Blogrys

Trzystu nadeszło

Czytasz starą notkę zaimportowaną z WordPressa. Niektóre elementy układu stron – w szczególności rozmiary i zakotwiczanie ilustracji oraz światło – mogą pozostawiać sporo do życzenia. Gdzieniegdzie wyparowały też multimedia, w szczególności zagnieżdżone wideo z YT.



Blogrys wiele zawdzięcza filmowi 300. Byłem wczoraj na premierze, więc przyzwoitość nakazuje wspomnieć tutaj o nim po raz drugi -- i ostatni zarazem. Czy Millerowsko-Snyderowscy Spartanie spełnili wszystkie pokładane w nich nadzieje, czy też okazali się mniejszym lub większym rozczarowaniem?

Odpowiedź na to pytanie uzależniona jest od oczekiwań widza względem filmu. Jeśli spodziewasz się wizualnego majstersztyku, który bardzo dobrze się ogląda, ale o którym, z powodu płytkiej treści, szybko się zapomina -- nie masz prawa się zawieść. 300 to bowiem istna uczta dla oczu. Przepiękne ujęcia liczyć tu trzeba w dziesiątkach, jeżeli nie setkach, choć podkreślić trzeba, że jest to piękno nierzadko bardzo brutalne. Strażnicy moralności nie powinni jednak narzekać, ponieważ 300 umyślnie przestylizowano i przejaskrawiono, tak że trudno traktować serio wydarzenia przedstawiane na ekranie. Film nie rości sobie najmniejszych pretensji do realizmu i chwała mu za to. W przeciwnym razie mielibyśmy do czynienia z ostrą groteską.

Nie zabrakło niestety zgrzytów. Twórcy kilkakrotnie przegięli. Mr T przekupujący kapłanów, król Leonidas wyglądający nago przez okno i homoerotyczna scena rozmowy spartańskiego władcy z Kserksesem budzą szczery śmiech, a nie o to chyba reżyserowi chodziło. Drażnią też niewyrafinowane zapożyczenia z innych filmów. Dostajemy oto Supergarbatego Golluma, pradziada Buffalo Billa z Milczenia owiec, a epilog wydaje się żywcem zerżnięty z Gladiatora (pomimo faktu, że Ridley Scott nie ma monopolu na wykorzystywanie pól zboża w filmach).

300 jest apoteozą dla greckich bohaterów bitwy pod Termopilami. A że gardzi przy tym realiami historycznymi, nurza się w patosie i wykorzystuje kolosalną ilość cyfrowych efektów specjalnych? Cóż, nie widzę problemu, gdyż film nie udaje ani przez minutę, że jest czymś innym, niż bardzo nowatorsko zrealizowanym widowiskiem. Pozostaje daleko w tyle za debiutanckim dziełem Zacka Snydera, remakiem Świtu żywych trupów, ale ogląda się go lepiej od Sin City, ekranizacji innego komiksu Franka Millera.

Polecam -- pod warunkiem, że jesteś w pełni świadom, z czym masz do czynienia.






Komentarze

LawDog (2007-03-27 22:03:27)

Przed chwilą wróciłem z kina. I mam mieszane uczucia. Jest ich jednak dużo i za wcześnie jeszcze, by je wszystkie nazwać. Z tym "bardzo brutalnym" pięknem bym jednak nie przesadzał. W ostatecznym rozrachunku film nie był aż tak brutalny, jakby się można było tego spodziewać. A jak napiszę, że krwi za mało, to mnie ktoś zlinczuje?I jeszcze kilka buraków, których nie udało Ci się uniknąć w notce, Bo. "Zgrzyty", o których piszesz, powstały już w głowie Franka Millera, gdy ten pisał scenariusz do swojego komiksu. Faktycznie, nagiego króla tam nie było, ale już kapłani i... "Gollum" - owszem. Ten ostatni w filmie był zresztą niemal wierną kopią oryginału. Jeżeli o mnie chodzi, "nurzanie się w patosie" wadą akurat nie jest i ja - dla odmiany - nie pisałbym o żadnej "pogardzie" dla historycznych realiów. Muszę jeszcze raz przeczytać "300".

Borys (2007-03-27 23:03:42)

LawDog: "Bardzo brutalne piękno" -- wiesz, wszystko jest względne. Widziałeś inny film, w którym krew lałaby się równie malowniczo? Mnie chodziło właśnie o to, że w 300 dostajemy nie piękno krajobrazów, ale piękno bitewnej masakry. :)"Zgrzyty" -- napisałem dość oględnie, że to "twórcy" przegięli, nie "reżyser". :) Komiksu nie czytałem, więc nie wiem, co wymyślił Snyder, a co zostało wzięte od Millera. Nawet jeśli podobieństwo Elfiatesa do Golluma jest przypadkowe, to cóż, ja już widziałem Władcę Pierścieni i skojarzenia się nie pozbędę."Nurzanie się w patosie" -- dla mnie to też nie wada, ale faktem jest, że film się w patosie nurza. A co do "pogardy dla realiów historycznych" -- no daj spokój. Nosorożce bojowe? Monstrum z ostrzami zamiast przedramion? Król-hermafrodyta? Spartanie walczący w czarnych slipach i czerwonych płaszczach, bez żadnego opancerzenia? Perscy ninja? Mam wymieniać dalej? :)

LordThomas (2007-03-31 12:03:08)

Po pierwsze: "Czytanie" do duze slowo odnosnie komiksu. :)Po drugie: Film nie buduje nastroju tylko udeza patosem od pierwszych sekund - wiele scen/tekstow bylo tak patetycznych ze wzbudzalo smiech na sali kinowej.Po trzecie: Perscy ninja rzadza :P