? ;)LawDog: Róż. Jakość muzyki. Bo płyta "The Monster Show" jest bardzo fajna. :)
LawDog (2007-05-06 01:05:00)
"Keine Grenzen"? Teraz, chłopaki, to się zrobiło naprawdę mocno kontrowersyjnie. Musicie lubić szokować.A... Lordi? O jakichkolwiek walorach muzycznych trudno w tym "przypadku" pisać, a i wartości rozrywkowej brak. Nawet nie są zabawni. A mogliby. Dorzućcie jeszcze The Rasmus i Linkin Park. Ich Troje i Rubika. O, tak, mamy już pasujący komplet. Cholera! Muszę się odstresować przy Gwen Stefani. Albo Nelly Furtado. Bo nie ma to jak ambitny pop. A Gwen świetnie w różowym.
lama227 (2007-05-06 02:05:36)
Borys powstrzymaj swoje zapędy dziennikarskie bo bedziesz miał mnie na sumieniu. Gloryfikacja takiej tandety jest co najmniej nie na miejscu. Nie przyjmuję do wiadomości, że można to coś oglądać bo nie ma nic innego do roboty. Jeśli jednak jest z tobą tak jak piszesz, to fachowcy od marketingu powinni z radości pić szampana wiadrami.PS. To chyba nie norweskie przysłowie "Jak pies nie ma co robić to jajka liże" ?
Seji (2007-05-06 02:05:50)
Lordi sa zabawni. Od kiczu w kostiumach bo swietnie zrealizowane (i kiczowate) teledyski.A Keine Grenzen bylo lepsze od Steczkowskiej, Iwana z wielorybem, Jet set i reszty tej pulpy. Niestety ;).
Misiołak (2007-05-06 10:05:14)
W Polsce studenci kojarzą nieco inaczej - Juwenalia="rozkwit wiosny za oknem". Co kraj, to obyczaj ;)Lordi może być.Ich 3 - Keine Grenzen - jak to mogło wygrać z Sistars?!!
LawDog (2007-05-06 12:05:48)
Seji, niestety, nawet ten ich "kicz" jest nijaki. W tym temacie coś do powiedzenia może mieć Rob Zombie, a nie jakieś marne, nieudolne niewiadomoco.
Seji (2007-05-06 13:05:03)
A czy Ty nie bierzesz tego troche zbyt serio? Mnie bawia plastikowe potwory i mysle, ze wlansie to w zamierzeniach chca robic Lordi - bawic.
LawDog (2007-05-06 14:05:54)
Nie, nie, serio - bynajmniej - nie biorę. Bo serio się nie da.Ale, uwierz, są fajniejsze plastikowe potwory, które bawią dużo bardziej. A mnie właśnie o tę całą otoczkę chodzi. Bo od kiczu - którego swoją drogą jestem miłośnikiem, wręcz apologetą - do nieśmiesznej tandety jest przecież niebezpiecznie niedaleko. Finom się nie udało. Dla mnie Lordi to właśnie taka tandeta. Laska ma spore balony, ale wokal mają fatalny, hue, hue.
Borys (2007-05-06 15:05:18)
Być może niektórych doprowadzę teraz do spazmów (LawDog, zagryź drewniany kołek :)), ale mnie Lordi podoba się nie tyle od strony wizualnej, co (wyjątkowo, jak na zespół eurowizyjny) od strony... muzycznej. Fajne kawałki mają, ot co: "Blood Red Sandman", "Would You Love A Monsterman" i "Shotgun Divorce" sympatycznie się słucha (chociaż na dłuższą metę robią się nieco nużące).Misiołak: W Norwegii nie wynaleźli jeszcze juwenaliów, podobnie jak niskiej akcyzy na alkohol. Trzeba szukać innych rozrywek. :)Lama: Ależ jaka "gloryfikacja tandety"? Bo zaraz się obrażę. :) Cały mój "wywód" sprowadza się do trzech punktów: 1) Eurowizję oglądam z przyzwyczajenia / rozpędu; 2) W 95% przypadków to muzyczne dno; 3) Sama idea konkursu zasługuje na uwagę. Niczego nie gloryfikuję. Jednak tak jak napisał Seji, nie należy tego traktować serio. To takie show, wysokobudżetowa zabawa w nuty.LawDog: Stary, ale Tobie nie podoba się też R.E.M., Queen i Helloween. Nie uważasz, że masz dość wysokie wymagania? :) Zagadką Sfinksa pozostanie na wsze czasy to, że uznajesz Depeche Mode. :)DOPISEK: Pomyłka. Law jednak lubi Queen. :)
Seji (2007-05-06 15:05:49)
No coz, widac DGCC. Lordi dla mnie stoja wyzej nieco od "super sentai", jesli chodzi o charakteryzacje. Teksty maja jakie maja - takie monsterpoprock z kilkoma bardziej chwytliwymi momentami. Bawia i juz ;).BTW skoro kicz, to powinienes byc fanem Ich Troje - do tandety im za daleko, a teksty i teledyski (Tango straconych, Keine Grenzen) to sam miod :).
