Blogrys

Lancą przebity

Czytasz starą notkę zaimportowaną z WordPressa. Niektóre elementy układu stron – w szczególności rozmiary i zakotwiczanie ilustracji oraz światło – mogą pozostawiać sporo do życzenia. Gdzieniegdzie wyparowały też multimedia, w szczególności zagnieżdżone wideo z YT.

Smoki Jesiennego Zmierzchu to pierwszy tom Kronik, cyklu fantasy osadzonego w dedekowym świecie Dragonlance. Wiedziałem, że jest to proza nieskomplikowana i właśnie dlatego nabyłem angielskie wydania wszystkich trzech części wiosną 2002 r., gdy zaczynałem swoją przygodę z czytaniem beletrystyki w języku Albionu. Choć przygoda trwa w najlepsze po dziś dzień, los chciał, że wtedy mimo wszystko po Kroniki nie sięgnąłem. Przez długie lata stały nietknięte na półce, aż parę tygodni temu uznałem, że najwyższy czas coś z tym zrobić i zabrałem się za pierwszy tom.

Wiedziałem niby, czego należy się spodziewać, ale nie sądziłem, że fabuła będzie aż tak płytka, a bohaterowie aż tak papierowi. Przez kilkadziesiąt pierwszych stron sytuację ratował klimat -- heroic fantasy bez naleciałości -- i wysoki współczynnik "dziania się". Jednak mniej więcej na półmetku zbrzydła mi snuta przez autorów jednowątkowa opowieść, której bohaterami byli m.in. charyzmatyczny półelf przeżywający moralne cierpienia za każdym razem, gdy uśmierca żywą istotę; wielki, silny i dobroduszny wojownik o Bardzo Małym Rozumku; oraz rachityczny, kaszlący, szepczący złowrogo i mrrroczny do bólu mag, brat bliźniak tego poprzedniego (!). Zresztą "zbrzydła" to pewnie za dużo powiedziane. Uznałem po prostu, że szkoda mojego czasu.

Książka powróciła więc w niechwale na półkę i stanęła obok następnych części, do których na 99% nigdy nie zajrzę. A ja odczuwam pewien niesmak, bo pierwszy raz od bardzo długiego czasu zdarzyło mi się, że przerwałem i zrezygnowałem z czytania pozycji beletrystycznej. Mam szczerą nadzieję, że nie stanie się do precedensem dla doczytywania książek do któregoś tam rozdziału i ciskania ich w kąt. Obecnie odtruwam się Klubem Dumas Perez-Reverte i na razie jestem dobrej myśli.

Wniosek jest taki, że dedekom ufać nie można. A cały powyższy wpis to po prostu przydługie wprowadzenie do następującego ogłoszenia: Wymienię angielskie wydania trzech pierwszych części Dragonlance'owych Kronik na długopis.






Komentarze

LordThomas (2006-11-12 21:11:47)

Cóż za niesprawiedliwa ocena dedeków! Ja ostatnio przeczytalem dedekową trylogię "Powrót Arcymagów" z świata Forgotten Realms i byłem nią bardzo mile zaskoczony. Później przeczytałem opowiadanie tego samego autora (Troy Denning) i stwierdzilem, że również jest dobre. Teraz poluje na inne jego ksiażki i już wiem, że będą niezłe.A Dragonlance czytalem ładnych pare lat temu i mi się podobało. Twój błąd polega na tym, że za późno się za to wziąłeś. Jakbyś czytał tą trylogie mając lat 15 to zapewne bardzo by ci sie spodobała.

Seji (2006-11-16 11:11:24)

Lance czytalem raz. A moze dwa? Bylem wtedy w ogolniaku i pamietam, ze strasznie mi sie podobala. Podejrzewam, ze dzis tez by tak bylo - przez sentyment.