Blogrys

Ubuntu 6.10

Czytasz starą notkę zaimportowaną z WordPressa. Niektóre elementy układu stron – w szczególności rozmiary i zakotwiczanie ilustracji oraz światło – mogą pozostawiać sporo do życzenia. Gdzieniegdzie wyparowały też multimedia, w szczególności zagnieżdżone wideo z YT.



Od początku maja moim systemem operacyjnym był Linux Ubuntu 6.06. Nowa wersja, oznaczona cyferkami sześć-jeden-zero, ukazała się w drugiej połowie października. Aktualizacji OS-u dokonałem dopiero wczoraj, choć gdybym wiedział, jakie to będzie proste, zabrałbym się za nią dużo wcześniej. Szczegóły techniczne znajdziecie tutaj (właśnie z tej instrukcji korzystałem; obyło się w zasadzie bez niespodzianek) -- nie przesadzę zbytnio, jeśli powiem, że wystarczyło wpisać w konsoli "zrób update". Właśnie tak: Żadnej reinstalacji, żadnego bootowania z płyty CD. Ubuntu 6.06 pościągał kilkaset megabajtów niezbędnych plików, podmienił nimi stare, a potem wystarczyło zrobić restart i już mogłem cieszyć się wersją 6.10. Hm, mówicie, że jak wygląda procedura przesiadki z XP na Vistę...?

Co różni Ubuntu 6.10 od 6.06? Szczerze mówiąc, gołym okiem żadnych zmian nie widać. Oko eksperta też w gruncie rzeczy za wiele ich nie dostrzega, o czym można przeczytać w recenzji najnowszego wydania dystrybucji. System zaktualizowałem więc nie z faktycznej potrzeby, ale "dla porządku". Przede wszystkim otrzymałem nowe wersje linuksowego kernelu (2.6.17) i środowiska graficznego GNOME (2.16). Nową dystrybucję zaopatrzono w dwie dodatkowe, standardowe aplikacje: F-Spot do zarządzania zdjęciami i Tomboy do robienia notatek "przyklejanych" na pulpicie. Z pierwszego raczej nie będę korzystał, bo przyzwyczaiłem się do gThumb, natomiast druga z pewnością się przyda.

Nie wolno zapominać, że podczas "wgrywania" najnowszej wersji systemu, niejako mimochodem nastąpiło automatyczne uaktualnienie reszty oprogramowania (tak, tak, użytkownicy Windowsów, dobrze przeczytaliście). Na uwagę zasługuje Krusader 1.70 (dwupanelowy menedżer plików a'la Total Commander): Wreszcie pracuje z przyzwoitą szybkością... i czaruje odmłodzoną, granatową ikonką.

Last and maybe even least: Wieść gminna niesie, że Ubuntu 6.10 bootuje się szybciej niż 6.06. Ze stoperem nie sprawdzałem, ale rozruch na pewno wolniejszy nie jest.

Parafrazując Magnesa: Nadal wolę milutkiego pingwinka od brudnej szyby. :-)






Komentarze

LordThomas (2006-12-15 22:12:11)

Wywal uruchamianie różnych niepotrzebnych daemonów podczas bootowania to będzie śmigał jak rakieta.

starlift (2006-12-16 00:12:16)

6.10 nie jest jeszcze stabilne, dlatego 6.06 bedzie mialo az 3 lata wsparcia. Ja sie na razie nie przerzucam. W sumie "obsluguje" stale 5 kompow. Dwa z nich to ubuntu, w tym jeden od wczoraj. Mam straszny problem ze sterownikiem wi-fi na usb i jak jutro nie dam sobie rady to instaluje windowsa. Nie mam czasu bawic sie w czarodzieja.Nie polecam ubuntu do wifi-usb, jakas porazka. :/

PGobi (2006-12-16 14:12:41)

A w czym problem z wifi-usb? Trzeba by sprawdzić jaka to dokładnie karta. Generalizowanie nie ma sensu ;-) U mnie na kubuntu karta USB TrendNet śmiga bezproblemowo na sterownikach zd1211... Także to nie reguła, że nie działają ;)

Kirtan (2006-12-17 17:12:46)

Borys masz pojecie:P przesiadka z XP na Viste to po pierwsze samobojstwo, po drugie to instalacja praktycznie innego systemu operacyjnego. XP tez ma updatey i tez nie wymagaja one formatki (chociaz wymagaja kontroli ;])