Seji (2007-05-06 16:05:59)
Queen mu sie nie podoba? Buuuu :P.
Borys (2007-05-06 18:05:10)
Yyyy, a lubisz? To dlaczego ja o tym nie wiem? :)Dopisek: Po konsultacji na GG okazało się, że LawDog jednak lubi Queen. Odszczekuję to, co napisałem powyżej. :)
LawDog (2007-05-06 18:05:12)
Seji, Lordi wyżej? E tam, ja jednak wybieram ich: http://www.godzillamonstermusic.com/COCX33552~3.jpgA Ich Trojgu do tandety _nawet_ za daleko. Borys, napisz mi jeszcze, od kiedy nie lubię Queenów.
Seji (2007-05-06 18:05:39)
@LawDog - wyzej. Glownie przez wypaczenie gatunku przez amerykanskie remaki (Power Rangers). Poza tym, jak napisalem, bawia mnie. Sa zespolem klasy Z. A ja lubie horrory klasy Z ;).
LawDog (2007-05-06 19:05:05)
Seji, właśnie, nie tylko Ty! ;)Ale, zrozum, dla mnie Lordi to inna kategoria. Trzymam to w szufladzie "tandeta/nie mylić z klasą Z".
Seji (2007-05-06 21:05:02)
A moglbys zdefiniowac tandete? Tak w punktach? I podac pare innych przykaldow?
Seji (2007-05-06 22:05:48)
No powiedzmy, ze rozjasniles. Ale IMO porownywanie Lordi z Zombim mija sie z celem. Tak jak porownywac "Maglownice" z "Omenem" (albo i "Thing"). Jedno i drugie to film, jedno i drugie to horror. Ale nieco sie roznia, nie? :)
LawDog (2007-05-06 22:05:56)
Nie ma potrzeby definiowania w punktach, "tandeta" jest wszak słownikowym synonimem "kiczu". Rozróżnienie znaczeń, kryjących się za dwoma synonimicznymi pojęciami to kwestia czysto umowna i indywidualna. Mnie się kicz podoba, tandeta nie, na tym to polega. To, co dla mnie jest tandetą, dla Ciebie wcale nią przecież być nie musi. W temacie, o którym dyskutujemy, wszystko rozbija się o działanie zamierzone, celowe. Przykłady? Pewnie - Daft Punk, Misfits, Rob Zombie... oni wiedzą, co robią. Ci goście mnie bawią i robią dobrą muzykę. Wokalista wspominanego wiele razy zespołu Lordi, niejaki Mr. Lordi, obraził się, gdy jakiś tabloid opublikował go "po cywilnemu". Była to, w jego mniemaniu, próba zburzenia "demonicznego wizerunku", który długo kreowali. Mhm, obraził się. Tak, demonicznego wizerunku. I, owszem, to jest dla mnie żałosne. Brakuje im dystansu. Tandetnych zespołów wystarczająco wiele możemy znaleźć już na własnym podwórku. O Ich Trojgu i Rubiku wspominałem, Dodzie też się nie udało, no i z DKA śmieją się cały czas. Podoba wam się Lordi? OK, będę to musiał znieść. Dla mnie jednak różnica _jakościowa_ między nimi a muzyką i wizerunkiem na przykład Zombiego jest olbrzymia. Powoli, jak zwykle, wszystko sprowadza się do gustów - nie dojdziemy więc do kompromisu. Nie ma sensu, bym wymieniał więcej nazw zespołów, mam jednak nadzieję, że rozjaśniłem Ci nieco swoje podejście do sprawy.
LawDog (2007-05-06 23:05:30)
Różnią, różnią. :) Ale na tej samej zasadzie możemy porównać Jeden Osiem L i Snoop Dogga, yknow what Im sayin? Moje porównanie było, wydaje mi się, dość wyraziste, a tematyka podobna. Pewnie, mógłbyś teraz napisać, że i to jest rock, i to, ale......Borys, wystarczy, dawaj nową notkę!
Seji (2007-05-06 23:05:57)
Po prostu IMO inni odbiorcy, inny "typ" rocka itd. ;)Wlasnie, Borys, dawaj notke :P.
Borys (2007-05-07 11:05:12)
LawDog: Ale czy nie uważasz, że jeśli image jakiegoś zespołu (niech to będzie Lordi) uważasz za tandetę, to przede wszystkim dlatego, że nie odpowiada Ci grana przez niego muzyka? Albo inaczej: Czy optrafisz wskazać zespół, który doceniasz od strony muzycznej i lubisz słuchać, ale o którym sądzisz, że prezentuje się dziadowsko (w negatywnym znaczeniu tego słowa :))?LawDog & Seji: Nowa notka będzie, gdy wymyślę nowy temat. :)
Anonymous (2007-05-07 16:05:06)
Borys, kilka, tak na szybko: In Twilights Embrace, Anti-Flag, No Heaven Awaits Us, Panic! At The Disco, Fear Factory obecnie. Grają świetnie, ale słabo się prezentują.W ostatecznym rozrachunku zawsze i tak wygrywa brzmienie. Dawaj notkę. :P
Borys (2007-05-08 00:05:30)
Notka powinna być niedługo. Mam już (chyba) temat, teraz szukam czasu. Jutro nauka, w środę "LOST", w czwartek półfinały ESC... A muszę jeszcze przygotować uaktualnienie WWW Primoriala. Ciężko będzie, napiszę pewnie na raty.
Seji (2007-05-10 20:05:16)
Lubelski Full? Stare. I dobre w swojej klasie, byly gorsze rzeczy :>.
Rhah Wynn (2007-05-10 20:05:43)
A co Wy tam chłopaki wiecie o kiczu i tandecie. Ich Troje to jest masterpiece of Art w porównaniu:zajrzyjcie na www.joemonster.org do pliku: download.php?d_op=getit&lid=2997
lama227 (2007-05-11 16:05:42)
Yes, yes, yes za pewnym premierem zawołam. Tandeta po raz kolejny. Goście robiący karpia, gitarzyści statyści i stuosobowa orkiestra symfoniczna której nie ma. Obowiązkowo wentylator w twarz każdemu wykonawcy i fajerwerki z wiadra. Jedno co poprawiło mi humor to kompletna klapa naszej(?) reprezentacji. Jak żałośnie zabrzmiał ten teledysk puszczony dziś z nie wiem jakiej okazji. Borys zastanawiałeś się nad zawodowym wróżeniem z fusów? Punkt dla ciebie. :DPS W sobotę masochiści dowiedzą się jakie układy sąsiedzkie obowiązują w Europie. Stawiam, że Cypr poprze Grecję i na odwrót :P
Borys (2007-05-11 18:05:10)
Lubelski Full... Powiem krótko: Dawniej piosenki robili, jak widać (i słychać), dłuższe. :PLama: Dwa punkty. I Białoruś, i Macedonia przeszły do finału. Szkoda Izraela oraz Islandii, tym bardziej, że zakwalifikowały się szity z Bułgarii i Gruzji. Zastanawia fakt, że wszyscy zwycięzcy półfinałów pochodzą z Europy Wschodniej. :)
lama227 (2007-05-11 20:05:24)
Political Correct rządzi również w Europie. My przeszliśmy już do kategorii starszy kapral i ochrona nas nie obowiazuje. Tobie bliżej do starej Europy więc pewnie znasz odpowiedź. Pamiętam jeszcze jak swego czasu taką ciekawostką był Afganistan i nagle się okazało, że w Niemczech więcej osób uczy się tego języka niż polskiego. Tyle o faktach reszta to gdybanie.